Taka podróż może być wyzwaniem. Jednak nocny pociąg w Egipcie zaskoczył nas totalnie! Ale po kolei. Dworzec kolejowy Ramzes zbudowano w stylu iście faraońskim. Złoto i monumentalizm, masywne kolumny nawiązują do architektury Karnaku, z sufitu zwiesza się podświetlona piramida.
I jak przystało na faraoński projekt – zupełnie nie przejmuje się on potrzebami ludu. Takimi jak choćby ławki. W wielkiej hali nie ma ani jednej!
Po kilkuminutowym kluczeniu (informacja to towar strategicznie ukryty) udaje się nam znaleźć okienka sprzedaży biletów. Przed nimi rozgorączkowany tłum, jazgot, pokrzykiwania, permanentny stan wojenny. Odczekujemy grzecznie w kolejce kilka minut, tylko po to, by dowiedzieć się, że jako turyści nie możemy pojechać do Luksoru drugą klasą, trzeba iść do innej sali i kupić bilet pierwszej klasy.
– Może jednak…
Zniecierpliwione machnięcie ręką, następny! Idziemy do wskazanej kasy: cena za bilet będzie dwukrotnie wyższa, standard porównywalny, ale nie bardzo mamy inne wyjście. Nocny pociąg w Egipcie to najlepsza opcja czasowa.
Alternatywą jest autobus jadący przez Hurghadę: jakieś 16 godzin, nie warto się szarpać. Tak sobie to racjonalizujemy, by skrócić czas oczekiwania w kolejnej kolejce. I znowu kilka minut, by się tym razem dowiedzieć, że biletów nie ma, musicie kupić sypialne. Kasa tuż obok. Zapowiada się coraz ciekawsza podróż…
Przed kasą dwie osoby, uf, to szybko pójdzie. Radość przedwczesna, bo o ile jeden młodzian faktycznie dość sprawnie się uwinął, o tyle drugi… Kupienie biletu zajęło mu ponad pół godziny niezliczonych połączeń przez komórkę, wykłócania się z kasjerem i pyskówek z coraz dłuższą kolejką. A gdy już, już się wydawało, że kupił, kasjer zwraca mu gotówkę, przedziera bilet i od nowa wszystko wypisuje!
W końcu klient odchodzi żegnany głośnym złorzeczeniem. Nam poszło to dużo szybciej: wystarczyły tylko 10 minut bo bez względu na to co ja mówiłam, kasjerka i tak wiedziała, że może nam sprzedać bilet tylko na przedział sypialny. Jeden pociąg na dobę. Po półtorej godziny w końcu opuściliśmy dworzec z biletami na luksusowy przejazd do Luksoru…
Egipcjanie uwielbiają luksus – nawet jeśli jest on tylko w nazwie. Stąd wśród autobusów z Hurghady do Kairu tylko jeden był „normal” pozostałe zaś to „deluxe”, „royal”, „elite” i „first class”. Rzecz jasna coś tam więcej oferują: wygodne fotele, dużo miejsca, ale czy usprawiedliwia to cenę trzykrotnie większą?
Nocny pociąg w Egipcie to…
To tak naprawdę kilka możliwości (i spora różnica cenowa!). Najtańsza, 3 klasa do Asuanu kosztuje w granicach 50 Le, sypialna kuszetka ponad 350 Le. I oto właśnie na tory wtacza się pociąg najtańszy z najtańszych, wyglądający jak po ciężkich walkach. Zdezelowany i podrdzewiały, po oknach zostało tylko wspomnienie w postaci ułomków szyb, drzwi się nie zamykają. Zresztą jak miałyby się zamknąć, gdy stoi w nich po kilka osób?
Ścisk w środku daje nadzieję na odrobinę ciepła, bo noc zimna, ale najważniejsze, że się jedzie, nie ma co grymasić! I już pociąg znika w ciemnościach, na jego miejsce przyjeżdża klasa I i II. Z peronu różnicy nie widać, pasażerowie siedzą w fotelach zatopieni w książkach, rozmowach lub drzemkach. Przynajmniej mają okna i drzwi zamknięte, choć jeśli szalony konduktor włączy klimatyzację, niechybnie też zmarzną!
Wreszcie wtacza się nasz nocny pociąg w Egipcie. Istny Orient Express. Chłopcy po wejściu do środka aż przysiedli z wrażenia. Bo wystarczy otworzyć wewnętrzne drzwi między naszymi przedziałami i mamy super salonkę! Takim samym pociągiem podróżował James Bond! Słynny agent 007 w filmie Szpieg, który mnie kochał właśnie w takim przedziale stoczył walkę z Buźką, słynnym zbirem o stalowych szczękach.
Michaś zachwycony wyjął misia z plecaka i po kolei mu wszystko pokazuje: i składany stolik, i umywalkę (!), i trzymaki na picie. A Staś w swoim notesiku zapisał: „Dzisiaj jechaliśmy luksusowym nocnym pociągiem”. Chłopcy koniecznie chcą wiedzieć, jak długo będziemy nim jechać? Bo może by się dało do końca wyprawy tak podróżować? Albo na zawsze zamieszkać w pociągu?
Tymczasem steward przynosi nam tace z jedzeniem podanym jak w samolocie. Chłopcy chórem stwierdzają, że to najlepsze jedzenie jakie kiedykolwiek jedli. Jedynie nie pozwalam im tknąć ciastek: wyglądają, jakby czas świetności miały już dawno za sobą. Gdy już wszystko spałaszujemy okaże się, że kawa i soki były płatne dodatkowo, jednak nawet to nie psuje nam humoru! Czasem warto zaszaleć 🙂
Kilka lat później ten zeszyt stał się jedną z inspiracji do stworzenia kreatywnego pamiętnika i przewodnika dla dzieci: „Podróżownik Egipt„
Przeczytaj o naszym rejsie feluką po Nilu.
Trailer pokazu dla dzieci o Egipcie:
(c) AfrykAnka.pl
Podoba Ci się ten wpis?
Będzie mi miło jeżeli postawisz mi kawę. Serdecznie dziękuję!