Tu nawet nie trzeba jechać na safari, by spotkać zwierzęta. W parku South Luangwa są wszędzie. Także obok domku na campingu. W październiku 2022 będę prowadzić tu safari: zajrzyj do Wyjazdy z AfrykAnką po szczegóły!
Spis treści:
Gdy słoń zasłoni drogę
Siedzę z kawą na ganku domku, a sto metrów ode mnie stado słoni zjada śniadanie. Malutki słonik już zmęczył się upałem więc na chwilę się kładzie. Istna sielanka, ale jak zwierzaki przyszły tu na dłużej, to będę potrzebować asysty, by pójść na moje śniadanie!
Bo zasada we wszystkich lodge i campignach jest taka sama: tam gdzie są dzikie zwierzęta, ludzie nie chodzą sami. Za to miejscowi strażnicy często znają te stworzenia od małego i wiedzą, jak przy nich postępować. (O słoniach więcej TUTAJ)
Trzeba przyznać, że PN South Luangwa to miejsce, gdzie spotkanie ze słoniami jest gwarantowane. I nie tylko w parku, bo regularnie odwiedzają pobliskie miasteczko Mfue. Czym doprowadzają mieszkańców do rozpaczy, bo depczą im pola i wyjadają warzywa z ogródków…
Zasadzka bielika
Pod wielką akacją widzimy stos piór: jakby ptak skręcił sobie kark. Tylko głowy nie widać, za to skrzydła przypominają namiot. Wygląda to bardzo dziwnie…
– Powinniśmy coś zrobić? – pytam przewodnika.
– Tylko obserwujcie! – Billy uważnie przygląda bielikowi leżącemu dosłownie kilka metrów od nas. – To pułapka: jakiś zwierzak pomyśli: jaki miły cień! Schowa się do środka i to będzie jego ostatni błąd…
– Co?! To może poczekamy aż się ruszy?
– Wiesz, on potrafi tak leżeć ze dwie, trzy godziny…
Aż tyle czasu nie mamy, a żelazna zasada na safari brzmi: nie przeszkadzaj zwierzętom, by zrobić zdjęcie. Zostawiamy orła na ziemi. Przez cały czas ani drgnął! W tworzeniu pułapek jest naprawdę dobry!
Polowanie warana
Czasem zatrzymujesz się, by sfotografować jakieś zwierzę, a im dłużej się rozglądasz, tym więcej widzisz. Zatrzymała nas mama żyrafa z maluchem, bo tylko w parku South Luangwa występują żyrafy Thornicroft (zwane też rodezyjskimi żyrafami). O żyrafich ciekawostkach pisałam TUTAJ.
Jest ich zaledwie 550, a od innych stad żyraf dzielą je setki kilometrów! To jedyna taka populacja żyraf na świecie, zaś w niewoli nie ma ani jednej! Gdy zachwycaliśmy się ich deseniem, nagle obok drzewa coś przemknęło.
To mangusta strojna (nowa nazwa to galerelka smukła – kto to wymyślił?!) z charakterystycznymi ciemnymi włosami na ogonie. Znikła po chwili, za to niedaleko pojawił się waran nilowy. I zanim się zorientowaliśmy – upolował żabę!
Zaczęła się nierówna walka, bo gad kręcił głową by ogłuszyć ofiarę, a gdy na chwilę rozluźnił uścisk szczęk – żaba rzuciła się do ucieczki. Nieudanej niestety dla niej…
Oko w oko z lampartem
Nasz kierowca nagle staje. Lustrujemy okolicę: drzewa, trochę krzaków, w dali jakaś zebra skubie trawę. Nic ciekawego nie widzimy, ale Billy (jak wszyscy afrykańscy przewodnicy!) ma „african magic eye”, choć raczej jest to instynkt wytrenowany podczas niezliczonych safari.
– Widzicie to wielkie drzewo? Na gałęzi po prawej stronie, nad tym suchym konarem. Lampart! – Billy patrzy na nas rozbawiony, bo na naszych twarzach jak w książce może przeczytać od: „Ale gdzie, nie widzę” przez „Naprawdę jest!” po „Niesamowite, jak on go wypatrzył?!”
Lampart obserwuje nas przez liście, ciężko jest zrobić mu dobre zdjęcie, ale po kilku minutach wstał, przeciągnął się jak na kota przystało, po czym zaczął schodzić. Niełatwo jest utrzymać na pazurach 70 kilo czystych mięśni!
O lamparcie przewodnicy mówią, że to „duch buszu”. Jeśli nie chce być widziany, możesz stać trzy metry obok i nawet go nie dostrzeżesz! I to spojrzenie… Mierzy się z ludźmi jak równy z równym, gdy patrzy ci prosto w oczy, aż ciarki przechodzą po plecach.
Ten kot potrafi wykonać skok na odległość ośmiu metrów i wysokość trzech, a w czasie polowania może osiągnąć prędkość ok. 60 kilometrów na godzinę. Na szczęście nie zamierzał polować na nas. Przeszedł obok auta, po czym znikł w płowych trawach.
Hiena – Braveheart
Leżała na drodze i wyglądała jak kupka nieszczęścia. Na chwilę podniosła łeb by na nas spojrzeć, po czym zrezygnowana znów się położyła. Nie spodziewałam się, by dożyła kolejnego poranka.
– Ona? Od tygodni przypomina cień, ale ciągle daje radę! – zapewnił mnie Herman, szef naszego campingu. – Zobaczysz, zaskoczy nas wszystkich! – śmieje się Herman.
Trzy tygodnie później byłam na lotnisku z kolejną grupą, wracając znowu do Zambii. I co za zbieg okoliczności: nim wsiadłam do samolotu dostałam od Hermana film, potwierdzający prawdziwość jego słów. Hiena obroniła się przed stadem likaonów! Zresztą zobaczcie sami:
Nasza Braveheart wygrała kolejny dzień życia…
– A nie mówiłem! – Herman był tak zadowolony, jakby on sam uratował „naszą” hienę. – To naprawdę twarda sztuka.
– Prawdziwie Waleczne Serce! – potwierdzam. – Daj mi znać, jakby ktoś ją znów spotkał w parku.
– Jasne, powiem wszystkim rangerom by mieli oczy otwarte.
Jednak nikt później już jej nie widział.
Życie w wodzie
Safari w South Luangwa nigdy nie jest nudne. Zmienia się krajobraz, a że często ogląda się oczka wodne, prawie zawsze coś się tu dzieje. A to gęsi egipskie wyprowadziły dzieci na posiłek, niedaleko wędruje długoszpon afrykański.
W jednym miejscu widzimy hipopotamy wystające z drobnych liści. Oblepiły ich głowy, przez co zwierzaki wyglądają uroczo! A do tego ptaki traktują je niczym wyspy: na grzbietach przysiadają czaple i warugi.
W innym miejscu widzimy śpiące hipopotamy. Pełna błogość i nawet bąkojady patrolujące ich głowy nie są w stanie ich obudzić! Patrzę na ogromne cielska i jak zawsze zdumiewa mnie, że choć żyją w wodzie, nie potrafią pływać. To dlatego nie zobaczycie hipopotama w głębokim jeziorze. Ale może uda się wam zobaczyć hipopotama z patykiem (zobacz wpis: telenowela znad Luangwa)
Choć rzeka wydaje się idylliczna, w wodzie czają się krokodyle. I lepiej nie ryzykować spotkania z nimi! Dlatego wysiadamy na wysokiej skarpie, w miejscu gdzie możemy delektować się zachodem słońca i dobrym drinkiem.
South Luangwa – nocne safari
W ciągu kilku minut robi się ciemno. Dla drapieżników zaczyna się czas polowań. W oczach lwów i lampartów jest więcej pręcików (pomagających w widzeniu nocą, ale nie rozróżniających barw) niż czopków (odpowiadających za widzenie w dzień i percepcję barw). Dlatego nocą widzą kilka razy lepiej niż ludzie!
W pewnym momencie przewodnik kieruje światło na zarośla, zza których wychodzą lwice. Być może te same, które spały w południe, a ich czerwone pyski świadczyły, że polowanie się udało. Gdy odjechaliśmy, nieopodal zobaczyliśmy bawoły. Jeden z nich wyraźnie kulał, a po nodze sączyła się krew. Tym razem uszedł z życiem, ale będzie potrzebować sporo szczęścia, by wyzdrowieć.
Na drzewie widzimy puchacza mlecznego. Największa sowa Afryki potrafi latać ze zdobyczą ważącą nawet 1,8 kg! Jest postrachem guźców i werwet, bo poluje też na nie, zaś mniejsze zwierzęta połyka w całości.
– Mówimy, że sowy polują, ale to nieprawda. – mówi nam przewodnik. – Dla nich złapanie ofiary, to jak dla nas wzięcie krakersów z półki w sklepie. Żaden wysiłek, bo one po prostu WIEDZĄ gdzie czeka na nie posiłek. Więc co to za polowanie?
Patrzenie na wprost umożliwia sowom widzenie przestrzenne (stereoskopowe), dzięki czemu lepiej oceniają odległość, potrafią też „słyszeć w 3D”, bowiem ich uszy są asymetryczne. Ich ofiary (nawet w nocy!) są bez szans.
Ale prawdziwym mistrzostwem było odnalezienie na krzewie… kameleona uszatego! Jak nasz przewodnik dostrzegł go z jadącego auta nie mam pojęcia, być może po prostu pamiętał, że ten krzak jest rewirem zwierzaka. Choć dla nas w nocy wszystkie krzaki wyglądały tak samo!
Byłam na safari w wielu parkach, ale mam wrażenie, że South Luangwa zawsze zaskakuje mnie nową historią i niezwykłymi spotkaniami!
Jedziesz do Malawi / Zambii? Polecam przewodnika Billy Nkhoma (doskonały znawca zwierząt, przewodnik z wieloletnim doświadczeniem i zna wszystkich których warto znać), znajdziesz go na whatsupp: + 265 996 42 7314
Więcej afrykańskich opowieści znajdziesz w mych książkach „Zwierzęta Afryki. Przewodnik na safari” oraz „Namibia. Przez pustynię i busz„.
(c) AfrykAnka.pl
Podoba Ci się ten wpis?
Będzie mi miło jeżeli postawisz mi kawę. Serdecznie dziękuję!