Praca na katamaranie może być przygodą lub piekłem. Zależy od twego nastawienia i… na kogo trafisz. Na Madagaskarze spotkałam wielu ludzi, którzy od lat wynajmują się jako skiperzy. Czasem podróżują z żonami zatrudniającymi się z nimi jako hostessy, częściej są samotni. Problemem takiego życia zwykle są ciągle przypadkowe kontakty. Obowiązek nieustannego przebywania i dbania o w gruncie rzeczy obcych ci ludzi.
Jeżeli „piekło to inni”, to aby praca ta nie stała się koszmarem potrzeba sporo predyspozycji i po prostu lubienia ludzi. Jak mój skipper dawał sobie z tym radę? Może ten introwertyzm był jego reakcją na tak nieustająco zmienny świat?
Wszak praca na katamaranie wymaga dyspozycyjności dwadzieścia cztery godziny na dobę, nawet jeśli jesteś chory, nawet jeśli nie podobają ci się pasażerowie. To nie ma znaczenia, są przecież twoimi gośćmi. Zdarza się i tak, że akurat nie ma czarterów i wtedy pełna wolność. Prawie pełna, bo przecież trzeba się zająć łodzią, dokonać zaległych napraw. Tak naprawdę od pracy oddalić się nie da.
A jednak gdy na bączku podpływałam do naszej Plaisir du Sud (Przyjemność Południa), czułam satysfakcję. Wprawdzie wśród smukłych jachtów, katamarany są uważane za brzydactwa, ale mają klasę i przestrzeń, którą klienci cenią sobie wysoko, a do tego są znacznie bardziej stabilne, co dla ludzi nie nawykłych do kołysania pokładu jest kolejnym atutem.
Pewnego wieczoru usłyszałam bawiące się nieopodal delfiny. Ich wesołe „puf, puf” wprawiło mnie w cudowny nastrój. Delfinami można zachwycać się bezkarnie, gorzej jest zacząć zabawę z wielorybem. W porcie nieopodal stał jacht, który zaryzykował o jedno zbliżenie za dużo.
Zniecierpliwiony wieloryb machnął ogonem, przetrącając kil i o mało nie zatapiając łodzi. Teraz jacht czeka na gruntowny remont, a jego właściciel śle wściekłe listy do domu. Miał pecha i szczęście zarazem, bo spotkanie morskich stworzeń jest coraz trudniejsze. W czasie trzech miesięcy tylko raz delfiny pływały przed dziobem naszej łodzi, zaś w pobliżu widziałam je raptem kilka razy.
To już nie te czasy z opowieści mego taty, gdy po horyzont ciągnęły się ich stada, a morza pełne były życia. Zanieczyszczenie wód i nielimitowane połowy doprowadziły ten świat prawie do zagłady. „Puf, puf” – delfiny przeganiają złe myśli. Noc jest gorąca i pełna obietnic. Dopiero rankiem okazało się, że ze stojącej obok Marquises 56 ukradziono ponton wraz z motorem. Nam przytrafiło się to kilka tygodni później…
Na jednym z jachtów widnieje flaga z napisem ASDiP. Każdy pływający po tych wodach bez trudu rozszyfrowuje ten skrót: Another Shitty Day in Paradise (Jeszcze jeden cholerny dzień w raju). Mnie pod koniec trzeciego miesiąca dopada skrajne znużenie. Za bulajem widzę kolejną wyspę. Biały piasek, zielone palmy i turkusowe fale. Wioski i pirogi.
Mam dosyć, nawet nie wysiadam bo i po co? Kolejne zdjęcie chat? Mini rozmówki w moim łamanym malgaskim i ich jeszcze bardziej łamanym francuskim? Chyba czas odpocząć od tych przypadkowych widoków, ludzi i wrażeń. Mam dosyć tej powierzchowności kontaktów, chcę choć przez chwilę nic nie robić. Nie mam siły cieszyć się ofiarowanym mi pięknem świata. Ostatni dzień na łodzi spędzam w jedyny możliwy sposób.
Pomagam Alemu robić generalny porządek w lodówce i myć pokład. Ja jutro wylatuję do Polski, on wypływa w kolejny rejs. Zamiast szampana, na pożegnanie wspólna praca i kilka naszych ulubionych piosenek z CD. – Paradis! N’est pas?! (Raj! Czyż nie tak?!) – zażartował rankiem znajomy skipper wracając na swój jacht z zapasami jedzenia przed rejsem. Raj. No tak. Może czasem i czyściec, ale jednak… czasem za nim tęsknię.
Praca na katamaranie – info dodatkowe:
Jeśli chcesz popracować jako skipper / kucharka / sprzątaczka / hostessa, najłatwiej znaleźć zatrudnienie na miejscu, czyli w gdzieś w porcie (najlepiej Europy Zachodniej). Może ktoś będzie potrzebować by przeprowadzić mu jacht do Indii lub RPA? A tam ktoś będzie szukać osoby do prowadzenia czarterów, albo tylko zajmowania się jachtem, gdy właściciel pracuje w kraju?
Wreszcie można także szukać zatrudnienia z własnym jachtem. Wszystko się może zdarzyć, ważne jest by mieć odpowiednie patenty i znać język. Angielski obowiązkowo, każdy kolejny nie zawadzi. A wtedy – a hoj przygodo!
Zobacz wpis o filmie Maiden – niezwykłych regatach jeszcze bardziej niezwykłych kobiet!
Rejsy i czartery na całym świecie organizuje polska firma Blue Salis.
Zobacz jak wygląda wyprawa self drive w Namibii!
(c) AfrykAnka.pl
Podoba Ci się ten wpis?
Będzie mi miło jeżeli postawisz mi kawę. Serdecznie dziękuję!