Jestem trochę zła. Rozumiem, że ktoś chce suszyć spodnie, ale dlaczego nieopodal mego hamaka? Do głowy mi jednak nie przyszło, iż w ten sposób zostałam zabezpieczona przed… słoniami!
Spis treści:
Czasem namiot zwycięża z hamakiem
Kocham spanie w hamaku, ale prawda jest taka, że nie zawsze jest to możliwe. Pal diabli komary, bo przed nimi chroni mnie moskitiera (JUNGLE set firmy Bushmen ma to świetnie rozwiązane), ale często nocuję w parkach narodowych. Na campach, nie ogrodzonych w żaden sposób przed dzikimi zwierzętami.
Na Serengeti nawet nie próbowałam. Nieopodal obozu widzieliśmy lwy – niby małe szanse, by do nas przyszły, ale nie ma co ryzykować. Na campie w Ngorongoro nocą między namiotami pasą się bawoły. Niczym nasze domowe krowy, no ale jednak to dzikie zwierzęta. I nie wiadomo co im do głowy przyjdzie.
Na pustyni Namib niczym nie ryzykowałam – tam co najwyżej obwąchałyby mnie szakale (i zrobiły tak kiedyś, gdy musiałam spać poza namiotem: wokół łóżka polowego rano była masa psich śladów). Tyle, że na pustyni ciężko znaleźć dwa drzewa, by rozwiesić hamak – na szczęście da się rozwiesić go między drzewem i autem.
Jednak zwykle na campach śpi się w namiotach.
W czym namiot ma przewagę nad hamakiem? Bo jest całkowicie zamknięty. I nieprzeźroczysty. Dla zwierząt to coś dziwnego, obco pachnącego, rzecz do ominięcia. Hamak to co innego.
Od świata odgradza cię tylko moskitiera, twój zapach jest doskonale wyczuwalny, a linki na których wisisz, mogą zostać przeoczone. I jak taki słoń albo bawół się w nie zaplącze, może się zdenerwować… Dlatego chociaż kocham hamak, zwykle grzecznie kładę się spać w namiocie.
Obóz w Delcie Okawango
Tym razem popłynęliśmy tradycyjnymi łodziami mokoro na wyspę, by spędzić noc w Delcie Okawango. Wyspa może i była bezludna, ale na pewno nie pozbawiona życia. Pozostawione odchody słoni były tego najlepszym dowodem.
Szare eminencje zostawiły je jakiś czas temu, bo kupy były dość suche, ale skoro odwiedzały to miejsce, mogły tu wrócić. Obchodzę cały obóz szukając gdzie by tu powiesić hamak. Choć wokół tyle drzew i palm, wcale nie jest łatwo o dobrą miejscówkę!
Między kępą drzew jest idealna polanka, ale zajęli ją już nasi polerzy (sternicy mokoro), rozbijając tu swoje namioty. Może dalej od obozu? Ale żelazna zasada przetrwania w buszu mówi, by od obozu się nie oddalać. W tym przypadku nawet 100 metrów to jednak już za dużo. Szkoda, palmy lala były tam idealne. W końcu zawieszam hamak w powieszenie w przecince między krzewami.
Jak odstraszyć słonie?
Robię zdjęcie obozu, gdy w idealnym kadrze za hamakiem widzę… spodnie rzucone na krzak. OMG! Że też akurat tu ktoś musiał je zostawić! No dobrze, zasłonię je gałęziami jak przesunę się z aparatem w bok…
Na zdjęcia wiele czasu nie mam, bo za chwilę idziemy na popołudniowe piesze safari. Tym razem udaje się nam spotkać słonie, zebry, koby moczarowe. Nad nami przelatuje majestatyczny gęsiec, gdzieś w dali słychać trele błyszczaków.
Wieczór spędzamy przy ognisku, rozmawiając do późna. Czyli do jakieś dziewiątej. Bez elektryczności czas płynie inaczej, odmierzany wschodami i zachodami.
Zasypiając widzę nad sobą gwiazdy. Skorpion powoli wędruje po niebie, nieopodal zawisł Krzyż Południa. Dla takich chwil warto żyć…
Rankiem okazało się, że ponoć mieliśmy gości w obozie. Ktoś chrupał, tupał, łaził między namiotami. Tak zeznają ludzie z namiotów, co za pech – wszystko przespałam!
– Wiesz, słonie to raczej nie były. – mówi z namysłem John, nasz przewodnik. – One są tak ciche, że nie ma szans ich usłyszeć. No i nie przychodzą w pobliże ogniska.
– Dobrze, że do mego hamaka nie przyszły! – żartuję.
– Niby jak? – dziwi się John całkiem serio. – Przecież cię zabezpieczyliśmy.
– Mnie? Ale jak?! – teraz to ja jestem zdumiona.
– Spodniami. – John mówi, jakby to była rzecz oczywista. – Pomyśl, gdzie człowiek wydziela intensywny zapach… No więc jak powiesisz spodnie, to słoń będzie wiedział, że tu jest człowiek i ominie to miejsce.
Tak oto poznałam kolejny sekret przetrwania w buszu. Dobrze, że moje anioły stróże nie użyły bielizny do odstraszenia słoni!
Hamak w buszu – porady praktyczne
- Spytaj przewodnika, czy w danym miejscu można spać w hamaku.
- Nigdy nie rozwieszaj hamaka z dala od obozu, chyba, że w tym miejscu nie ma dzikich zwierząt.
- Wybierz model z moskitierą. Moim ulubionym modelem jest JUNGLE set, gdzie moskitiera otula cały hamak.
- Dodatkowo możesz spryskać moskitierę permetryną (np. Moskito Guard Textile)
- Nim powiesisz hamak – spójrz do góry. Palmy kokosowe i drzewo kiełbasiane mają niebezpiecznie ciężkie owoce!
- Jeśli noc zapowiada się chłodniejsza, powieś pod hamakiem THERMO-Blanket. Albo Under quilt (są nawet do -12C). Bo w hamaku nawet w najcieplejszym śpiworze jest chłodno w plecy. Ale jak masz podpinkę, wyśpisz się w cieple.
- Tam gdzie może padać, nad hamakiem rozwieś tarp czyli płachtę biwakową (świetnie chroni też przed słońcem).
- Aparat foto, buty, kosmetyczkę wrzucam do hamaka bagażowego czyli B-COVER™ Gear Sling. Dzięki temu wszystko jest pod ręką i zabezpieczone (np. przed skorpionami).
Hamaki kupisz m.in. w naszym autorskim sklepie NAMIB.pl oraz w firmowym sklepie firmę Bushmen
Zajrzyj do wpisów o hamaku JUNGLE set oraz BushBed (oba zaprojektowane w Polsce przez firmę Bushmen) – testuję je w terenie od 2020 r. i są naprawdę świetne! Widać, że ludzie, którzy je projektują przespali wiele nocy w terenie i o biwakowaniu wiedzą naprawdę sporo!
(c) Anna Olej-Kobus | AfrykAnka.pl
Podoba Ci się ten wpis?
Będzie mi miło jeżeli postawisz mi kawę. Serdecznie dziękuję!