Grzybobranie na Podlasiu

Na weekend wyruszyliśmy na rodzinne grzybobranie. Ot, zwykły rodzinny wyjazd, a jednak nie mieliśmy wątpliwości, że był on niezwykły. Po raz pierwszy bowiem to nie my z dziećmi opuszczaliśmy dom, lecz zrobiliśmy to razem z babciami i dziadkami, pokazując im po drodze nasze ukochane zakątki. Ciesząc się wzajemną obecnością i pozwalając by czas biegł nieśpiesznie.

Po drodze odwiedziliśmy jeszcze Tykocin – dla naszych rodziców była to pierwsza wizyta w tym urokliwym miasteczku, tym bardziej cieszyliśmy się pokazując im nasze ulubione zakątki.

U Pana Boga za piecem

Naszym celem była wioska Gramotne, odkryta podczas robienia materiału o Krainie Otwartych Okiennic. Choć tej wioski nie ma na większości map, warto tu przyjechać, by poczuć się jak u Pana Boga za piecem. Zresztą cykl słynnych filmów z serii „U Pana Boga…” pokazujących z przymrużeniem oka codzienne życie w podlaskiej wiosce, kręcono właśnie w tych okolicach.

Gdy docieramy na miejsce, życzliwi gospodarze od razu pytają, czy zabraliśmy ze sobą kosze na grzyby? Bo przyjechać tutaj bez nich to wielki błąd! Wczesnym rankiem zamiast wylegiwać się w puchowej pościeli trzeba było porzucić ciepłą izbę i wyruszyć na spacer.

Michał w obiektywie Stasia.

Michał w obiektywie Stasia.

Grzybobranie wciąga!

Las pachnie mokrym igliwiem. W pierwszych promieniach słońca krople rosy nanizane na pajęczyny wyglądają niczym skrzące się diamenty. W ptasie koncerty wplatają się postukiwania dzięciołów.

O! Jeszcze tu jest grzybek!

O! Jeszcze tu jest grzybek!

Grzybów zaś jest tyle, że kosze wkrótce zapełniają się borowikami, kurkami i koźlakami! Tyle, że dla dzieci równie atrakcyjne jest zbieranie gałązek i szyszek. Staś pokazuje psu Pikusiowi jakie piękne szyszki są w lesie, choć mam wrażenie, że pies jest znacznie bardziej zainteresowany kanapką 🙂 W koszach lądują kolejne skarby lasu.  Wszak grzybobranie to tylko pretekst do spaceru po lesie.

Staś i Pikuś. To zdjęcie kojarzy mi się z wariantem bajki o Czerwonym Kapturku :)

Staś i Pikuś. To zdjęcie kojarzy mi się z wariantem bajki o Czerwonym Kapturku 🙂

Chcemy sprawić rodzicom atrakcję: przejażdżkę konnym wozem przez las. Ale okazuje się, że podczas jazdy trzeba mieć nerwy ze stali, bo co chwila widać na poboczu a to borowika, a to wystającą z traw kanię! I nasze mamy – nienasycone zbieractwem! – co chwila by przystawały, aby jeszcze i ten grzyb zabrać 🙂

Jazda wozem przez las. Fot. K. Kobus/TravelPhoto.pl

Jazda wozem przez las. Fot. K. Kobus/TravelPhoto.pl

Pustelnia w Odrynkach

Przyjechaliśmy tu na weekend, już po jednym dniu mamy wrażenie, jakbyśmy byli tu od zawsze. W ramach przerwy od grzybobrania odwiedzamy jedyną prawosławną pustelnię (skit) w Polsce. Skit Świętych Antoniego i Teodozjusza Pieczerskich w Odrynkach położony jest malowniczo między rozlewiskami Narwi.

Droga do pustelni wiedzie kładką.

Droga do pustelni wiedzie kładką.

I choć jest to miejsce dalekie od cywilizacji, to na pewno nie odludne, gdyż co dzień przybywają tu wierni i turyści. Jedni po duchowe wsparcie, inni pomóc w codziennych pracach, jeszcze inni po prostu zobaczyć to niezwykłe miejsce.

Pustelnia wśród trzcin.

Pustelnia wśród trzcin.

Wnętrze kaplicy.

Wnętrze kaplicy.

Wieczorem stajemy przed trudnym dylematem: czy rozkoszować się ciepłem ogniska, czy może jednak wziąć się za marynowanie grzybów, by zabrać do domu smakowitą pamiątkę? W końcu decydujemy, że ile się da – ogarniemy teraz, ale wspólne ognisko musi być, bo urodę życia warto smakować w każdej chwili.

Grzybów było w bród!

Grzybów było w bród!

Suszenie przy kominku.

Suszenie przy kominku.

Na tym wyjeździe mieliśmy to co najcenniejsze: czas dla siebie i rozmowy do późna w nocy przy ognisku. Za szybko nam to życie umyka, za szybko. Zawsze wydawało mi się, że jeszcze mamy czas. Że możemy przełożyć wspólny wyjazd, że jeszcze zdążymy, że kiedyś tam…

Na co dzień żyjemy nieuważnie, a przecież bliżej nam do rozstania niż do spotkania. Na pewne rzeczy już jest za późno. Nie polecimy razem na koniec świata, nawet bliżej też już nie polecimy. Ale możemy pojechać samochodem. Nie popłyniemy kajakiem, ale możemy wyruszyć tratwą. Gdy pod migotliwymi gwiazdami siedzieliśmy przy ognisku rozmawiając o wszystkim i o niczym, byliśmy po prostu szczęśliwi. Byliśmy razem.

Takie chwile warto zachować w pamięci.

Takie chwile warto zachować w pamięci.

Gdzie nocować?

Naszą bazą na grzybobranie była agroturystyka U Sienkiewiczów – Gramotne 3, tel. 693-335-514
Wspaniałe miejsce w środku lasu z tradycyjną banią na podwórku. Gospodarze chętnie nauczą robić tradycyjna kiełbasę! Można tu przyjechać z własnym psem/kotem oraz zamówić obiadokolacje. Więcej na stronie agroturystyki.

Inną opcją jest agroturystyka Raduha – Puchły, tel. 602-430-772
Raduha znaczy „radość”. Gospodarz kwatery Mirosław Stepaniuk znakomicie zna się na ptakach i miejscowych tradycjach.

Stylowa dekoracja na ścianie.

Stylowa dekoracja na ścianie.


(c) AfrykAnka.pl

Podoba Ci się ten wpis?
Będzie mi miło jeżeli postawisz mi kawę. Serdecznie dziękuję!
Postaw mi kawę na buycoffee.to

Może Cię zainteresuje...

Zostaw komentarz