Niewielka łódź przecina fale płynąc na Bijagos. Z ulgą wystawiam twarz na wiatr: jest ciepły, jak otaczające nas morze, ale daje złudzenie ochłody. Po półtorej godziny płynięcia, docieramy do Bob Fishing Club na wyspie Rubane…
Spis treści:
Jedziesz na Bijagos? Ten artykuł w formie PDF możesz wydrukować lub wgrać w telefon i zabrać ze sobą w podróż!

Wyspa Rubane, jeden z nielicznych hoteli na wyspach.
Niezłomny archipelag
Gdy spojrzeć na mapę, archipelag wygląda niczym rozsypany sznur szmaragdowych korali, tworzony przez 88 wysp i wysepek. Zdaniem etnografów ludzie dotarli tu z rejonu dzisiejszej Gambii, Senegalu, Gwinei Bissau i Gwinei wiele tysięcy lat temu, szukając bezpiecznego miejsca do życia.
Szczęśliwie dla nich wyspy nie miały cennych surowców, stąd przybysze wiedli tu spokojny żywot, tworząc odrębną społeczność. Jednak Portugalczycy potrzebowali fortów na wybrzeżu, z których mogliby wysyłać w świat towary. Od XV wieku na wybrzeżu Afryki Zachodniej powstawały kolejne warownie. Nie inaczej było w Gwinei-Bissau, niewielkim kraju graniczącym dziś ze znacznie większą Gwineą (Konakry) i Senegalem.

Zachód słońca w drodze na wyspy.
Chociaż Portugalczycy sukcesywnie kolonizowali wybrzeże tej części Afryki, to wyspy Bijagos były zbyt niedostępne. Namorzynowe lasy, o wysokich korzeniach wystających z wody, tworzyły schronienie dla miejscowych i zieloną fortecę trudną do pokonania dla obcych. A gdy Portugalczycy docierali w końcu na ląd, dziesiątkowała ich wilgotność, upał i choroby tropikalne.

Namorzynowa forteca.
Bijagos po kolei próbowali podbić Brytyjczycy, Francuzi, aż w końcu europejskie mocarstwa w latach 70-tych XIX wieku przyznały Portugalii prawo do wyspy Bolama (położonej najbliżej stałego lądu). To właśnie ona stała się stolicą Gwinei Portugalskiej, jak nazywano wówczas te ziemie.
Tyle, że mieszkańcy pozostałych wysp ani myśleli podporządkowywać się najeźdźcom. W latach 1917-1925 wybuchały powstania i rewolty. Wreszcie w 1936 r. Portugalia mogła ogłosić sukces: cały archipelag został podbity.

Mimo chrześcijaństwa, wielu mieszkańców wyznaje animizm.
Dla mieszkańców oznaczało to dramatyczną zmianę. Ludzie żyjący do tej pory z rybołówstwa i drobnych upraw ryżu, zostali zmuszeni do pracy przy orzechach palmowych, z których tłoczono olej, który był następnie sprzedawany do Europy. Odzyskanie niepodległości (w 1974 r.) nie oznaczało końca kłopotów: w niestabilnym politycznie państwie szybko zadomowiły się narkotykowe kartele, wykorzystujące wyspy do przerzutu narkotyków.

Lkoalna tłocznia oleju z orzechów palmowych.
Morskie hipopotamy i zagrożone sępy
Tym co przyciąga turystów jest tutejsza przyroda. Ponieważ w animistycznej tradycji wiele miejsc uznawano za święte, nie wolno było ludziom ingerować w przyrodę, a to sprawiło, że na wyspach znajdziemy iście rajskie zakątki.

Figowiec oplatajacy drzewo.
Do tego tylko na 23 wyspach (z 88) mieszkają ludzie, pozostałe są we władaniu ptaków, waranów, żółwi, krabów skrzypków i… hipopotamów. Bowiem archipelag jest jednym z niewielu miejsc na świecie, gdzie na plaży wyspy Orango można obserwować te stworzenia jak kąpią się w morzu.

Hipopotamy są jedną z wizytówek archipelagu.
Aby je zobaczyć trzeba ubrać dobre buty, długie spodnie, zabrać zapas wody i nastawić się na co najmniej godzinną wędrówkę między ostrymi trawami i krzewami. W nagrodę można przez godzinę podziwiać morskie hipopotamy.
Wśród czczonych stworzeń są między innymi żółwie i manaty, na które nikt tu nie poluje. Te ostatnie były bowiem uważane za wcielenie Mami Wata: wodnej bogini opisywanej jako pół-kobieta, pół-ryba i dysponującej potężną mocą. Tyle, że żyjące pod wodą manaty zobaczyć jest niezwykle trudno. Dużo łatwiej obserwuje się ptaki, a na wyspach żyje ich ponad 500 gatunków w tym czaple, zimorodki, sępy, nektarniki i papugi.

Tłoczna kolonia wikłaczy.

Czapla na czatach.

Czapla na plaży.
Jednymi z bardziej charakterystycznych są sępy brunatne, odwiedzające większość wysp. Prawie przyczyniło się to do ich wyginięcia. Te majestatycznie szybujące ptaki były uważane za wcielenie siły, stąd tradycyjni uzdrowiciele wykorzystywali części ich ciał w leczeniu rozlicznych chorób: od bólu brzucha po epilepsję. Szczęśliwie od 2021 r. rozpoczęto liczne działania promujące ratowanie tych ptaków.

Sęp brunatny z orzechem palmy.
M. in. w radiowych audycjach tłumaczono, że gdy znikną sępy, zaczną się epidemie wąglika i wścieklizny, zaś za posiadanie części ptaków grozi więzienie. W efekcie udało się wstrzymać zabijanie sępów a ich populacja z wolna się odradza.
Więcej o ochronie sepów na Bijagos w artykule TUTAJ

Sęp brunatny.
Życie codzienne na Bijagos
Dziś na wyspach mieszka ponad 20 tysięcy ludzi i co ciekawe tutejsze społeczności są matriarchalne, czyli to kobiety wybierają mężów. Jednak nawet na końcu świata zachodzą zmiany. Choć archipelag jest reklamowany jako rajska oaza – życie tu nie jest łatwe.
Niegdyś tutejsi ludzie utrzymywali się z rybołówstwa i polowań, teraz głównym źródłem utrzymania jest uprawa nerkowców (kraj zajmuje 6. miejsce na świecie w ich produkcji), zaś rabunkowe połowy międzynarodowych armatorów (bo statki chińskie i japońskie łowią tu na potęgę) zmieniają Atlantyk w pustynię.
Do tego dochodzą trudności z zaopatrzeniem (bo wszystko trzeba przywieźć ze stałego lądu) i zanieczyszczenie plaż, bo czasem morze zostawia tu plastikowe śmieci, które ktoś wyrzucił setki kilometrów stąd, choć podczas odpływu je z powrotem zabiera.

Śmieci na plaży.

Ale bywa też pięknie.

Plaża ze skałami.
Spacerując w głąb wyspy Rubane dochodzimy do wioski. Podstawowym budulcem wciąż jest drewno i glina, zaś dachy tworzy się z palmowych liści. To czasowa osada rybaków, mieszkających tu w czasie połowów. Na nasz widok wybiega grupa szczeniaków, trzeba uważać, by któregoś nie nadepnąć, bo jego mama na pewno się zdenerwuje!

Chata rybacka.

Komitet powitalny.

Ciężkie rzeczy przenosi się na głowie.

Komórka i kitenge.
Na plaży widzimy wydrążone w pniu drzewa pirogi, takie same jakimi pływa się tu od stuleci. Jednym z ważniejszych domowych sprzętów są kanistry na wodę: bo choć morze jest wokół, to problemem jest woda pitna. Dziś część pochodzi ze źródeł, część ze studni kopanych na wyspach.

Kanistry na wodę.

Przynoszenie wody jest obowiązkiem dzieci.
Wędrując przez las warto się rozglądać, gdyż czasem znajdziemy animistyczne kapliczki lub rzeźby łączące duchowo ludzi z przyrodą. Czasem trafi się na pola ryżowe lub uprawy kuskusu – podstawy diety tutejszych ludzi, uzupełnianej rybami.

Figurka animistyczna.

Uprawa ryżu.
Słodkie, przekleństwo turystyki
Na wyspy nie dotarła masowa turystyka, jednak tam gdzie przybywają przybysze z Europy pojawił się nowy problem: bolące zęby u dzieci. Z jakiegoś powodu ludziom wydaje się, że dawanie dzieciom słodyczy jest w porządku (choć pewnie nigdy w życiu nie chodzili by po ulicach swego miasta wręczając dzieciom cukierki).

Słodki podarunek przyprawi o gorzki ból zębów.
Tyle, że tradycyjne sposoby mycia zębów patyczkami kompletnie nie radzą sobie z cukrem zostającym między zębami. W efekcie za chwilę dobrego samopoczucia turystów, dzieciaki płacą próchnicą…

Zamiast cukierków przywieź np. piankowe piłki.
Zajrzyj do wpisu co zabrać dla dzieci na miejscu (aby miało to sens).
Na wyspy Bijagos najprościej jest dotrzeć podczas wycieczki objazdowej „Polinezja Atlantyku” organizowanej przez biuro Rainbow z Gambii.

Morze wokół Bijagos.

Na wyspach spotkasz też agamy.

Pokaz tradycyjnych tańców.

Ryba na kolację.

Ja na tle mapy archipelagu Bijagos.
(c) Anka Olej-Kobus | AfrykAnka.pl
Podoba Ci się ten wpis?
Będzie mi miło jeżeli postawisz mi kawę. Serdecznie dziękuję!