Zacznijmy od tego, że Hollywood zrobiło religii voodoo paskudny czarny PR. W niezliczonej ilości horrorów klasy C stworzyło wizerunek nie mający nic wspólnego z rzeczywistością.
Spis treści:
Co znaczy voodoo?
To religia taka jak wiele innych. Jest w niej najwyższy Stwórca, jest panteon loa – pomniejszych duchów (jak w chrześcijaństwie święci), są domowe fetysze (jak u nas kapliczki przy domach) i miejsca kultu (jak sanktuaria, choć często wyglądają niepozornie).
Voodoo (nazywane też vodun – duch), wyznawane przez 60 mln ludzi. Benin jest jedynym krajem, gdzie ma status religii narodowej. Co więcej tutaj ludziom zupełnie nie przeszkadza łączenie różnych religii. W Ouidah wierni ze Świątyni Pytonów idą na mszę do chrześcijańskiego kościoła i odwrotnie. Polityk może deklarować się jako katolik, co nie przeszkadza mu w byciu jednocześnie animistą czy wyznawcą voodoo. Bo bóstwa voodoo nie są zazdrosne i pozwalają ludziom na wolny wybór.
– Tak dokładnie to voo oznacza „bądź wolny” zaś doo to „dobre życie”. – wyjaśnia mi Basia Kwiatek z EDU Afryka, która od wielu lat mieszka w Beninie. – Czyli można by powiedzieć, że voodoo oznacza „wolność i dobrostan”.
Do negatywnej opinii voodoo z pewnością przyczynił się fakt, że ofiary dla loa są składane z krwi (niektóre fetysze oblepione krwią i piórami mogą wyglądać złowrogo). Również niektóre ceremonie – jak połykanie ognia – z pewnością budziły lęk wśród właścicieli niewolników. A jeśli coś ich przerażało – należało ich w tym lęku utrzymać i z pewnością nikt im nie tłumaczył niuansów tej religii.
Bóstwa i laleczki
– W tej religii jest masa bóstw, a każde ma swoje rytuały, adeptów, tańce, rytmy czy kolory. Na przykład wyznawcy Mami Wata (bóstwa wody) noszą białe stroje, a wyznawcy Hebiesso (boga ognia i piorunów) noszą kolory czerwone. – opowiada Basia.
– Na południu Togo i Beninu znajdziemy Legbę – to strażnik i opiekun danego miejsca, chroniący ludzi przed złem. Za to bóstwem nocy (pilnującym pokoju w rodzinie) jest Zangbeto – przedstawiany podczas ceremonii w postaci wirujących snopków. Co ciekawe widziałam wiele ceremonii gdzie podnoszono te snopki i w środku nie było nikogo. Kto więc wprawia je w ruch? Czary? Duchy?
Chyba nikt na świecie nie zna wszystkich bóstw voodoo – na co dzień wystarczy znać tylko te, które nas otaczają. W sumie to całkiem logiczne. A słynne laleczki? Tu wyjaśnień jest wiele: przedstawiają loa na domowych ołtarzach, bywają też łącznikiem ze światem zmarłych a podczas ceremonii używa się ich np. by kogoś uleczyć. Wedle wierzeń w Beninie laleczki są zmarłym członkiem rodziny.
– Laleczka to piękny symbol pamięci o bliskich, którym nie dane było żyć tak jak nam – twierdzi Basia. Co nie zmienia faktu, że laleczki voodoo jakie widziałam na targu fetyszy w Lome wyglądały dość… upiornie.
Ceremonia w wiosce
Przy granicy Togo z Beninem z ekipą TORRE odwiedzam wioskę, gdzie trafiamy na ceremonię voodoo. Nim wejdziemy starszyzna prosi miejscowe loa o zgodę. Po chwili zapraszają nas na niewielki placyk.
Muzycy podają rytm, co jakiś czas ktoś wychodzi na środek i tańczy. Patrzę z podziwem na staruszki, tak wspaniale się ruszające. Choć ich ciała są pomarszczone wiekiem, to dusze mają niezmiennie młode! – W każdej chwili ktoś może zostać zawładnięty duchami i stać się łącznikiem między światem ziemskim a duchowym – tłumaczy Noe, nasz lokalny przewodnik.
Niuanse tej ceremonii wymykają się nam: ale jesteśmy zafascynowani atmosferą jaka tu panuje. Zaczynam rozumieć słowa często powtarzane przez wyznawców voodoo: „W waszych Kościołach modlicie się do Boga; w naszej świątyni voodoo stajemy się bogami!” Każda z tych osób jest pełna radości, która i mi się udziela.
Modlitewny trans
Nagle na placyku powstaje zamieszanie. Jedna z kobiet osuwa się nieprzytomnie. Po chwili dołącza do tańczących – ale jest kimś zupełnie innym. Jeszcze przed chwilą nieśmiało się uśmiechała, a jej twarz była ujmująco łagodna. Teraz jest władcza, zdecydowana i majestatyczna. Trans odmienił ją zupełnie.
Wędruje między tańczącymi, to dołączając do nich, to stając w zamyśleniu. Czasem wchodzi do świątyni z fetyszem wioski, czasem opiera się o drzewo. Wygląda, jakby naprawdę była w zupełnie innym świecie. Robimy zdjęcia usiłując uchwycić ten niezwykły klimat tanecznej modlitwy.
Taneczne podziękowanie
Po dłuższym czasie pora kończyć naszą wizytę, choć ja mogłabym tu trwać bez końca, zatopiona w hipnotycznej muzyce. – Chcesz zatańczyć? – pyta siedząca obok mnie kobieta. Mam trochę wątpliwości: to jak wchodzić tym ludziom z butami w ich życie, ale z drugiej strony – są bardzo otwarci na naszą obecność. Pytam Noe czy to będzie w porządku, jak dołączymy do tańczących. Jest zachwycony tym pomysłem.
– Oni wiedzą, że dla białych voodoo to magia i czary. I że tego nie rozumiecie i często źle o tym mówicie. Więc jak zatańczycie, to będzie super!
Nie ma wyjścia! Razem ze mną na placyk wychodzą Andrzej i Jurek – jak zdjęli koszulki to wzbudzili entuzjazm wszystkich zebranych! Ja aż tak daleko się nie posuwam, choć czuję jak pot zalewa mi twarz. W tym momencie podchodzi kobieta z ręcznikiem. Osuszała nim twarze tancerzy, materiał wygląda jak bura ścierka a jednak… pachnie kwiatami!
Gdy nadchodzi czas rozstania długo ściskamy sobie dłonie. A ja wiem jedno: voodoo to naprawdę wolność i dobro!
Obejrzyj wykład Basi Kwiatek o voodoo.
Jeśli chcesz dowiedzieć się więcej o podobieństwie chrześcijaństwa i voodoo koniecznie przeczytaj ten wpis.
Przeczytaj, jak wyglądało spotkanie z Żywymi Duchami w Beninie.
Opodróży do Togo i Beninu pisałam w magazynie 2/2021 Traveler National Geographic
(c) AfrykAnka.pl
Podoba Ci się ten wpis?
Będzie mi miło jeżeli postawisz mi kawę. Serdecznie dziękuję!