Czy król Antioch, przystępując do budowy na górze Nemrut Dagi, czuł się równy bogom? Jeśli pragnął nieśmiertelności, udało mu się.
Spis treści:
Antioch I nie miał wyjścia. Pochodzący ze strony matki od Aleksandra Wielkiego a ze strony ojca od Dariusza I z Persji – łączył w sobie tradycje Wschodu i Zachodu. Aby uhonorować bogów swych przodków, musiał na szczycie góry Nemrut Dagi wznieść dwa ołtarze. Jeden patrzący na wschód, drugi na zachód.
Dynamitem w tajemnicę
Wąska droga doprowadza do zbocza góry, której szczyt wyraźnie odcina się od pozostałych. Usypany z kamieni jest tumulusem, grobowcem kryjącym… no właśnie nie bardzo wiadomo co kryjącym w sobie.
Przez dziesięciolecia znany był jedynie pasterzom, którzy z respektem podchodzili do kamiennych bogów. Potem w roku 1881 dwie niezależne komisje naukowe jakie tu trafiły słały sułtanowi raporty o dziwnym znalezisku na terenach jego królestwa. Wtedy jeszcze posągi stały nienaruszone.
W połowie XX wieku głowy walały się po tarasach, oddzielone od tułowia trzęsieniem ziemi. Amerykańska archeolog Theresa Goell wjeżdżała tu na osiołku, robiła szkice, notatki i za wszelką cenę pragnęła wydrzeć górze jej tajemnicę. Posunięto się nawet do użycia dynamitu, by dostać się do jej wnętrza.
Na próżno. Dym opadł, kamienie się osypały czyniąc szczyt niższym o pięć metrów, ale nic więcej nie wskórano. Jakby król Antioh postanowił na wieki skryć przeszłość…
Magia zachodu słońca
Niebo czerwienieje odbijając się purpurą w toni jeziora u naszych stóp. Tama Attaturka na rzece Eufrat (jedna z największych na świecie) zmieniła oblicze tych terenów przynosząc życiodajną wodę na pustynię. To dzięki niej na dole znajdziemy pola bawełny, choć jednocześnie ku rozpaczy archeologów skryła pod sobą niezliczone tajemnice.
Gdzieś tam, pod lśniącymi falami leżą ukryte na wieki ruiny miasta Samsat, dawnej stolicy królestwa Kommagena którym władał Antioch I.
Wokół słychać wielojęzyczny gwar. Kilka miejscowych dziewczyn ustawia się do pamiątkowego zdjęcia: podnoszą ręce w górę tworząc z dłoni znak serca. Jedne w dżinsach i z rozwianymi włosami, inne skryte pod płaszczami i chustami.
Mamy szczęście, będąc tu w październiku. Chmury, które zaledwie dwa dni wcześniej o mało nie zrujnowały naszego lotu balonem, teraz tworzą wymarzoną scenografię zachodu słońca. Gdy czerwona kula znika za horyzontem rozpoczyna się szybki odwrót. Ludzie schodzą by dojechać na zamówione w hotelach kolacje, by zdążyć jeszcze wysłać maile i zejść ścieżką za dnia, ale nie wiedzą ile tracą. Prawdziwy spektakl dopiero się zaczyna.
Najpierw niebo. Z wolna nabiera purpurowych barw, pierzaste chmury zdają się płonąć. Ogniste pręgi obejmują czerwoną poświatę całą górę. Potem niebo ciemnieje, zasnuwa się granatem, tam gdzie był błękit jeszcze jaśnieją delikatne smugi, pod nimi rozpalają się światełka.
Ten bliższy rój świetlików to Kahta, miasto najczęściej wybierane jako punkt wypadowy na Nemrut Dagi. To dalsze, po lewej stronie to Adiyaman. I jeszcze poświata nad niezmierzonymi wodami jeziora Attaturka, z góry wyglądającemu niczym jasna kreska na tle czarnych gór. Góra zmienia skalę całego świata. Tylko kamienni bogowie patrzą z bezbrzeżną obojętnością na swą krainę.
Nemrut Dagi o wschodzie
– Ja się zabiję, ale po co? No mamy to, lepszych zdjęć nie zrobimy… – powiedzieć, że Krzysiek nie jest entuzjastą wschodu słońca nad Nemrut, to nic nie powiedzieć.
– Kochanie, no to zostań w hotelu, ja pewnie nigdy już tu nie wrócę, muszę to zobaczyć.
W sumie sama nie wiem czemu się upieram. Ma rację, zdjęcia mamy świetnie, ale… być tak blisko i nie spojrzeć na powstający z mroku nocy świat? Czuję, że byłby to niewybaczalny grzech zaniechania.
I znowu wędrówka ścieżką w górę, tym razem w dole widzimy srebrny rogal księżyca zawieszony nad światełkami miasta. Aparat nie jest w stanie oddać niezwykłości tego obrazu, to jedna z chwil, którą po prostu trzeba zapamiętać. Na tle blaknących z wolna gwiazd rysuje się majestatyczny szczyt.
Kamienny taras okupuje już z pięćdziesiąt osób. Jedni otuleni kocami, inni w śpiworach, prawie wszyscy z aparatami. I znowu chmury są naszymi sprzymierzeńcami, stając się kurtyną, na której słońce maluje swe barwy.
Najpierw bladoróżowy, potem pomarańczowy przechodzący w kolor płynnego złota. Góry w dole wciąż pozostają czarne, tylko wody jeziora odbijają wiernie kolor nieba. W pewnej chwili zbiorowe westchnienie wita jasną kulę, która wspina się coraz szybciej do góry. Twarze posągów oblewa ciepłe, żółte światło…
Kommagena – zapomniane królestwo
Arsemia, me imię to Arsemia… szepcą kamienne napisy. Tu było miasto piękne i potężne, stolica królestwa Kommageny… Szukamy pozostałości po dawnym królestwie.
Nasz przewodnik wiedzie nas ścieżką ku kamiennej płaskorzeźbie. Oto pan i władca Mitrydates I Kallinikos (ojciec Antiocha I) ściska dłoń najsłynniejszemu z herosów: samemu Herkulesowi. Najbardziej niezwykłe w tym wizerunku jest to, że powstał ponad 2000 tysiące lat temu, a kamień przetrwał stulecia niemal nienaruszony.
Czas nie wygładził fałd królewskiej szaty zdobionej w gwieździste wzory, nie zatarł włosów na brodzie Herkulesa. Dłonie splecione w mocnym uścisku trwają na przekór mijającym wiekom.
Niedaleko nich widoczne jest wejście do tunelu. Kto wie ku jakim sekretom prowadzi? Wokół wejścia cała ściana pokryta napisami. Po Arsemi, letniej stolicy królestwa Kommageny niewiele pozostało: ruiny zamku, napisy wyryte w kamieniach, niknące wewnątrz góry tunele.
I legenda potężnego królestwa, które przeminęło jak tyle innych przed nim… Mitrydates II, syn Antiocha I też chciał pozostawić ślad po sobie: wzniósł ziemny kopiec (Karakush tumulus) dla kobiet swego życia gdzie pochował matkę, siostrę i córkę. Ich spokoju po wsze czasy strzegą obeliski, na jednym z nich wciąż widać kamiennego orła.
Na innym widnieje posąg byka, ważnego symbolu perskiej religii. Zgodnie z wierzeniami Bóg Światła stworzył świat poświęcając kosmicznego byka a wszystkie żywe stworzenia powstały z jego krwi.
Pora ruszać dalej. Gdy mijamy kolejne serpentyny dawnego królestwa, za nami zostaje skąpany w słońcu, idealnie trójkątny szczyt Nemrut Dagi. Jeszcze przez chwilę widoczny, nim skryją go kolejne pasma gór. Dla ludzi, którzy tworzyli na nim ołtarze bez wątpienia był siedzibą bogów. Dla mnie pozostał uosobieniem tajemniczego, mistycznego Orientu.
Naszą zdjęciową relację z Nemrut Dagi znajdziesz tutaj:
Zdjęcia do tego wpisu są zrobione przeze mnie i Krzysztofa Kobusa / TravelPhoto.pl. Opowieść o Nemrut Dagi jest częścią naszego pokazu z Turcji „Czy święty Mikołaj lubił tulipany?” Wybierasz się do Turcji? Poznaj niezwykłe miasto proroków Sanliufra, uratowane Pamukkale oraz skalne kościoły w Kapadocji.
Fortuna z warkoczem wokół głowy, brodaty Zeus i Antioch w wysokiej czapce
(c) AfrykAnka.pl
Podoba Ci się ten wpis?
Będzie mi miło jeżeli postawisz mi kawę. Serdecznie dziękuję!