Śladami świętego Mikołaja

Święty Mikołaj istniał naprawdę. Tyle, że wyglądał zupełnie inaczej niż współczesny marketingowy Santa Calus i żył nie w krainie lodu, lecz na terenie dzisiejszej Turcji.

Portret Mikołaja w kościele.

Portret Mikołaja w jego kościele.

W poszukiwaniu Myry

Z miasteczkiem Demre (położonym między słynnymi kurortami Antalya i Bodrum) jest spore zamieszanie. Jeszcze kilka lat temu nosiło miano Kale (mało oryginalna nazwa, jako że Kale to po turecku skała – tak mogłoby się nazywać co drugie miejsce na wybrzeżu!). Zatem w 2005 roku Demre zastąpiło Kale, ale jeszcze wcześniej (jakieś 2000 lat wcześniej!) była tu Myra.

To miejsce zasłynęło dzięki człowiekowi, który do historii przeszedł jako Mikołaj, a na przełomie III i IV w był biskupem Myry (Miry). Tym, którzy wątpią w jego istnienie (w końcu podczas soboru w 1969 roku usunięto Mikołaja z listy oficjalnych świętych Kościoła Katolickiego) polecam artykuł TUTAJ.

Myry (Miry). Pomnik św. Mikołaja w Demre.

Pomnik św. Mikołaja w Demre.

Spotkanie z Mikołajem

Przyjechaliśmy późnym wieczorem, nie damy rady już dziś niczego zobaczyć, trzeba szybko znaleźć nocleg. Przy głównym placu widnieje szyld Hotel Salin. Wygląda, jakby należał do sieci hoteli FWP. Ten sam zapach zapomnienia, ta sama uroda niepotrzebnych dekoracji. Za to recepcjonista – genialny! Wprawdzie nie mówi po angielsku, ale od czego rozmówki i ręce. Gdy negocjujemy wynajem pokoju (60 lirów za obszerną czwórkę) oczka naszych synków robią się coraz większe.

– Mamo! Czy to jest święty Mikołaj? – pyta Staś
– Baba Noel! – mruga porozumiewawczo okiem recepcjonista, doskonale świadom kogo przypomina.

Ta sama siwa broda, pogodne oczy i poorana zmarszczkami twarz. Tylko zamiast czerwonego stroju nosi dżinsy i koszulę, no i postura nie ta, bo jako rybak przez całe życie ciężko pracował. Jakbyśmy chcieli to nas może zabrać na łódź, ale tu niestety kończy się zasób znanych nam słów i nie udaje się dokładnie umówić. A potem nasz Baba Noel i mimo wypytywania nie udaje się nam go odnaleźć. Jaka szkoda – rejs z Mikołajem, to dopiero byłaby przygoda!

Restauracja w Demre - obowiązkowo z Mikołajem!

Szczęśliwa liczba trzy

Ten prawdziwy Mikołaj przez wieki był czczony jako dobrotliwy biskup, choć miał na sumieniu zniszczenie świątyni bogini Artemidy będącej swego czasu najwspanialszą w Myrze. A przecież mógł zmienić tylko imiona na ołtarzach, jak czynili to Turcy zdobywający chrześcijańskie świątynie, dzięki czemu dziś Hagia Sofia w Istambule zachwyca wspaniałością.

Mikołaj miał wyjątkową słabość do cyfry trzy: trzem ubogim pannom podrzucił sakiewki dając szansę na zamążpójście, uwolnił trzech niesprawiedliwie uwięzionych wojskowych, uratował przed śmiercią trzech młodzieńców i wskrzesił trzech innych (zabitych za niezapłacenie rachunku w gospodzie).

Mikołaj - babuszka.

Mikołaj – babuszka.

Stąd w jego ikonografii pojawiają się trzy złote kule na księdze, trzy jabłka, trzy sakiewki lub trójka dzieci. Szczególnie czczony jest w prawosławiu, gdzie jest jednym z najważniejszych świętych. Jego ikony znajdziemy praktycznie wszędzie a ich ilość na statkach greckich armatorów wskazuje stanie techniczny jednostki: jeśli mostek kapitański chroni jeden św. Mikołaj – można płynąć. Jeśli dwóch – ryzykujesz wchodząc na pokład. Jeśli jednak zobaczysz trzy ikony to już tylko opiece świętego będziesz zawdzięczać szczęśliwe dotarcie do portu…

Ikony z wizerunkiem świętego.

Ikony z wizerunkiem świętego.

Pusty sarkofag

Wyruszamy do kościoła św. Mikołaja, a ja się głowię po drodze jak opowiedzieć jego historię dzieciom, nie odbierając im wiary w magię świętego od prezentów? Przez całe dzieciństwo starałam się go zobaczyć (w czym skutecznie przeszkadzali mi moi starsi kuzyni), dziś chłopcy czekają z tą samą nadzieją na spotkanie.

W końcu z Krzyśkiem wymyślamy opowieść jak to Mikołaj żył tu i pracował, po czym upały tak go zmęczyły, że wyruszył do dalekiej Laponii. Zresztą jego reniferom też tu byłoby za ciepło, a przecież bez nich jak mógłby rozwozić prezenty? Niestety kościół chłopcom „prawdziwego” kościoła nie przypomina, wręcz Michaś oburzony stwierdza, że to ruina jakaś a nie porządny kościół. I już muszę poskramiać zapędy bratobójczej walki, bo wiadomo, że jak tylko dzieci się nudzą to szybko przechodzą do rękoczynów.

Kościół św. Mikołaja.

Kościół św. Mikołaja.

Wewnątrz zachowało się sporo malunków.

Wewnątrz zachowało się sporo malunków.

Tymczasem ze ścian patrzą złoci święci, kolumny pysznią się misternymi kapitelami. Kościół rozrasta się niczym miasto: tu dziedziniec, tam nawa główna, obok jakieś przejścia… Wreszcie widzimy sarkofag, przed którym bezustannie tłoczą się rosyjskie wycieczki.

Kamienna trumna jest pusta, wyłamany kawał boku to osobliwa pamiątka po wykradzeniu ciała świętego. Cenne relikwie (cenne dosłownie, bo jego ciało wydzielało cudowną mirrę!) przewieziono do Bari, gdzie znajdują się do dziś. Wprawdzie rząd Turcji występuje o ich zwrot, ale kto by się wyrzekł takiego źródła dochodów?

Pusty sarkofag.

Pusty sarkofag.

Trwa więc Mikołaj rozpięty między Wschodem a Zachodem, między dawną Myrą a współczesnym Bari. Tutaj wciąż jeszcze jest bardziej święty niż handlowy, choć na straganach w drodze do kościoła piętrzą się jego niezliczone wizerunki. Ikony, magnesy na lodówkę, mikołajko-babuszki i… tykwy malowane w Santa Clausa!

Przeczytaj o niezwykłych domach-ulach w mieście Harran w Turcji. Relacja z naszej podróży po Turcji jest na portalu Planeta Kobusów TUTAJ.


(c) AfrykAnka.pl

Podoba Ci się ten wpis?
Będzie mi miło jeżeli postawisz mi kawę. Serdecznie dziękuję!
Postaw mi kawę na buycoffee.to

Może Cię zainteresuje...

Zostaw komentarz