Spływ Brdą – przez Piekło do raju (sierpień 2021)

Od dawna marzył mi się spływ Brdą. Gdy zatem Basia zadzwoniła, że się tam wybiera – nie namyślałam się ani chwili.

Tu znajdziesz spis tego, co zabrać na kajak (lista rzeczy na spływ).

Przygoda wzywa!

Przygoda wzywa!

Trąba słonia czyli jak żyć?

Basia ze Sławkiem mają fajny pomysł na wakacje. Każdego lata wracają na znaną rzekę i płyną jedną nową. Niebawem będą mieć szczelnie zapełniony grafik! Ja z nimi popłynęłam Czarną Hańczą i Krutynią, więc wiedziałam czego się spodziewać. Włóczęga kajakiem, biwaki z ogniskami, traperska przygoda. Bajka!

A do tego nie mają w sobie sportowej żyłki ścigantów, więc jak jest ładnie to płyniemy wolno i zachwycamy się pięknymi okolicznościami przyrody. Taką umiejętność cieszenia się urodą życia doceniam z wiekiem coraz bardziej. W ekipie byli też Michasia z Januszem, Wojtek oraz mój brat Tomek. I to właśnie on przy ognisku opowiedział nam o pewnej koncepcji.

Otóż nasze życie jest jak koraliki leżących na stole. Nad koralikami przesuwa się trąba słonia. Co jakiś czas wciąga koralik do góry. Jeśli jesteś w odpowiednim miejscu i czasie – możesz dać się porwać do góry. W codziennym życiu może ci się wydawać, że jeszcze będzie wiele okazji. Spływ, spotkanie, wszystko można odłożyć, by zrealizować kiedyś, w przyszłości. Jak wiadomo – różnie z tym bywa. Dlatego nie warto odkładać marzeń w nieskończoność!

Aaa... kotki dwa... :)

Aaa… kotki dwa… 🙂

Dzień 1 Początek przygody. Swornegacie – jez. Płęsno

Plan był ambitny. Wypłynęliśmy jakoś koło 15.00 – będziemy wiosłować ile się da, może nawet zrobimy 19 kilometrów do zapory Mylof. Ale okazało się, że woli walki nie mieliśmy za grosz i gdy zobaczyliśmy piękną polanę, uznaliśmy, że to świetne miejsce na biwak…

Na polanie był zasięg - oglądamy olimpiadę w Tokio :D

Na polanie był zasięg – oglądamy olimpiadę w Tokio 😀

Gdy już zrobiliśmy obiad i rozstawiliśmy namioty pojawił się leśnik w cywilu i powiedział, że kilkaset metrów dalej jest oficjalny kemping, a tu zostać nie możemy. Cóż było robić…

Wieczór spędziliśmy przy ognisku ze studencką ekipą. Okazało się, że znają te same piosenki biwakowe co my. Tylko współczesne śpiewniki są w telefonach 😀 Podzieliliśmy się z młodzieżą opowieściami o konstelacjach na niebie (mój zielony laser jest genialny do pokazywania gwiazd!), to był piękny wieczór.

Z polany trzeba było przenieść się na camping...

Z polany trzeba było przenieść się na camping…

Dzień 2 Płynąc przez jeziora. Jez. Płęsno – Zapora (Mylof)

Wieczorem ktoś opowiedział nam, że jez. Płęsno jest przepiękne. Szmaragdowa toń, przejrzysta woda… A że w ekipie mamy fanatyków kąpieli w jeziorach – zwróciliśmy by wpłynąć w głąb jez. Płęsno. Jezioro do kąpieli ok, a szmaragdowy to po prostu ładniejsza nazwa zielonego 😉

A potem jak w bajce o Kiwaczku: płynęliśmy i płynęliśmy… Ten etap spływu to są jeziora, zatem trzeba się wiosłować, by gdzieś dotrzeć. Do tego była to niedziela, z zakupów nici (o czym poinformował nas miejscowy, dodając: „tu jest Polska”). Jeśli zatem dotrzecie tu w niedzielę – miejsce zapas jedzenia i picia ze sobą 😉

Basia i komandor spływu. Płyniemy przez jeziora.

Basia i komandor spływu. Płyniemy przez jeziora.

Początkowo planowaliśmy nocleg na polanie w lesie, ale niebo się zasnuło, zaczęło padać, zdecydowaliśmy się rozbić na campingu Mylfof. Duża wiata świetnie się sprawdziła na ognisko, a ja nie musiałam rozwieszać tarpa do hamaku. A do tego są tu prysznice z ciepłą wodą!

Wiata nam świetnie posłużyła!

Wiata nam świetnie posłużyła!

I jeszcze było drewno na ognisko!

I jeszcze było drewno na ognisko!

Dzień 3 Dzika rzeka i Indianie. Zapora (Mylof) – Brda (Mewa)

Po śniadaniu, bladym świtem (czyli gdzieś tak o 10), dzień zaczęliśmy od przenoski. Na szczęście można tu pożyczyć od leśniczego wózek. Uznaliśmy, że przeniesiemy kajaki krótszą trasą, co oznaczało wodowanie na skarpie obok leśniczówki. Przydały się linki do sprowadzania kajaków po zboczu!

Śniadanie!

Śniadanie!

Przenosimy kajaki.

Przenosimy kajaki.

Od tego miejsca zaczyna się najpiękniejszy spływ rzeką. Trzeba tylko początkowo trzymać się prawego brzegu, bo z lewej strony, bo z lewej są wyloty wody z hodowli pstrągów. Jak puszczą ją z pełną mocą to podobno może to wywrócić kajak.

Brda meandruje między wysokimi skarpami – to znak firmowy tej rzeki. Wygląda to pięknie, ale spływ tutaj wymaga myślenia. Co jakiś czas z wody wystają gałęzie, pod nurtem są skryte pnie – trzeba szybko podejmować decyzje jak popłyniesz, by nie utknąć.

Piękne skarpy z sosnami.

Piękne skarpy z sosnami.

Spływ Brdą wymaga choć trochę doświadczenia.

Spływ Brdą wymaga choć trochę doświadczenia.

Spływ Brdą gwarantuje trochę adrenaliny! Gdy Basia zaczyna opowiadać o swych amerykańskich przygodach i spotkaniach z Indianami, nagle na polanie pojawiają się… tipi! Jesteśmy niedaleko Wymysłowa, miejsca związanego z Sat-Okhiem czyli Stanisławem Supłatowiczem.

Tym razem nie mamy czasu na zwiedzanie, bo chcemy dotrzeć na nocleg do Brdy. Pierwsze podejście robimy na campingu „Zielony Wiatr”, ale ostatecznie decydujemy się zostać na biwaku „Mewa”.

To miejsce zauroczyło nas położeniem i świetnym zagospodarowaniem terenu. Do tego sekcja namiotowa miała własną ławeczkę nad rzeką, idealną na poranną kawę, a ja mogłam się powiesić tuż nad Brdą 😀 Mimo świateł, udało się nam z Michasią odnaleźć na niebie Herkulesa, Smoka i Koronę Północną!

Kończy się dzień...

Kończy się dzień…

"Mewa" - wieczór przy ognisku.

„Mewa” – wieczór przy ognisku.

Łazienka tutaj jest bardzo stylowa!

Łazienka tutaj jest bardzo stylowa!

Dzień 4 Przez knieje. Brda (Mewa) – Tuchola (Stary Tartak)

Tego dnia mieliśmy pogodę jak bollywoodzkim filmie: czasem słońce, czasem deszcz. Na szczęście zaczęło sięod słońca (miło, bo łatwiej się spakować). A do tego dziś dołączał do nas Wojtek.

Moje miejsce hamakowe.

Moje miejsce hamakowe.

Reszta ekipy też miała piękną miejscówkę!

Reszta ekipy też miała piękną miejscówkę!

Gotowi do wypłynięcia.

Gotowi do wypłynięcia.

Tym co mnie fascynowało w spływie Brdą była pustka. Praktycznie żadnych innych kajaków na wodzie! O ile na Krutyni (zwłaszcza w okolicy wsi Krutyń) płynie się czasem w tłumie (nawet i 100 kajaków w zasięgu wzroku) o tyle tu – nikogo! Częściej widzieliśmy czaple niż inne kajaki!

Płynęliśmy odcinek znany mi ze spływu z moimi chłopakami (w 2019 r), choć przyznam, że niewiele miejsc rozpoznawałam. Może dlatego, że teraz poziom wody był trochę wyższy, więc niektóre pnie schowały się pod wodą.

Spływ Brdą to też takie spokojne odcinki.

Spływ Brdą to też takie spokojne odcinki.

Gdy dotarliśmy na polanę w Gołąbku – niebo się oberwało. Mieliśmy więc czas na ugotowanie obiadu i zastanowienie się, co dalej. Postanowiliśmy metodą Scarlett O’Hara – dotrzeć do Tucholi i tam się zastanowić. I to była świetna decyzja, bo Stary Tartak to ogromna polana, zaś w hali są miejsca noclegowe. Czyli deszcz już nie był nam groźny.

Wieczór spędziliśmy tak jak lubimy najbardziej: przy ognisku, patrząc w gwiazdy…

Tego dnia raz słońce, raz deszcz!

Tego dnia raz słońce, raz deszcz!

Gołąbek - my pod wiatą, kajaki pod tarpem (by nie wyjmować z nich wszystkiego)

Gołąbek – my pod wiatą, kajaki pod tarpem (by nie wyjmować z nich wszystkiego)

Deszcz można też przeczekać pod drzewami.

Deszcz można też przeczekać pod drzewami.

Przez takie drzewa też się przepływa.

Przez takie przeszkody też się przepływa.

Mijamy zabytkowy most.

Mijamy zabytkowy most.

Stary Tartak i widok z toalety :D

Stary Tartak i widok z toalety 😀

Nasza hala noclegowa.

Nasza hala noclegowa.

Wieczór przy ognisku.

Wieczór przy ognisku.

Dzień 5 Przez Piekło do raju. Tuchola (Stary Tartak) – Piła Młyn

Ta decyzja wisiała nad nami od początku spływu. Zmierzyć się z Piekłem, czy odpuścić sobie? Spotkany po drodze przewodnik kajakowy mówił, że woda dość wysoka, nie jest bardzo niebezpiecznie, Renata z Ptasiej Wioski Adamkowo uprzedzała, że na tutejszych kamieniach roztrzaskał się niejeden kajak… I bądź tu mądry!

Pamiętałam Piekło z rowerowej eskapady w 2019 roku, nie wyglądało wtedy zachęcająco. Ale skoro stan wody jest wyższy… Może się uda?

Nie jest jakoś znacząco trudniej :D

Nie jest jakoś znacząco trudniej 😀

Na wszelki wypadek postanowiliśmy wypakować rzeczy z kajaka (i tak będziemy tędy wracać ze spływu, więc je zabierzemy). Bo im lżejszy kajak tym łatwiej przemknąć nad przeszkodami, a do tego przed leśniczówką „Świt” jest przenoska. Dwa wielkie dęby zwalone wzdłuż nurtu – nie ma siły by tędy przepłynąć!

Tymczasem Piekło okazało się… dość łatwe. To znaczy jasne, sporo gałęzi, drzew w nurcie, ale dokładnie tak wyglądał poprzedni dzień. Zaś woda zakryła kamienie, więc tylko tabliczka „Piekło” informowała, że tu jest najtrudniejszy odcinek naszego spływu. No i jeszcze była jedna przenoska. Ale co to dla nas!

Dęby przed leśniczówką "Świt"

Dęby przed leśniczówką „Świt”

Trzeba zakasać rękawy...

Trzeba zakasać rękawy…

Przenosimy kajaki!

Przenosimy kajaki!

Na ten odcinek spływu warto mieć sandały - czasem trafi się błoto...

Na ten odcinek spływu warto mieć sandały – czasem trafi się błoto…

Kolejna przeszkoda na rzece.

Kolejna przeszkoda na rzece.

Znowu przenosimy kajaki...

Znowu przenosimy kajaki…

A potem to już luz...

A potem to już luz…

Potem już relaks… Piękne lasy wokół i w końcu docieramy do Piły, gdzie jest koniec naszego spływu (i górnicza wioska!).

Samochód wiezie nas do Swornychgaci gdzie zostawiliśmy auta, jeszcze wspólny obiad i… koniec kolejnej przygody. Spływ Brdą mnie oczarował – chętnie tu wrócę za rok. No i trzeba by odkryć kolejną rzekę. Może Wdę? Jedno jest pewne – wspaniałych miejsc do pływania nam nie zabraknie!

Zajrzyj do wpisów ze spływów Krutynią oraz Czarną Hańczą.
Na portalu Planeta Kobusów znajdziesz wpis ze spływu Krutynią z dziećmi.
Zdjęcie lotnicze otwierające ten post zrobił Krzysiek dronem w 2019 r. 


(c) AfrykAnka.pl

 

Podoba Ci się ten wpis?
Będzie mi miło jeżeli postawisz mi kawę. Serdecznie dziękuję!
Postaw mi kawę na buycoffee.to

Może Cię zainteresuje...

Zostaw komentarz