Zwierzęta Afryki – jak powstawała książka

kulisy pracy

Pisanie książek jest dla mnie przygodą życia, bo to niesamowicie twórczy proces. Ale „Zwierzęta Afryki” (opis książki TUTAJ) zafundowały mi prawdziwy rollercoster!

Finisz prac nad książką.

Finisz prac nad książką.

Jak powstaje książka?

Gdy wyruszyłam po raz pierwszy na safari, marzyłam o takiej książce. Aby nie tylko poznać podstawowe fakty dotyczące wagi, wzrostu bądź długości wysiadywania, lecz by ktoś opowiedział mi więcej. Zbierałam przysłowia, legendy, słuchałam opowieści mych przewodników i szperałam po fachowych książkach.

Tyle, że wcale nie planowałam pisać przewodnika! Po pracy nad atlasem zwierząt i roślin do mojej książki „Namibia. Przez pustynię i busz” obiecałam sobie, że nigdy nie dam się wpuścić w analityczne opisywanie świata.

Miejscówka do pracy z widokiem na wschód słońca :)

Miejscówka do pracy z widokiem na wschód słońca 🙂

Na szczęście nie zawsze spełniam swe postanowienia 🙂 W 2021 roku zaczęłam spisywać różne historie z safari. Początkowo miał to być zbiór luźnych opowieści o zwierzętach, ale skoro już znalazłam taką masę świetnych ciekawostek, trzeba było pokazać bohaterów tych historii.

Baobab w Botswanie - doskonałe miejsce do robienia notatek.

Baobab w Botswanie – doskonałe miejsce do robienia notatek.

A skoro opisywałam zebry albo żyrafy, to warto było dodać ze dwa słowa o tym, że są ich różne gatunki. Żeby ludzie jadący na safari mogli je rozróżnić. Z czasem uznałam, że przy opisach innych zwierząt też wypada pokazać ich różne gatunki i tak rozdział po rozdziale, zaczął się wykluwać ten przewodnik.

Przyjęłam zasadę, by o każdym zwierzaku pisać bez uprzedzeń. Pokazując jakim jest fantastycznym dzieckiem Matki Natury i jak bardzo jest potrzebny w ekosystemie. Niewiele osób zachwyca się hienami czy sępami, ale to naprawdę fascynujące stworzenia!

Spis treści czyli jak podzielić zwierzęta?

Po kilku miesiącach pracy moja przyjaciółka Monika (pierwsza czytelniczka i dobry duszek całego projektu) zauważyła, że pomysł aby opisywać zwierzęta alfabetycznie się nie sprawdza.

Bo to leciało jakoś tak:

  • sęp
  • sitatunga
  • skorpion
  • słoń
  • struś
  • ślimak
"Zwierzęta Afryki" - finalny spis treści.

„Zwierzęta Afryki” – finalny spis treści.

Posiedziałam, podumałam, przyznałam jej rację. Zrobiłam bloki: ssaki, ptaki, gady i płazy, owady. Nadal jednak było to radosny misz-masz zwierzaków:

  • gazela
  • gepard
  • gnu
  • guziec

Po przejrzeniu kilkunastu przewodników innych autorów (w końcu świat już od dawna zna takie publikacje), zrobiłam podział, który był prawie idealny. Prawie, bo ptaki były wszystkie razem…

Ptaki doczekały się w końcu podziału.

Ptaki doczekały się w końcu podziału.

Jacek Karczewski – który był konsultantem tych rozdziałów – bardzo dyplomatycznie zasugerował, że oczywiście to moja książka i zrobię co uznam za stosowne, ale jednak ptaki też by wypadało podzielić… Miałam już wtedy dość tego siedzenia, sprawdzania, pisania więc oczywiście to była ostatnia rzecz którą chciałabym robić, tyle, że Jacek miał rację. Ptaki wydziobały sobie zatem kolejny podział.

Po roku pracy, gdy całkiem sporo było już napisane, Monika stwierdziła, że przydałyby się nazwy łacińskie: bo dzięki nim można dojść jaki dokładnie zwierzak jest opisywany. Zatem obok nazw angielskich (te dawałam od początku), trzeba było wszystko jeszcze raz przejrzeć, dopisać, uzupełnić i sprawdzić.

Praca nad słownikiem - czasem poprawki nanosiłam po północy...

Praca nad słownikiem – czasem poprawki nanosiłam po północy…

Wiem, że nic nie wiem

Pracę nad książką zaczynałam z radosnym entuzjazmem neofity. Wiedziałam masę rzeczy, ale ile odkrywałam po drodze! To była wspaniała przygoda, gdy robiąc research znajdowałam takie perełki jak seks wiewiórek przylądkowych albo wampirze skłonności bąkojadów.

Gdy już napisałam mniej więcej wszystko, uznałam, że warto pokazać to ludziom, którzy naprawdę znają się na zwierzętach. Bo ja zwierzaki kocham, ale nie mam żadnego przygotowania merytorycznego (typu studia). Co miało tą dobrą stronę, że nie przesiąkłam fachową terminologią, ale oznaczało też, że popełniałam masę błędów z braku wiedzy lub zwykłą nieuwagę.

Próbka jak wygląda tekst, gdy przeczyta go fachowiec...

Próbka jak wygląda tekst, gdy przeczyta go fachowiec…

Zaprosiłam zatem do współpracy ludzi, którzy wiedzą znacznie więcej oraz piszą książki dla laików o zwierzętach. Szczerze? Dla autora to bardzo stresujący moment, gdy musi poddać swą pracę ocenie innych.

Tyle, że nie pisałam książki przygodowej, a w przewodniku każdy błąd prowadzi czytelników na manowce. Dlatego tym bardziej jestem wdzięczna konsultantom i konsultantkom, że znajdując w tekście błędy (a było tego niestety sporo!), pomagali mi je poprawiać.

Owady po konsultacji.

Owady po konsultacji.

Dziękuję zatem jeszcze raz za dzielenie się wiedzą, życzliwość i wsparcie: Joannie Bagniewskiej, Marii Geremek, Marcinowi Góreckiemu, Jackowi Karczewskiemu, Marcie i Andrzejowi Kepelom, Krzysztofowi Pabisowi, Piotrowi Tryjanowskiemu, Jakubowi Urbańskiemu i Adamowi Zbyrytowi.

Ptaki po fachowym przeczytaniu.

Ptaki po fachowym przeczytaniu.

Pisanie – praca zespołowa

Gdy bierzesz książkę do ręki, zwykle nie zastanawiasz się, że poza autorką, ktoś jeszcze nad tym tekstem czuwał. U mnie były to dwie cudowne dziewczyny. Po napisaniu kolejnych rozdziałów najpierw wysyłałam je redakcji.

Redaktorka to osoba, którą kochasz, ale czasem kochasz jakby mniej. Joasia Rutkowska-Marchewka sprawdzała bowiem nie tylko przecinki, ale też czy nie ma za dużych skrótów myślowych, czy zdania się dobrze czytają, czy nie ma powtórzeń…

Praca redakcyjna czyli może możliwości doboru własciwych słów.

Praca redakcyjna czyli może możliwości doboru własciwych słów.

Gdy robiłyśmy wspólnie rewizję jej poprawek, za każdym razem przypominałyśmy sobie o amazonce na kasztance w Lasku Bulońskim (kto czytał „Dżumę” Camusa pamięta, że było to zdanie cyzelowane w nieskończoność). Czyli że każde, naprawdę KAŻDE zdanie w książce, można zapisać na wiele różnych sposobów. Najważniejsze jednak, by w końcu przestać je cyzelować i iść dalej!

Tyle, że czasem jak poszłyśmy dalej to odkrywałyśmy, że jednak do czegoś trzeba wrócić. Na przykład do skróconego zapisu Afryka Wschodnia i Afryka Południowa (AW i AP), bo tekst niebezpiecznie się nam rozrastał… Bywało zatem i tak, że coś skreślałyśmy, by potem mozolnie to przywracać…

Nasze dylematy, jak zapisać Afrykę :D

Nasze dylematy, jak zapisać Afrykę 😀

Słowa + zdjęcia = skład

Tekst – jest.
Zdjęcia – wybrane.
Czas na skład!

To moment, który kocham najbardziej – gdy wysyłam wszystko do Justyny, a ona składa to w całość. I właściwie za każdym razem jest tak samo: gdy przysyła mi złożony kolejny rozdział to jestem zachwycona, bo jest prawie idealny.

Prawie robi wielką różnicę. Bo przy drugim (i kolejnym) czytaniu dochodzę do wniosku, że jednak inne zdjęcie będzie lepsze, że tu zdjęć za dużo ale tam za mało, słowem zaczyna się dłubanina.

Fazy polowania bielika - trzeba było je obrócić by lepiej się to oglądało.

Fazy polowania bielika – trzeba było je obrócić by lepiej się to oglądało.

Finalna wersja w książce.

Finalna wersja w książce.

Żeby nie było za łatwo, to książka „Zwierzęta Afryki” była naprawdę BARDZO wymagająca graficznie. Trzeba było ustalić całą masę drobiazgów, np jak wprowadzać kolejne stopniowania (gatunek, podgatunek), dobór koloru i czcionki do nazw zwierząt, dopracowywanie takich szczegółów zajmowało naprawdę sporo czasu!

Trochę czasu nam zeszło na ustaleniu makiety (wielkość czcionki, układ zdjęć, jak pokazać przysłowia), dobrze, że zaczęłyśmy od antylop, bo one były dość proste zdjęciowo. Za to przy niezwykłych ssakach żałowałam każdego zdjęcia, które nie wchodziło!

Drobiazgi czynią całość: grubsza czcionka i kolor pomaga w szybszym znalezieniu informacji.

Drobiazgi czynią całość: grubsza czcionka i kolor pomaga w szybszym znalezieniu informacji.

A było z czego wybierać, bo przejrzałam dziesiątki tysięcy zdjęć, z czego do składu wybrałam 7000. A finalnie do książki trafiło ich 650. Dużo, ale ZAWSZE chciałoby się więcej… No i te podmiany, bo może jednak da się lepiej / ciekawiej / trafniej pokazać danego zwierzaka…

Przestawiamy dzioborożce :D

Przestawiamy dzioborożce 😀

Zdecydowałam się sama wydać tę książkę, bo żaden wydawca nie byłby tak szalony. Gdy Justyna powiedziała, że dodając zdjęcia nie zmieścimy się w planowanych wstępnie 400 stronach, powiedziałam: „to się nie zmieścimy, ale musimy pokazać te zwierzęta”.

Kolejne wersje zdjęcia marabuta. Finalnie weszły te na tle zachodu słońca.

Kolejne wersje zdjęcia marabuta. Finalnie weszły te na tle zachodu słońca.

Zdjęcia czyli rozdwojenie jaźni

W 2000 roku porzuciłam świetnie zapowiadającą się karierę w korpo i zostałam niezależną fotografką, bo chciałam opowiadać o świecie zdjęciami. Z czasem odkryłam, że moim prawdziwym talentem jest pisanie, ale wciąż kocham robić zdjęcia.

Na szczęście dla tej książki mam też żyłkę kolekcjonerki, uwieczniając wszelkie spotykane zwierzaki. Z równym entuzjazmem słonia jak perlicę czy żuczka. No dobra, słonia fotografowałam z trochę większym entuzjazmem 😉

Słonie obok auta - kocham takie spotknia!

Słonie obok auta – kocham takie spotknia!

Jednak gdy przystąpiłam do tworzenia tej książki, czasem odkrywałam, że moje zdjęcia nie są wystarczająco dobre. Przeprowadzałam zatem sama z sobą (jako wydawczyni, fotoedytorka i autorka zdjęć) dość schizofreniczne rozmowy.

Anka-autorka chciała oczywiście, by weszło jak najwięcej jej zdjęć.
Anka-fotoedytorka szukała zdjęć jak najlepszych.
Anka-wydawczyni chciała mieć piękną książkę, nieważne czyjego autorstwa będą zdjęcia.

Finalnie z około 650 fotografii w książce, moich jest jakieś 400. Aby zrobić wszystkie ujęcia jakie sobie wymarzyłam, potrzebowałabym jeszcze ze 2 lata pracy i kilku nowych obiektywów. To jak gonienie króliczka: można w nieskończoność 😉

Ciekawska wiewiórka przylądkowa.

Ciekawska wiewiórka przylądkowa.

Korekta, konsultacja, finalizacja

Gdy już widzisz światełko w tunelu i jesteś na ostatniej prostej, to jeszcze czeka cię długa droga do mety. Bo dopiero gdy tekst jest wlany w makietę, widać różne drobiazgi do poprawienia. Tu do akcji wkroczyła Magda Jakuszew, która niezmordowanie tropiła różne literówki (serio, w finalnej rewizji jeszcze znalazła słowo skropion i Arognauta – przestawianie liter to moja specjalność), przecinki, braki nawiasów i całą masę innych drobiazgów. A przy stopniu komplikacji tej książki naprawdę było co robić.

Korekta ptaków: ponad 200 uwag do wprowadzenia...

Korekta ptaków: ponad 200 uwag do wprowadzenia…

Oczywiście po raz kolejny poprosiłam konsultantów, by sprawdzili poprawność tekstu.
Oczywiście znowu wyłapali kolejne błędy (bo czasem potem w redakcji coś się zmieniło i wypaczony został sens).
Oczywiście czasem coś się posypało przy przenoszeniu z komputera na komputer…

Kolejne wersje leciały do Justyny z poprawkami, potem od niej wracały, ja słałam je dalej… Najbardziej lubię pracować w domu, przy moim biurku z dużym monitorem i wysłużoną ukochaną klawiaturą. Ale na końcówce pracy przeglądałam książkę w najróżniejszych miejscach: namiotach, samolotach, samochodach…

Czytam kolejną wersję w buszu.

Czytam kolejną wersję w buszu.

Przerwa na kawę (i dalszą pracę) w lodge.

Przerwa na kawę (i dalszą pracę) w lodge.

Samochód - świetne miejsce do pracy.

Samochód – świetne miejsce do pracy.

Nie zliczę, ile powstało wersji Przewodnik_zwierzeta_finalny. Co najmniej dziesięć, a każda miała być tą najostatniejszą…

„Zwierzęta Afryki” – mamy to!

Jeszcze po drodze kilka rozmów z Marcinem Szymańskim z ExpressMap jak ma wyglądać mapa do książki, bo uwielbiam mapy i chciałam pokazać gdzie są konkretne parki, o których piszę.

Jeszcze ustalenie jaka powinna być okładka (było z 15 propozycji!). Przy czym od początku lampart wygryzł innych kandydatów na główne zdjęcie 😉

Ustalamy, gdzie dać folię na okładce.

Ustalamy, gdzie dać folię na okładce.

Sprawdzenie jak wyświetlają się okładki jako miniatury.

Sprawdzenie jak wyświetlają się okładki jako miniatury.

Jeszcze kilka ustaleń technicznych co do druku (wybór papieru to decyzja strategiczna!), okładki (jest trochę inna niż przy Namibii i USA).

"Zwierzęta Afryki" - próbne wydruki.

„Zwierzęta Afryki” – próbne wydruki.

Po drodze miałam kilka momentów zwątpienia. Serio był czas, gdy po prostu miałam ochotę się poddać i położyć na macie. Ale jak mogłabym wtedy spojrzeć w oczy ludziom, którzy ze mną nad tą książką pracowali?!

Na szczęście czasem wyjeżdżałam na safari. Gdy wracałam, miałam nowe siły do pracy. Na co dzień stosowałam sprawdzoną metodę motywacji: „padłaś, powstań, popraw koronę i zasuwaj dalej”.

Korona poprawiona - wracam na ring.

Korona poprawiona – wracam na ring.

I w końcu nadchodzi ten dzień, gdy z drukarni przyjeżdżają palety, otwierasz książkę i…
Radość. Ulga. Duma. Wdzięczność. Zmęczenie. Szczęście.

To jest ten moment, gdy twoje dziecko zaczyna własne życie. Puszczasz je w świat.

Jestem opowiadaczką historii i dziś przekazuję wam moje opowieści o zwierzętach Afryki. Z autografem kupicie ją w moim autorskim sklepie NAMIB.pl

Mam nadzieję, że dzięki tej książce wasze safari będą jeszcze ciekawsze, bo stara zasada przewodników mówi, że im więcej wiesz, tym więcej widzisz. Safari njema!

Anka

Patroni medialni książki

PS: Ta dziewczynka od zawsze marzyła o podróżach. Ale w najśmielszych snach nie sądziła, że zostanie przewodniczką na safari w Afryce i że będzie pisać książki, inspirujące innych do podróży 😉

Ania, nim została Anką AfrykAnką.

Ania, nim została Anką AfrykAnką.

Kliknij i kup od autorki!

Kliknij i kup od autorki!


(c) Anka Olej-Kobus | AfrykAnka.pl

Podoba Ci się ten wpis?
Będzie mi miło jeżeli postawisz mi kawę. Serdecznie dziękuję!
Postaw mi kawę na buycoffee.to

Może Cię zainteresuje...

Zostaw komentarz