Góry Siemen – szachy bogów

Góry Siemen wyglądają niczym ilustracja z powieści fantasy. Postrzępione góry, urwiste przepaście, ogromne przestrzenie. To właśnie tu jest Ras Dashan – najwyższy szczyt Etiopii i trzeci co do wysokości na kontynencie.

Na końcu grani - malutka postać Krzyśka...

Na końcu grani – malutka postać Krzyśka…

Po raz pierwszy zobaczyłam je w gazecie. Czarno-białe zdjęcie, choć nieostre i poruszone, pokazywało pejzaż jakiego nigdy wcześniej nie widziałam. A czyż nie po to wyrusza się na szlak, by na własne oczy ujrzeć niezwykłe krajobrazy świata? Do Siemen jednak dotrzeć nie było łatwo…

Początek przygody

Był grudzień 1996 roku. Od ponad miesiąca jeździłam po Etiopii z moim przyjacielem Edim Pyrkiem, a im więcej jeździliśmy, tym więcej było do zobaczenia. W końcu dotarliśmy do Debarku. To punkt wypadowy na trekkingi w góry Siemen, my jednak nie chcieliśmy iść na szlak. Chcieliśmy tylko z daleka na te góry popatrzeć.

Nic z tego! Na wieść że ruszamy, chyba z połowa mieszkańców Debarku postanowiła nam asystować! Bo w góry samemu iść nie wolno. Trzeba wynająć prawie karawanę – dzięki temu jest praca.

Góry Siemen są po prostu przepiękne!

Góry Siemen są po prostu przepiękne!

W końcu zgubiliśmy naszą asystę i po trzech godzinach wędrówki dotarliśmy do jedynego w okolicy drzewa. Spojrzeliśmy po sobie i zamiast dzielnie maszerować dalej, ułożyliśmy się w cieniu. Po chwili Edi powiedział wiekopomne słowa: Gdybyśmy to my zdobywali Everest, do dziś byłby to dziewiczy szczyt…

Edi - nie zdobywca Siemenu :D

Edi – nie zdobywca Siemenu 😀

To zdanie stało się dla mnie na wiele lat wskazówką jak podróżować. Po wielu latach trafiłam jednak do Etiopii z Krzysiem i tym razem wiadomo było, że gór odpuścić się nie da.

Powrót w Góry Siemen

W siedzibie dyrekcji Parku Narodowego Gór Siemen w Debarku patrzymy na tablicę ze statystyką. Ostatnia data to 1993. – Ależ mają opóźnienie – myślę sobie, gdy okazuje się, ze tabela jest jak najbardziej aktualna. Po prostu jeszcze nie przyszły dane za 1994. – Jak to nie przyszły? Mamy 2002, a oni przez 8 lat nie zdążyli przesłać danych??? Twarz urzędnika rozjaśnia uśmiech: – Etiopian time Ana!

Racja, przecież w Etiopii dopiero co się zaczął nowy 1995 rok! Inny kalendarz to nie ostatnie zaskoczenie jakie czeka tutaj turystę. Nie dość że w Etiopii rok ma 13 miesięcy to i czas liczony jest od 6 rano, zatem nasza 7 to tutejsza 1, zatem umawiając się z kimś trzeba wcześniej ustalić czy spotykamy się „etiopian time” czy „european time”.

Krajobrazy na szlaku.

Krajobrazy na szlaku.

Aby wyruszyć na trekking musimy wynająć skauta czyli strażnika parku. A ponieważ możemy zabłądzić, trzeba też wynająć przewodnika. Po czym okazuje się, że do niesienia bagażu potrzebny jest muł. A co jest potrzebne w komplecie do niego? Oczywiście mulnik, czyli napęd zewnętrzny, bo muł nie ciągnięty za uzdę nie ma motywacji do marszu.

Fakt – musimy zabrać ze sobą jedzenie na całą drogę, namiot, kuchenkę, więc nasze bagaże robią się ciężkie. A do tego przed nami przepaście, wąskie ścieżki, wysokość…

Przykład jak różnie można odbierać tę samą temperaturę :)

Przykład jak różnie można odbierać tę samą temperaturę 🙂

Wyruszamy na szlak

Pierwszego dnia wędrujemy pagórkowatym terenem, mijając chaty, pola uprawne i dzieci wołające za nami radośnie Hello faranji! (Cześć obcy!). Po kilku godzinach marszu docieramy do wioski Ras Buyit. Jeszcze w Debarku przewodnik Eyayaw doradził nam kupić kawę jako prezent dla mieszkańców górskich wiosek. Miał rację: radość jest ogromna i od razu zostajemy zaproszeni na ceremonię parzenia kawy.

Dostajemy czarki pełne aromatycznego napoju. Krzyś ku radości zebranych wypija swoje i moje (wedle zwyczaju powinno się wypić przynajmniej trzy, ja jednak już po pierwszej czuję, że ich moc jest zabójcza). Na zakończenie ceremonii druga modlitwa odmówiona przez naszego skauta, z której rozumiemy tylko powtarzane przez wszystkich „amen”.

Góry Siemen - baśniowy krajobraz o zachodzie słońca.

Góry Siemen – baśniowy krajobraz o zachodzie słońca.

Następnego dnia wreszcie widzimy majestat Siemenu. Eyayaw prowadzi nas do miejsca, gdzie płaskowyż kończy się potężnym urwiskiem. U naszych stóp toczy się sielskie życie w dolinach poprzecinanych rzekami i wyrastającymi wprost w niebo olbrzymimi skalnymi basztami. Maleńkie wioski wyglądają niczym widziane z samolotu.

Tym co robi na nas największe wrażenie, jest przestrzeń: urwisko pod nami ma prawie 2000 metrów. Góry Siemen powstawać zaczęły 40 mln lat temu, gdy wulkany zasypały całą okolicę popiołem i pokryły lawą warstwą grubą nawet do 3000 metrów. A potem woda mozolnie ten pył wypłukiwała, tworząc nieprawdopodobny krajobraz.

W dole widać tycie chaty wiosek.

W dole widać tycie chaty wiosek.

Szachy bogów

Ktoś napisał, że góry Siemen wyglądają jak partia szachów rozgrywana przez bogów. Porównanie o tyle trafne, że już u Homera, gdy bogowie wybierali się gdzieś naprawdę daleko, lądowali w Etiopii. A samotne góry sprawiają wrażenie jakby ktoś zaczął je układać i przerwał pracę w połowie. To pejzaż będący gotową ilustracją do powieści fantasy.

Nawet tutejsze drzewa wyglądają jak z powieści o wiedźminach – powykręcane pnie pokryte mchami, a na gałęziach łopoczą postrzępione sztandary zielonych porostów. Miejscowi wykorzystują je dość prozaicznie: jako podpałkę do ogniska lub… papier toaletowy.

Góry Siemen - roślinne sztandary na drzewach.

Góry Siemen – roślinne sztandary na drzewach.

W kolejnym obozie Geech Camp – niespodzianka. Nim skończyliśmy pić kawę, o blaszany dach domu coś nagle załomotało. Oczom nie wierzę – prawdziwy grad! Jesteśmy na wysokości ponad 3500 metrów i jak się okazało grad w październiku nie jest niczym niezwykłym. Podobno jeszcze gorzej będzie w grudniu bowiem za dnia upał dochodzić będzie do ponad 30 st.C zaś w nocy temperatury spadają nawet do zera.

Rozbijamy obóz - za chwilę spadnie grad!

Rozbijamy obóz – za chwilę spadnie grad!

Wędrówka Siemen ma w sobie posmak prawdziwej przygody i wolności. Podejście na szczyt Imet Gogo – jedno z najbardziej widokowych miejsc na szlaku – prowadzi ścieżką wąską na niecały metr. Po obu stronach przepaście po kilkaset metrów, tu lepiej nie mieć lęku wysokości. Za to widoki wynagradzają wszystko. Nakładające się na siebie pasma postrzępionych gór i gigantycznych skalnych wież wyglądają niczym sen szalonego alpinisty.

Zapada zmierzch...

Zapada zmierzch…

Amby i gelady

Wizytówką Siemen są amby czyli wystające z równiny samotne góry, zakończone często płaskim szczytem. Jest na nim wystarczająco dużo miejsca, by w dawnych wiekach przetrzymywać na nich niewygodnych pretendentów do tronu. O ucieczce nie mieli co marzyć, gdyż na szczyt wiodła tylko jedna wąska ścieżka. Ponoć jeszcze pod koniec XVIII wieku na wierzchołku amby Uehni byli uwięzieni członkowie rodu królewskiego… Za to w latach 70-tych ambę tę po raz pierwszy zdobyli polscy wspinacze.

W Chenek Camp rozbijamy namiot 20 metrów od przepaści. Mamy wspaniałe widoki na Imet Gogo i okoliczne szczyty. O świcie budzą nas ochrypłe głosy i szum skrzydeł. Wrażenie, jakby to pterodaktyle nawoływały się na żer. To czarne kruki robiły porządek z okruszkami po naszej kolacji.

Idealne miejsce na biwak! Wystarczająco daleko od przepaści i prawie równo!

Idealne miejsce na biwak! Wystarczająco daleko od przepaści i prawie równo!

Kruki czyli nasze "pterodaktyle".

Kruki czyli nasze „pterodaktyle”.

Góry Siemen są zamieszkałe przez gelada baboon, endemiczne małpy z czerwoną nieowłosioną skórą na piersi. Nazywane są „małpami z krwawiącym sercem” , a że lubią chłodniejszy klimat, stąd w Siemen czują się doskonale.

Nazwa tych małp jest w pełni usprawiedliwiona!

Nazwa tych małp jest w pełni usprawiedliwiona!

Gelady pozwalają się fotografować z całkiem bliska!

Gelady pozwalają się fotografować z całkiem bliska!

Aby zobaczyć walia ibex, tutejsze kozice potrzeba wiele szczęścia. O świcie nasz przewodnik wyciąga nas z namiotu. – Są, chodź szybko! Jest upiornie zimno (różnice między dniem a nocą sięgają tu czasem ponad 30 stopni), w biegu naciągam polarową bluzę i pędzę za Eyayaw. Stadko kozic spokojnie żeruje w połowie skalnej ściany. Od nas dzieli je ponad 1000 m, do ziemi mają kolejny tysiąc. Jeden nieostrożny ruch… Ale kozice nie popełniają błędów. Przeskakują z półki na półkę jakby to były szerokie schody, a nie ledwie widoczne występy skalne.

Krzysiek pozazdrościł kozicom!

Krzysiek pozazdrościł kozicom!

Zza przełęczy nadciągają poranne chmury. Za godzinę cały nasz obóz (położony na wysokości 3600 mnpm) zmieni się z zalanej słońcem grani na otulony zimną, białą mgłą. – Wiesz, zawsze myślałem, że jak chmury otaczają te góry, to prawie jakbym był w niebie. – mówi Eyayaw.

Chyba go rozumiem. Przez tych kilka dni byliśmy naprawdę bliżej nieba.

Góry Siemen w całym swym majestacie.

Góry Siemen w całym swym majestacie.

Przeczytaj jak kupowałam kurę na etiopski nowy rok!
Moje książki z autografem kupisz na NAMIB.pl


(c) AfrykAnka.pl

 

Podoba Ci się ten wpis?
Będzie mi miło jeżeli postawisz mi kawę. Serdecznie dziękuję!
Postaw mi kawę na buycoffee.to

Może Cię zainteresuje...

Zostaw komentarz