Tata Somba – afrykańska warownia

Tata Somba to po prostu dom Somba. Ale na początek jest trochę zamieszania z nazwami. Najpopularniejszą nazwą tej grupy etnicznej jest Somba (zwani też Tammari, Ditamari lub Otamari). Inną ich nazwą jest Batammariba (Batammaliba) oznaczające „będący architektami ziemi” – co doskonale pasuje do ich twórczości.

Zamieszkują w górach Atakora w północnym Beninie i Togo. W tym drugim kraju Somba są nazywani Tamberma a ich domy to takienta (wpis o nich TUTAJ).

Dotarłam tu z grupą pilotowaną dla TORRE i wszystkich nas zafascynowały te niezwykłe budowle.

Jak powstały tata Somba

Otwierany dach tata Somba.

Otwierany dach tata Somba.

Ich unikalna kultura zaczęła się rozwijać w XVI wieku, gdy ludzie z Burkina Faso szukali schronienia przed ludami siłą nawracającymi ich na islam. W górach Atakora znaleźli bezpieczną kryjówkę. Warowne domy w kolejnych stuleciach chroniły ich też przed wojownikami Ashanti łapiącymi niewolników oraz niemieckimi kolonistami.

Panorama gór Atakora.

Panorama gór Atakora.

Najbardziej charakterystyczne w tych domach są ich wieże, mające nawet 4 m. wysokości. Wydrążone w murach otwory służyły obserwacji, czy aby nie zbliżają się wrogowie. Nic dziwnego, że budowali domy Tata Somba („dom Somba”), wyglądające niczym miniatury warownych zamków. Ich oryginalne piękno i funkcjonalność zachwyciły nawet słynnego francuskiego architekta Le Corbusiera.

Współczesny dom.

Współczesny dom.

W Beninie warowne domy Tata Somba odwiedzam w wiosce Koussoucoingou (niedaleko miasta Natitingou). Wita nas Matjas – szef wioski, który będzie naszym przewodnikiem. Dopiero po dłuższej chwili zwracam uwagę na jego twarz. Jest misternie pocięta wzorami.

Skaryfikacje jak dowód tożsamości

Matjas - szef wioski - na tle swego domu.

Matjas – szef wioski – na tle swego domu.

– Jestem prawdziwym Somba, a to zobowiązuje – Matjas uśmiecha się szeroko. To prawda – w muzeum w Natitingou widziałam maski z takimi skaryfikacjami.

Rzeźba twarzy ze skaryfikacjami.

Rzeźba twarzy ze skaryfikacjami.

Do dziś się je praktykuje. Specjalne nacięcia na twarzy, brzuchu i plecach, są niczym metryka informująca o ich przynależności etnicznej. Pierwsze skaryfikacje wykonuje się już u trzyletnich dzieci, potem kolejne są dodawane z okazji dojrzewania, gotowości do małżeństwa i narodzin dziecka.

Wiele dzieci nie ma skaryfikacji.

Wiele dzieci nie ma skaryfikacji.

– Kiedyś robiono dużo więcej skaryfikacji – wyjaśnia nam Matjas – dziś tylko kilka, głównie na twarzy. U mężczyzn w wieku 17-18 lat robi się jeszcze obrzezanie (ale nie robimy go u kobiet!), będące przejściem z młodości do dorosłości. To wielkie święto dla całej rodziny, powód do dumy i radości. Robi się przyjęcie, zaprasza sąsiadów.

Wędrując do świętego baobabu

Idziemy przez poletka, na których rośnie proso. Między kłosami widać czerwone plamy papryczek. Matjas ostrzega, że są naprawdę ostre. Lepiej nie próbować! W innym miejscu widzimy pole jamu (pochrzynu).

Proso i papryki. Piekielnie ostre!

Proso i papryki. Piekielnie ostre!

Dochodzimy do ogromnego baobabu. Ma ponoć z 500 lat, a że te drzewa nie mają słojów, trudno precyzyjnie określić ich wiek. Baobab jest pusty w środku. Wchodzimy do jego wnętrza – wrażenie niesamowite. Można byłoby tu zamieszkać.

Wnętrze baobabu - sporo miejsca!

Wnętrze baobabu – sporo miejsca!

– Włókna baobabu służą do robienia postronków do przywiązywania zwierząt. Z liści robiony jest sos, a owoce w środku mają puszek, taki miąższ puszysty z których można robić sos albo sok albo zupę – opowiada Matjas. – A smażone nasiona je się jako przekąskę. Na surowo je się otoczkę nasion.

Jest… lekko słodka i kwaśna jednocześnie. Naprawdę smaczna!

Owoce baobabu na drzewie.

Owoce baobabu na drzewie.

I owoc do jedzenia.

I owoc do jedzenia.

Jak widać - smakuje!

Jak widać – smakuje!

Baobaby od zawsze uważane były za święte drzewa, gdzie przychodzi się na modlitwy. Także i ten baobab należy traktować z szacunkiem, by nie narazić się mieszkającym tu duchom.

Matjas w baobabie.

Matjas w baobabie.

Ścieżką idziemy przez wioskę. Mijamy plac targowy gdzie raz na cztery dni odbywają się targi. Pozdrawiamy siedzące kobiety. – Ayenta! – machają nam w odpowiedzi.

Plan wioski.

Plan wioski.

Jedne chaty buduje się wciąż zgodnie z tradycją.

Jedne chaty buduje się wciąż zgodnie z tradycją.

Wewnątrz chaty

Tutejszą wioskę buduje się zupełnie inaczej niż w Polsce. Nie ma głównej drogi, a wieś to po prostu kilka bardzo luźno stojących chat. Przed jedną z nich zatrzymujemy się na dłużej. To dom naszego przewodnika. Patrzę na ściany – mają identyczny wzór jak jego skaryfikacje! – Tak tak – potwierdza Matjas z uśmiechem. – Dekoracje domu są odbiciem naszych nacięć. Tworzymy jedno!

Fetysze przy domu.

Fetysze przy domu.

Pióra przy fetyszach oznaczają ofiary jakie się tu składało po konsultacji z szamanem. Największymi ofiarami są składane z krów. Pozostawia się ich rogi, umieszczając nad progiem domu. – Mieszkających tu ludzi nazywamy Betamarimbe – mówi Matjas. – Jesteśmy rolnikami i myśliwymi. Do dziś zdarza się nam polować a wtedy do wioski są przynoszone antylopy. Trofea myśliwskie nad domem to jak reklama, że mieszka tu skuteczny myśliwy!

Dom myśliwego.

Dom myśliwego.

Tutejsze domy buduje się z ziemi, bez cementu, mieszając gliniastą ziemię z wodą i słomą. Dom buduje się warstwami, dodając kolejne gdy poprzednie wyschną. Dzień po dniu mury rosną ku niebu. Na koniec robi się na ścianach dekoracje.

Dom w trakcie budowy.

Dom w trakcie budowy.

Wchodzimy do obszernej izby w środku. Po prawej stronie trzymano krowy, po lewej kozy, a ognisko w środku miało za zadanie uwędzić belki tak, by nie weszły w nie termity. Niedaleko ognia jest miejsce do spania dla starszych osób, którym trudno jest wejść po schodach na górę.

W środku domu Somba.

W środku domu Somba.

Główna izba na dole.

Główna izba na dole.

Sekrety tarasu

Wąskimi schodami wchodzimy na górę. Na dachu widać suszące się sorgo (z którego jest wytwarzane lokalne piwo). To tak zwany „duży taras” tu się gotuje, je, spędza czas a nawet śpi pod gwiazdami. Ale gdy jest zimno wchodzimy do pokoi. – w tym momencie Matjas odsłania matę i pokazuje nam wnętrze tyciej chatki wyglądającej niczym domek krasnoludka. – Pokoje są dzielone. Tu jest izba ojca rodziny, obok pokój kobiet a nieopodal pokój dla dzieci.

Taras i domki na piętrze.

Taras i domki na piętrze.

Wejście do domku nie jest łatwe!

Wejście do domku nie jest łatwe!

W jednej z wież widać spichlerz. Otwarty dach służy wentylacji ziaren. Wycięta w pniu drabina pozwala na wejście i spojrzenie z góry do wnętrza wieży.

Wnętrze spichlerza w wieży.

Wnętrze spichlerza w wieży.

Na piętrze widać malutkie domki, niczym z bajki o krasnoludkach. Jedne są sypialniami, inne spichlerzami, w jeszcze innych suszy się ziarno. Taras między nimi to serce domu, zawieszony między niebem a ziemią. Tu spędza się wspólnie wieczór, w porze suchej gotuje się tu kolację.

Taras jest sercem domu.

Taras jest sercem domu.

Suszenie ziaren.

Suszenie ziaren.

Fetysze na tarasie.

Fetysze na tarasie.

W tutejszym klimacie te domy sprawdzają się doskonale. A do tego – są prawdziwymi dziełami sztuki. Nic dziwnego, że skradły serca designerom i architektom Zachodu. Mi też zamarzył się taki domek!

Przeczytaj o warownych domach w sąsiednim Togo!

Odwiedziny w Tata Somba są w programach wyjazdów do Togo i Beninu organizowanych przez TORRE.


(C) AfrykAnka.pl

Podoba Ci się ten wpis?
Będzie mi miło jeżeli postawisz mi kawę. Serdecznie dziękuję!
Postaw mi kawę na buycoffee.to

Może Cię zainteresuje...

Zostaw komentarz