Rzeka Sangha – płynąc w ciemność

Republika Środkowoafrykańska

Sangha zdawała się nieruchoma. W lustrze wody odbijały się zawiesiste chmury. Ddyby nie ściana lasu wokół, niebo i woda zlałyby się w jedność.

Niebo i woda przybrały jednaki kolor...

Niebo i woda przybrały jednaki kolor…

Władza w pieczątce

Łopocząca spłowiała flaga wyznaczała kres Kamerunu. Jeszcze tylko przegląd naszych paszportów, wbicie pieczątek… I jeszcze odwiedziny w kolejnym punkcie granicznym, znowu wertowanie, przeglądanie, sprawdzanie…

Kto ma pieczątkę – ten ma władzę. Nigdzie tak dobitnie się o tym nie przekonasz jak na granicy, a im marniejszy posterunek – tym władza większa. Bo do kogo się tu odwołasz?

Kto ma pieczątkę - ten ma władzę.

Kto ma pieczątkę – ten ma władzę.

Więc przedstawiciel władzy się nie spieszy, wręcz delektuje tą chwilą gdy jesteśmy na jego łasce. Uśmiechamy się przymilnie, mając nadzieję, że tym razem formalności uda się załatwić szybko. Banknot wsunięty między paszporty znacząco przyspiesza procedurę.

Kolejna kontrola...

Kolejna kontrola…

Po pół godzinie wsiadamy do łodzi. Razem z nami płynie stos pakunków: skoro trafił się transport, trzeba to wykorzystać!

Kolejne pakunki lądują w łodzi.

Kolejne pakunki lądują w łodzi.

Rzeka rozlewa się szeroko, przed nami wyłania się osada, podnosimy aparaty…
– Natychmiast je schowajcie! – woła nasz przewodnik.

Najlepszy prezent

Okazuje się, że to graniczny posterunek. I oczywiście jest to punkt strategiczny, którego pod żadnym pozorem nie wolno fotografować. Posterunek tworzy kilka chat, wędrujące między nimi kury i gromada mężczyzn pod drzewem.

Jeden z nich nieśpiesznie wstaje, by nas odprawić. Siada za biurkiem, przez okno wpada lekki powiew. Delikatny jak muśnięcie, ale w popołudniowym upale daje odrobinę wytchnienia.

Sangha tworzy tu trójpark z sąsiednimi krajami.

Sangha tworzy tu trójpark z sąsiednimi krajami.

Każdy paszport jest dokładnie sprawdzany, oglądany, wpisywany do stosownej księgi.
– Prezent jak zawsze? – pyta mój przewodnik.
Mężczyzna tylko niespiesznie podnosi wzrok. Pytanie jest w sumie bez sensu, bo jak tu puścić turystę bez otrzymania od niego dowodu wdzięczności?

Prezent nie musi być duży: równowartość kilku euro, ale zawsze to ekstra dodatek do pensji. To samo powtarza się na kolejnym punkcie kontroli, w końcu jesteśmy na granicy, a granicy trzeba pilnować.

Widok naszej trasy z GoogleMaps - wzdłuż rzeki tylko las i las...

Widok naszej trasy z GoogleMaps – wzdłuż rzeki tylko las i las…

Tyle, że wokół tropikalny las deszczowy, te osady to jedyne oazy życia na brzegu… Dla przemytników to pewnie raj, ale co stąd przemycać? Już bardziej opłaca się legalnie wywozić drewno, co dzieje się na skalę masową w głębi lądu…

Dom gdzieś nad rzeką Sangha...

Dom gdzieś nad rzeką Sangha…

Rzeka wielka jak świat

Gdy wracam do łodzi z dokumentami słyszę rytmiczny plusk. To kobiety robiące pranie w rzece wybijają rytm w wodzie. To „water druming”! Choć na pierwszy rzut oka może zdać się zwykłym chlapaniem, to kobiety są w stanie wygrywać wodne melodie. (Więcej o tym we wpisie o ludziach BaAka z RŚA).

Życie nad rzeką.

Życie nad rzeką.

Jest już 18.00, za chwilę dzień skryje się w szarości nocy. Jednak nie mamy wyjścia, musimy płynąć, by dotrzeć do Bayanga. Jedynej osady na przestrzeni wielu, wielu kilometrów.

Płyniemy dalej.

Płyniemy dalej.

Drzewa na brzegach tworzą ścianę zieleni: wysmukłe iroko sięgają nieba, bananowce rozkładają się zielonymi wachlarzami, między nimi dziesiątki różnych gatunków pnączy, krzewów, drzew.

Niektóre drzewa są niczym dzieła sztuki.

Niektóre drzewa są niczym dzieła sztuki.

Zanurzam dłoń w wodzie. Jest ciepła, przelewa się miękko między placami. Mam wrażenie, jakby poza naszą łodzią i tą rzeką nie istnieje nic więcej.

Rzeka stała się naszym całym światem.

A my płyniemy i płyniemy...

A my płyniemy i płyniemy…

Sanga – ludzie rzeki

Niekiedy wśród lasu widać osadę: kilka domów wyplecionych z mat, pokrytych liśćmi palm. Zbudowanych z najtańszych i najłatwiej dostępnych materiałów. Mieszkający tu ludzie to Sanga (nazywani też Sangha), należący do ludów Bantu, którzy osiedlili się nad wielką rzeką i jej dopływami.

Jedna z większych osad na brzegu.

Jedna z większych osad na brzegu.

Dzielą się na liczne klany i w odróżnieniu od BaAka (Pigmejów), będących ludem łowiecko-zbierackim, Sanga to rybacy i rolnicy. Drewnianymi pirogami wypływają na połowy, zaś na poletkach wyciętych w lesie uprawiają maniok, kukurydzę, orzeszki ziemne i banany.

Drewniane pirogi są podstawowym środkiem transportu.

Drewniane pirogi są podstawowym środkiem transportu.

Od wieków wymieniali się towarami z BaAka, którzy jako ludzie lasu polowali, więc mieli mięso. Także i dziś w wielu osadach często zamiast sprzedawać towary, prościej jest wymienić je na rzeczy, których się potrzebuje.

Ludzie machają do nas z brzegu. Łódź z turystami to tutaj wciąż bardzo rzadkie wydarzenie…

Powitanie z brzegu.

Powitanie z brzegu.

Płynąc w ciemnościach

Co zaskakuje: las milczy. Choć brzegi są gęsto porośnięte drzewami, wody wokół dostatek. Powinien być tu ptasi raj – a jednak nie słychać nikogo.

Prąd biegł gładko i szybko, ale na obu brzegach panował niemy bezruch. Mogło się zdawać, że żywe drzewa powiązane pnączami i każdy żywy krzew w podszyciu obróciły się w kamień aż do najwątlejszej gałązki, do najlżejszego listka. To nie robiło wrażenia snu — wszystko wyglądało nienaturalnie, jak pogrążone w jakimś transie. Nie słyszało się najlżejszego szmeru. Człowiek patrzył, zdumiony, i zaczynał podejrzewać, że jest głuchy — a potem przychodziła nagle noc i jeszcze oślepiała w dodatku.

Jospech Conrad „Jądro ciemności” tłum. Aniela Zagórska

Nas też noc otula nas ciemnym całunem. Nie mam pojęcia, jakim cudem nasz sternik wie, którędy płynąć, by nie wpaść na mielizny.

Dzień oddaje władzę nocy...

Dzień oddaje władzę nocy…

No i krokodyle… Gdy zaświecić latarką, nad wodą widać czerwone punkciki ich oczu. Wolę nie myśleć jak mogłaby się skończyć wywrotka łodzi.

Znad drzew wyłania się jasna poświata. Ogromny księżyc rzuca srebrne błyski na wodzie, wreszcie zawisa wysoko na niebie. A wokół nieprzenikniona czerń, noc nie zmącona żadnym światłem.

I nagle widzimy światła z brzegu, tworzące na rzece jasne smugi. Wśród wszechobecnego mroku wyglądają wręcz nierealnie. To nasza lodge! Nareszcie!

Światła na brzegu - docieramy do cywilizacji!

Światła na brzegu – docieramy do cywilizacji!

Gdy w końcu dotarłam do pokoju, pod powiekami wciąż miałam ten wschód księżyca nad bezkresną rzeką. To jeden z obrazów, który pozostał w mej pamięci na zawsze…

Rzeka Sangha – fakty i ciekawostki

  • Sangha jest tworzona przez rzeki Mambéré i Kadeï w RŚA, jest dopływem Kongo.
  • Płynie 225 km na południe do Ouesso w Kongo (Brazzaville), tworząc część granicy Kamerunu z RŚA i Kongo.
  • Wg niektórych badaczy rzeka Kadeï jest uważana za Sangha.
  • Podaje się wtedy, że jej źródła są w Kamerunie a długość wynosi 790 km.
Mapa rzeki Sangha (źródło: Wikipedia)

Mapa rzeki Sangha (źródło: Wikipedia)

  • Rzeka przepływa przez region lasów deszczowych w Afryce (lasy Kotliny Konga).
  • Jest żeglowna przez cały rok poniżej Ouesso (i z przerwami do Nola).
  • Spławia się nią ściętege drewno z Kotliny Kongo do Brazzaville.
  • W czasach kolonialnych znaleziono na brzegu rzeki ludzką czaszkę liczącą około 1 mln lat, co wskazuje, że kongijska dżungla była kiedyś zamieszkaną sawanną.
  • Tereny chronione wzdłuż jej brzegów: Dzanga-Sangha Special Reserve, Ndoki NP (RŚA), Lobeke NP (Kamerun)
Niekiedy na rzece są łachy piasku, a w tle tylko las i las...

Niekiedy na rzece są łachy piasku, a w tle tylko las i las…

Zajrzyj do wpisu o gorylach z Dzanga-Sangha i słoniach z Elephant Bai. Moje wpisy z Namibii znajdziesz na stronie TravelNamibia.pl.


(c) Anna Olej-Kobus | AfrykAnka.pl

Podoba Ci się ten wpis?
Będzie mi miło jeżeli postawisz mi kawę. Serdecznie dziękuję!
Postaw mi kawę na buycoffee.to

Może Cię zainteresuje...

Zostaw komentarz