Dobra wiadomość: w USA legalne są biwaki „na dziko” – choć nie wszędzie (w parkach narodowych jest to zakazane). Pomocna w wyszukiwaniu darmowych miejsc kempingowych (którymi czasem są zatoczki dla samochodów, a czasem piękne tereny w lesie) jest między innymi strona freecampsites.net.
Biwaki to super przygoda, bo pozwala na bycie blisko natury. Ogniska pod milionem gwiazd są naszym najlepszym wspomnieniem! UWAGA: 19 marca opowiadamy o tej podróży na 20 Festiwalu TERRA w Warszawie!
Spis treści:
Góry Czarne – nocleg z przygodami
W Górach Czarnych nocujemy w pięknych (i kłujących!) okolicznościach przyrody, bo wszędzie rosną kaktusy cholla. Znalezienie tu miejsca na namiot staje się zatem sporym wyzwaniem. W końcu udaje się znaleźć malowniczą polanę. Szybkie zdjęcia w świetle zachodzącego słońca, rozbijamy namiot, gotuję kolację, gdy nagle uświadamiam sobie, że właśnie zapada zmierzch! Magiczna chwila, gdy niebo nabiera granatowej barwy, a odrobina światła z latarek wydobywa bajkową urodę kaktusów.
Błyskawicznie łapię statyw, czołówkę i biegnę na zdjęcia. Jedno ujęcie, drugie… W dole widać migocące światełka Bullhead City. W pewnym momencie mam świetny pomysł na kolejny kadr i…
– Auć!!! – W łydkę boleśnie wczepia mi się kolczasta kulka. Jak ją teraz wyjąć? Dłońmi się nie da.
– Staś! Chodź tu szybko i przynieś dwie łyżki! – wołam w stronę obozu. To jedyne, co w tym momencie przychodzi mi do głowy.
– Mamo, a nie możesz bardziej uważać?
Uwielbiam takie dobre rady! Ale prawdziwe wyzwanie dopiero nadciągało. Koło północy zaczęło wiać. I to tak mocno, że nasz namiot zaczął zachowywać się jak psychopata atakujący znienacka. To prostuje się z dumą na wysokość 2 metrów, to pełza kilka centymetrów od mojej twarzy. Mam wrażenie, że otacza mnie wściekły, żywy stwór. Ale jestem tak wykończona, że przez całą noc to budzę się, to zasypiam, co tylko dowodzi prawdziwości faktu, że zmęczony człowiek jest w stanie drzemać w każdych warunkach. O świcie widzimy skalę zniszczenia: praktycznie wszystkie tyczki są połamane…
W efekcie trzeba było pojechać do Wallmartu i kupić drugi namiot… A ten pierwszy udało się zreanimować srebrną taśmą 😀
Monument Valley – namiot z widokiem
W westernie kowboje mknęliby galopem przez prerię. W rzeczywistości Krzysiek dociskał gaz, a ja patrzyłam to na zegarek, to na GPS. Nie ma szans, nie zdążymy. Do Monument Valley docieramy o zmroku.
– Miejsce na namiot jest na dziewiątce albo na siódemce, jak wolicie. – Sympatyczna recepcjonistka wskazuje nam wolne miejsca.
Tutejszy kemping to mistrzostwo świata: na zboczu piaszczystego wzgórza jest trzydzieści stanowisk, a z każdego widać słynne ostańce. Genialne miejsce! Rozbijamy obóz, gdy nagle spostrzegam pomarańczową łunę za ostańcami. Bajkowy wschód księżyca przerywa prozę życia. Każde z nas łapie za aparat i wołając do chłopaków: „Zaraz wracamy, weźcie sobie coś do jedzenia!”, biegniemy robić zdjęcia.
– Niezłe – rzuca nasza pociecha, na chwilę przerwawszy konsumpcję. W skali oceny nastolatka to naprawdę sporo!
W promieniach księżyca samotne skały wyglądają zjawiskowo. Statystowały w tylu westernach, że ich widok wyrył się w naszej pamięci, mimo to patrzymy jak urzeczeni.
Marble Canyon – biwak nad Kolorado
Dojazd na pole namiotowe nad Marble Canyon nie powinien być trudny. Tyle że przejeżdżamy kilka kilometrów w jedną stronę, kilka kilometrów w drugą, a żadnego zjazdu nie ma! Krzysiek włącza dodatkowy GPS, po raz kolejny wprowadzamy pozycję… Rozstąp się ziemio, nie ma tu żadnego kempingu! I nagle… na poboczu zatrzymuje się kamper, wysiada z niego dziecko, otwiera bramę… To tu! Zwiodła nas tabliczka, bo nie przeczytaliśmy, że jest na niej napisane: PLEASE CLOSE THE GATE, a nie, jak sądziliśmy: „Będziemy strzelać, a potem pytać”.
Docieramy w jedno z takich miejsc, które pamięta się do końca życia. Skały w dali nabierają intensywnej czerwieni, kwiaty rozświetlone słońcem kołyszą się na wietrze, słońce wyzłaca kolce kaktusów. Jakieś 50 metrów od namiotu urwisko opada do Kolorado. Mrok spowija turkusową rzekę, rozjaśnianą białymi warkoczami bystrzy. Księżyc wychodzi znad horyzontu. W dole na maleńkiej plaży pojawia się płomyk. Jedyny ślad obozu pośród monumentalnych ścian. To musi być ta ekipa, którą widzieliśmy kilka godzin wcześniej w Lee’s Ferry. Pewnie dla nich, tam w dole, nasze ognisko jest równie odległe jak gwiazdy…
Biwaki w USA – warto wiedzieć
W parkach narodowych zwykle miejsca na kempingach można zarezerwować przez internet (nawet i pół roku wcześniej!). Te najbardziej popularne (w najsłynniejszych parkach) rozchodzą się dosłownie w kilkanaście sekund! Jeśli nie zdążyliśmy, to mamy szansę na miejsca oferowane first came, first serve (czyli kto pierwszy, ten lepszy) – ale nie na wszystkich kempingach to działa, a miejsc jest zdecydowanie mniej niż chętnych. Po południu szanse spadają do zera.
W wielu miejscach opłata za noclegi jest samoobsługowa. Przy wjeździe są skrzynki, z których należy wyjąć kopertę, włożyć do niej odliczoną ilość gotówki, wpisać nazwisko, numer rejestracyjny naszego auta i numer naszego stanowiska kempingowego, oderwać kupon kontrolny (z wpisanymi danymi, do przyczepienia przy słupku obok naszej miejscówki) i wrzucić opłatę do skrzynki.
Jeśli na kempingu zobaczycie napis: CAMP FULL, warto przejechać się przez miejsca kempingowe i sprawdzić, czy wszystkie kartki na słupkach są aktualne. Kilka razy udało się nam znaleźć przeterminowane bileciki, dzięki czemu mogliśmy legalnie wykupić nocleg na tych miejscach.
Palenie ognisk jest dozwolone tylko przy niskim ryzyku pożaru. O stopniu zagrożenia informują tablice przy drogach.
UWAGA: Nie wszędzie jest zasięg, więc sprawdzenia noclegu nie zostawiaj na ostatnią chwilę!
Zajrzyj do wpisów o zapomnianych cmentarzach na Route 66, poznaj historię Bagdad Cafe oraz sprawdź ile kosztuje wyprawa do USA.
Więcej opowieści ze Stanów znajdziesz w naszej książce „USA. Droga 66 i Dziki Zachód” do kupienia z autografem w naszym sklepie Namib.pl
(c) AfrykAnka.pl
Podoba Ci się ten wpis?
Będzie mi miło jeżeli postawisz mi kawę. Serdecznie dziękuję!