Kwietna parada Bloemencorso to niesamowite wydarzenie. Prawdę mówiąc wybraliśmy się do Holandii specjalnie by ją zobaczyć!
Spis treści:
Tam, gdzie kwitną tulipany
Gdyby Mickiewicz trafił do Holandii wiosną, być może napisałby:
„Barwnych tulipanów ciągną się szeregi,
Prosto, długo, daleko, jako morza brzegi”
Jedziemy boczną drogą, a wokół nas widać barwne kobierce. Zmieniają się kolory, zapach wypełnia powietrze. Tulipany, narcyzy, żonkile i hiacynty stoją niczym armia gotowa wyruszyć na podbój świata. Co roku udaje się im to znakomicie. Ponad 90% cebulek na światowych rynkach pochodzi właśnie stąd.
Mijamy kanały, nad którymi nieruchome czaple medytują w oczekiwaniu na kolację, czasem spłoszona dzika kaczka podleci do góry, po czym kryje się wodą. Teoretycznie na miejscowych ludziach, którzy co roku mogą podziwiać ten niezwykły spektakl natury, nie powinien on robić już wrażenia. A jednak robi.
– Za każdym razem gdy nastaje wiosna, mam wrażenie że oglądam narodziny cudu – mówił mi Johan, jeden z ogrodników w Keukenhof. – I nie wyobrażam sobie, że w tym czasie mógłbym być gdzieś indziej.
Z Noordwijk do Haarlem
Rankiem ruszamy w okolice Lisse. Ledwo udaje się nam zaparkować samochód, gdy słyszymy dobiegającą nieopodal muzykę. Wrzucamy sobie chłopców na barana i biegniemy w kierunku parady. To co widzimy, przerasta wszelkie oczekiwania.
Przed nami na platformie jedzie gigantyczna głowa wikinga. Rogaty hełm, toporek w dłoni i rozwichrzona żółta broda – nie ma wątpliwości! Za nim na łodzi dziewczęta z warkoczami dzielnie wiosłują, osłonięte tarczami. I tylko wiosła są drewniane, bo wszystko inne: ułożone z kwiatów!
Na sam biało-czerwony żagiel oraz liliowe fale z białą grzywą piany zużyto pewnie kilka tysięcy hiacyntów, a na całą konstrukcję? Aż strach pomyśleć! Parada wyruszyła rankiem z Noordwijk by na wieczór dotrzeć do Haarlem. Przez cały dzień przejedzie 40 kilometrów co chwila przystając, by każdy mógł nacieszyć oczy niepowtarzalnymi dziełami (i zrobić sobie z nimi zdjęcie!).
Kwietna parada – karnawał fantazji
Oto nadciąga rydwan Neptuna siedzącego wygodnie w gigantycznej muszli. Trzyma lejce czterech równie wielkich koników morskich, które łagodnie kołyszą się w przód i tył. A może trochę szaleństwa? Via Espaňa! Kwietna tancerka wygięta w namiętnym flamenco, obok niej gitara z żółtych róż, niech żyje muzyka!
– Ach, niech żyje miłość – wołają dziewczęta na następnej platformie. Wystylizowanej na staroświecko skandalizujący Moulin Rouge (czerwony wiatrak z tulipanów przystrojony barwnymi strusimi piórami i hiacynotwo-żonkilowa dwumetrowa butelka w wyskakującym korkiem szampana), a na podestach prawdziwe tancerki tańczą kankana w rytm muzyki.
A jeszcze podczas karnawału popłyńmy gondolą przez Wenecję, zawirujmy w tańcu z derwiszami, rosyjską ciuchcią wyruszmy w podróż… Ale przecież jesteśmy w Holandii! Nie może zatem zabraknąć rowerów! Cichy bohater codzienności przedstawiony jest w postaci kolarskiego wyścigu, a przed platformą jadą prawdziwi kolarze, machając do publiczności.
Oczywiście już się z Krzyśkiem pogubiliśmy, dobrze, że mamy walkie-talkie. Ustalamy, że on przejdzie się do początku parady by zrobić zdjęcia a ja z synkami będę się po prostu zachwycać jej niezwykłością. Przy czym zupełnie co innego robi na nas wrażenie.
Na widok policjanta na rowerze (rower biały z napisem „politie”, ten sam napis na granatowym kasku i mundurze) moi synkowie z zachwytem zauważają, że za pasem ma broń. I prawdziwe kajdanki! Podczas gdy mnie znacznie bardziej zafascynowało studio fotograficzne z wielkimi kwiatowymi reflektorami.
Kwintesencja Holandii
Jak to było? Czarna krowa w kropki bordo… Przed nami na platformie jedzie krowa fioletowa (znowu hiacynty!)! Obok niej stylizowane wierzby rozkwitają tulipanami i liliami (XXX) (skoro mogą rosnąć gruszki na wierzbie, to tym bardziej mogą na niej kwitnąć kwiaty), kobieta ubrana w tradycyjny strój z fartuchem w wiatraki z uśmiechem pozuje do zdjęć.
Ona jest jak najbardziej prawdziwa, za to za nią pochylają się ku sobie dwie kwiatowe figury by dać sobie buziaka. Ona w sabotach i czepcu, on w kamizelce i czapce. Tegoroczna pierwsza nagroda za kwiatową rzeźbę słusznie trafiła do twórców tej kompozycji!
Dwie kobiety w muzułmańskich chustach ustawiają się do zdjęcia, teraz rozumiem czemu parada nie może jechać szybciej. Przecież każda z tych rzeźb to osobne dzieło sztuki. Feeria barw i fantazja twórców budzą szczery zachwyt wszystkich, bo też każda następna platforma wydaje się jeszcze piękniejsza i niezwykła, a gdy myślimy, że już nic nas nie zaskoczy widzimy zamykający paradę bukiet. W zasadzie nic nowego, po tych tonach kwiatów nie powinno to już robić na nas wrażenia, a jednak…
Trzymetrowe storczyki rozchylają płatki stworzone z tysięcy małych kwiatków. Istna bajka, która jutro się skończy. Wieczorem, podświetlone platformy ustawione wzdłuż kanałów w Haarlem po raz ostatni zachwycą swą urodą. Następnego dnia zostaną rozebrane. Kruche piękno kwiatów przeminie, zostając w sercach wszystkich. Za rok spotkają się znowu.
Kwietna parada Bloemencorso parada odbywa się na trasie z Noordwijk do Haarlem w połowie kwietnia. W 2021 być może będzie dostępna jedynie on-line. Więcej na oficjalnej stronie parady TUTAJ.
Zajrzyj do wpisów o historii tulipanów i kwietnym ogrodzie Keukenhof.
(c) AfrykAnka.pl
Podoba Ci się ten wpis?
Będzie mi miło jeżeli postawisz mi kawę. Serdecznie dziękuję!