To miejsce wygląda niesamowicie. Targ fetyszy (Marché des Fétiches) dokładnie odpowiada naszym wyobrażeniom o voodoo. Religii postrzeganej jako tajemnicza, niebezpieczna, pełna czarów.
Spis treści:
Poprzedniego wieczoru wylądowaliśmy w Lomé (stolicy Togo) i chyba dobrze, że wizytę na targu fetyszy mamy następnego dnia o poranku. To miejsce jest tak dziwne i inne, że w nocy nie wiem czy bym się odważyła tu wejść!
Targ fetyszy
Na początek wykupujemy coś w stylu biletu. – 1000 franków? – pytam sprzedawcę. To równowartość jakichś 6 zł, niewygórowana cena, za możliwość zrobienia tu zdjęć. – Non, non madame! – chłopak gwałtownie protestuje. – 2000!
Już mam sięgnąć do portfela, gdy coś mnie tknęło. Wszak mój przewodnik Paul ledwie 15 minut temu mówił mi, że opłata jest 1000… – Paul, podejdź proszę do nas! – wołam i oczywiście na jego widok cena wraca do normalnej. Nie wiem, ile razy już byłam w Afryce ale jednego jestem pewna: w starciu (finansowym) z tymi ludźmi wciąż nie mam szans!
Tymczasem przewodnik oprowadza nas po straganach. Czego tu nie ma! Amulety na miłość, na zdrowie, na powodzenie w pracy! Są też na ukąszenia węża – choć okazuje się, że w tym celu najlepiej zrobić nacięcie na ciele i wetrzeć stosowną miksturę. Czy działa? Też pytanie, jasne że tak, bo przewodnik po targu węży widział wiele, ale żaden go nie ukąsił!
Są przedziwne maski i odcięte głowy zwierząt. Czaszki, kości, pióra… Zasuszone kameleony, jaszczurki i węże. I oczywiście drewniane figurki ludzi naszpikowane gwoździami. To jeden z najpopularniejszych mitów, dotyczących tej religii: że wbijając szpilki w wyobrażenie danej osoby możemy sprawić jej ból. W rzeczywistości miało to wzmocnić siłę zaklęcia i służyło np. szybszemu wyleczeniu lub skuteczniejszej pomocy.
Voodoo nie takie straszne
Trzeba jednak pamiętać, że ludzie Zachodu religię voodoo poznawali w innej rzeczywistości. Praktykowana przez niewolników była ich jedyną ucieczką przed koszmarem świata, do którego trafili. Jeśli biali mogli się czegoś bać – należało ich tylko w tym przekonaniu utwierdzić. Jeśli wierzyli, że są to zabójcze czary – tym lepiej dla wyznawców voodoo. I tak religia ta trafiła do popkultury z zombie, czarami i czarną magią.
W rogu targu widzimy kamienny krąg, z którego sterczą szpikulce, wyglądające jak przedziwna artystyczna instalacja. – To ołtarz voodoo. – wyjaśnia Paul. – Tu składane są ofiary z oleju palmowego i mąki z kassawy dla loa – bóstw voodoo. A te metalowe pręty to rodzaj votum jakie się składa, by bóstwa wiedziały, że się o nich troszczymy. W sumie w naszych kościołach na ścianach wiszą ofiarne różańce, tabliczki – tu mogą zatem być to specjalne stelaże. Ważne, że stawiane z odpowiednią intencją!
Tymczasem w jednym z pomieszczeń czeka kapłan voodoo. Szczerze mówiąc w tandetnej koronie i stroju mógłby śmiało ściągać uwagę gawiedzi na jakimś targu, a jego wiek nie pasuje mi do wizerunku potężnego szamana, ale postanawiamy dowiedzieć się od niego więcej.
Negocjacje z duchami
Siedzimy na ławce, kapłan po kolei daje nam różne fetysze, mówiąc do czego służą. Ogromne nasiono zapewni nam doskonałą pamięć. Wystarczy je schować na noc pod poduszkę. Gliniana figurka zapewni ochronę domu przed wszelkim złem. Malutka sakwa służy do wypowiedzenia życzenia: trzeba tylko wyjąć zawleczkę, wyszeptać nasze marzenie i zamknąć je w środku. Spełnienie gwarantowane i to przed upływem 3 miesięcy!
W dłoniach gromadzi się nam pięć różnych fetyszy (na pamięć, miłość, podróż, szczęście i ochronę domu) i coś czuję, że zaraz skończy się magia, a zacznie proza życia – czyli pieniądze. Tyle, że na nasze pytanie ile gotówki się należy za tyle szczęścia, dostajemy odpowiedź, że trzeba to skonsultować z duchami. Cudnie. Czyli teraz to od nich zależy stopień uszczuplenia naszych portfeli!
A jak się pyta duchy? Szaman rzuca kilka razy muszlami, negocjuje w naszym imieniu i w końcu przekazuje nam dobrą nowinę. Każdy z tych fetyszy kosztuje 15 tys, ale duchy zgodziły się, by dać nam specjalną cenę i jak kupimy wszystkie hurtem, to będzie 30 tys. To prawie 200 zł, ale czego się nie robi, by zapewnić sobie pomyślność.
Tyle, że mamy prywatnego węża w kieszeni, więc jeszcze negocjujemy: czy nie dałoby się jeszcze jakiejś specjalnej ceny dla nas z okazji, bo ja wiem, środa dziś… może jest specjalna cena na środę? W końcu staje na 20 tys i kilkoro z nas opuszcza szamana z fetyszami. I chyba działały, bo do końca wyjazdu żadnego wypadku nie było, ani jednej opony pękniętej, ani jednego zatrucia pokarmowego 🙂
Laleczki na pamiątkę
Gdybyście jednak nie chcieli kupować fetyszy – to zawsze możecie powiedzieć, że macie już swoje fetysze, które nie lubią innych fetyszy. Na pewno zostanie to przyjęte ze zrozumieniem! I pamiętajcie, by NIE KUPOWAĆ fetyszy zrobionych z części zwierząt – mogą być to chronione gatunki, a wtedy żaden fetysz wam nie pomoże przy kontroli celnej! Za to drewniane figurki z wbitymi gwoździami na pewno zrobią furorę!
Przeczytaj o świątyni pytonów voodoo w Beninie.
Warto przeczytać artykuł o religii voodoo w Polityce
Wyjątkowe wyprawy Afryki Zachodniej organizuje TORRE
(c) AfrykAnka.pl
Podoba Ci się ten wpis?
Będzie mi miło jeżeli postawisz mi kawę. Serdecznie dziękuję!