To była pierwsza lekcja jakiej autorowi udzielili miejscowi ludzie: Nigdy nie uciekaj. Ucieka tylko jedzenie. Peter wziął ją sobie do serca i nie raz uratowało mu to życie!
„Ucieka tylko jedzenie”
Trzeba przyznać, że tytuł doskonale oddaje charakter książki. Autor nie sili się na prężenie muskułów, lecz z ogromną szczerością i humorem opowiada o swej pracy. Peter jako młody chłopak przybywa z Australii do Afryki, gdzie z czasem zostaje zawodowym przewodnikiem. Co ciekawe jego nierówna opalenizna przyczyniła się do nadania mu przez miejscowych przezwiska „Lechututu” – to wyjątkowo trafne porównanie!
Wspaniale się czyta o perypetiach autora, zwłaszcza, że wieloletnia praca obfitowała w najróżniejsze przedziwne sytuacje. A to kemping nad Okawango nawiedziła plaga myszy (niewyobrażalna!), a to zadomowił się tam ratel (kuzyn skunksa i podobnie jak on niebezpieczny przy bliskim spotkaniu!), a to turyści zaskakiwali swymi barwnymi osobowościami.
Wśród opowieści przewijają się także wielkie koty: trzeba przyznać, że Botswana to idealne miejsce do bliskich (a czasem bardzo bliskich!) spotkań z nimi!
Jeden z rozdziałów poświęcony jest przygodom ze słoniom. Muszę przyznać, że opowieść o pływaniu między stadem tych olbrzymów wzbudziła we mnie podziw i odrobinę zazdrości 😉
Choć książkę wydano kilka lat temu, nic nie straciła na aktualności. I podejrzewam, że za 20 lat będzie się ją czytać z równą przyjemnością. Sprawdźcie w pobliskiej bibliotece – może mają jakiś egzemplarz. To idealna lektura na jesienne i zimowe wieczory!
Peter Allison, Ucieka tylko jedzenie, wyd. Hachette (2013 r)
Przeczytaj recenzję kryminałów z Botswany „Kobieca Agencja Detektywistyczna Nr 1”
Zajrzyj do opisu naszej książki „Namibia. Przez pustynię i busz”
(c) AfrykAnka.pl
Podoba Ci się ten wpis?
Będzie mi miło jeżeli postawisz mi kawę. Serdecznie dziękuję!