Jedną z atrakcji nad Deltą Okawango jest rejs tradycyjnymi łodziami mokoro. W dawnych czasach dłubanki wyrabiano z drewna hebanowców i drzew kiełbasianych, ale z czasem postanowiono, że tak cenne drzewa należy chronić. Zatem dziś pływa się mokoro wyrabianym z włókna szklanego… Postęp dotarł i tutaj!
Rejs mokoro
Płynięcie przez plątaninę kanałów jest niezwykłym doświadczeniem:
Wokół nas kołyszą się cibory papirusowe (popularnie zwane papirusem), na wodzie pływają lilie wodne, rzeka rozgałęzia się labiryntem kanałów, w których tylko miejscowi przewodnicy znajdą drogę. Pełna idylla, choć może się zdarzyć, że nasz sternik (odpychający łódź długim drągiem od dna niczym gondolier wenecki) nagle wskaże nam hipopotama lub słonia.
Dzięki jego doświadczeniu (bo doskonale wie co wolno, a czego absolutnie robić nie należy!) takie spotkania są bezpieczne i zostawiają niesamowite wspomnienia.
Wreszcie docieramy do wysepki. Wygląda, jakbyśmy byli pierwszymi ludźmi, którzy zeszli na jej brzeg. Oczywiście to złudzenie, bo nasi przewodnicy pewnie regularnie przybywają tu z grupami. Tyle, że za każdym razem zostawiają ją w idealnym stanie: żadnych śmieci, żadnych śladów.
Toaleta na bezludnej wyspie
Problem toalety był rozwiązany bardzo prosto: po prostu w oddaleniu od obozu była wykopana latryna, na gałęzi przed nią wisiała wstążka. Jeśli zwisała do ziemi – idź do przybytku śmiało! Jeśli położono ją na gałęzi – zajęte! Pomysł genialny w swej prostocie i doskonale się sprawdzający. Jako siedzisko w latrynie służyły ścięte pnie. Choć pewnego razu przewodnicy zaskoczyli mnie pytaniem, czy mam namiot prysznicowy (!), toaletowy (!) oraz deskę (!!!). Jak rozumiem czasem trafiają się im grupy, które podróżują komfortowo nawet w buszu!
Tymczasem słońce chyli się ku zachodowi. To chwila by podpłynąć łodzią i delektować się pięknem odchodzącego dnia. Wokół trwa koncert tysięcy stworzeń, których nie widzimy (a niektórych pewnie wcale nie chcemy oglądać, jak komary!), a dla których delta jest domem.
Nad Okawango – niezapomniana noc
Pora wracać do obozu. Czeka na nas ognisko oraz kolacja podana na… odwróconej łodzi! Na wyspę wszystko trzeba było przywieźć łodziami, ale po co zabierać stół, skoro można go zastąpić? Choć dla krzeseł i namiotów miejsce się znalazło. W pewnym wieku człowiek docenia wygodę siedzenia, a namioty są konieczne, by nic nas w nocy nie pogryzło (i bardziej chodzi o komary, niż wielkie koty!).
Zapada ciemność, odganiana jedynie światłem latarek i płomieniami ogniska. Niedaleko słychać pochrząkiwanie hipopotama. Wiatr śpiewa w gałęziach drzew. Gwiazdy na chwilę spojrzały na nas okiem i skryły się za pierzynką chmur. Mam wrażenie, jakbym była poza czasem. Poza światem, jaki dotąd znałam. Czyż nie dla takich chwil, wyruszamy w podróż?
Rejs mokoro praktycznie:
Gry płyniesz na noc mokoro weź tylko niezbędne rzeczy w małym plecaku. Na duży zabraknie miejsca! Podczas rejsu nie wolno się gwałtownie ruszać, aby twój sternik (nazywany mokoro poler) nie stracił równowagi i nie wpadł do wody!
Po rejsie wypada dać napiwek – jeśli jesteście zadowoleni z obsługi mokoro (zwykle w granicach 50 Pula/5 USD od osoby za dzień). Zabierz: repelent, krem z filtrem, czapkę z daszkiem, naładowaną zapasową baterię / powerbank, picie (bidon). Na całonocny pobyt jest zabrana woda do picia i umycia zębów, do kąpieli służy woda z rzeki – warto mieć większy zapas wody ze sobą (3-5 l).
Wybierasz się do Botswany? Poczytaj doskonałe kryminały o Mma Ramotswe! sprawdź, dlaczego Ucieka tylko jedzenie oraz zajrzyj do Dzienników afrykańskich.
Jeśli planujesz przejazd przez sąsiednią Namibię, zajrzyj na naszą stronę travelnamibia.pl
(c) AfrykAnka.pl
Podoba Ci się ten wpis?
Będzie mi miło jeżeli postawisz mi kawę. Serdecznie dziękuję!