Dopiero będąc tutaj zrozumiałam wyjątkowość tej wyspy. Tworzy ją niezwykła duchowość tutejszych ludzi, a ołtarze stawiane co krok mają ważne zadanie.
Spis treści:
Jak powstali Balijczycy
Wedle legendy za oddzieleniem Bali od Jawy stały czary. A także złe zachowanie syna potężnego kapłana: nie mogąc sobie poradzić z nieposłusznym młodzieńcem, ojciec wygnał go na wschodni kraniec wyspy.
By mieć pewność, że syn nie powróci do domu narysował na piasku linię, której nie wolno było mu przekroczyć. Wolą bogów w tym miejscu ziemia rozstąpiła się, a Bali stała się samotną wyspą…
No, nie tak bardzo samotną, bo przecież byli na niej ludzie. Skąd się wzięli? Z boskiej nudy, a było to tak: pewnego razu bogowie Batura Guru i Brahma uznali, że brak im rozrywki i postanowili z gliny ulepić ludzi. Glina tworzywo nietrwałe, zatem swe dzieło musieli wypalić w piecu.
Jednak nawet bogowie popełniają błędy. Pierwsi ludzie po prostu im nie wyszli. Prawdę mówiąc budzili boskie obrzydzenie, gdyż swą białą skórą przypominali robaki. Następni też byli wybrakowani, bo zbyt się przypalili i mieli skórę czarną jak węgiel.
Dopiero za trzecim razem udało im się stworzyć złotobrązowych pięknych ludzi i to właśnie ich potomków spotykamy dziś na Bali. Wedle historyków dzisiejsi mieszkańcy wyspy to w części potomkowie dawnej hinduskiej arystokracji, która uciekła tu, gdy w XVI wieku Jawa została zdominowana przez islam. I to właśnie im zawdzięczamy unikalne duchowe bogactwo wyspy.
Ołtarze do transmisji modlitw
Kobieta wędruje z tacką pełną koszyczków i kadzidełek. Stawia je przed domową świątynią i przed domem. Gdzie nie spojrzę widzę tkaniny w biało-czarną kratkę. Materiał oplata drzewa i posągi, wskazując miejsca gdzie skryły się jest duchy.
Te dobre i te złe. Zwarte w odwiecznej walce, gdzie żadna ze stron nie może wgrać, bo tylko równowaga gwarantuje zachowanie ładu świata. O ich dobre samopoczucie trzeba co dzień zabiegać ofiarami, modlitwą i tańcem.
Sensem istnienia na Bali jest wiara. A przydomowe ołtarzyki działają na zasadzie telefonu komórkowego. To jak bezprzewodowa sieć łącząca się z największymi sanktuariami albo z główną świątynią w danym mieście. Gdy modlisz się przed domową kaplicą, następuje automatyczna transmisja do ważniejszego sanktuarium, aż twa modlitwa w końcu trafia do centrali: Pura Besakih czyli Świątyni Matki.
Jeśli dodać do tego, że na całej wyspie jest jakieś 20 tysięcy świątyń (czyli mniej więcej cztery na km²), będziemy mieć pełen obraz duchowości tutejszych ludzi. Gdy idziemy ulicą, co chwila widzimy walające się w nieładzie ofiarne tacki. Widać duchom na ich sprzątaniu nie bardzo zależy.
– Uważaj na boga! woła mój synek, gdy mijamy kolejną tackę na chodniku.
Demony żyją w morzu
Dla uproszczenia już nie tłumaczę mu, że ofiary na ziemi składa się dla bhutów, niewidzialnych istot krążących po ziemskim świecie. Nader często bywają złośliwe, lepiej zatem rankiem udobruchać je darami, by zostawiły ludzi w spokoju.
Powietrze wypełnia zapach wszechobecnych kadzidełek, dym unosi się do bogów mieszkających wysoko w górach. Demony skryły się w morzu, burząc niekiedy fale swym gniewem. To dlatego tak wielu Balijczyków nie umie pływać, bo choć mieszkają nad wodami będącymi marzeniem nurków z całego świata, oni przed zanurzeniem czują uzasadniony lęk.
W morzu mieszka śmierć, do niego odchodzą zmarli. Stąd jeszcze do niedawna idea odpoczywania na plaży wydawała się tutejszym ludziom co najmniej niestosowna. To jakby robić sobie piknik na cmentarzu o północy.
Prawdziwy sens życia
Od duchów w powietrzu aż się roi. Nic zatem dziwnego, że tutejsi ludzie aż jedną trzecią dnia poświęcają na usługiwanie im. Prawdę mówiąc sacrum jest tak zakorzenione w ich codzienności, że życie Balijczyków jest nieustającą modlitwą.
Wszystko co robią, w jakiś sposób jest związane z bogami. Ateizm zabiłby tutejszą kulturę. Bez bogów życie stałoby się jałowe i nic nie znaczące. Tak popularny w Europie Zachodniej termin „wierzący, niepraktykujący” tutaj brzmi absurdalnie. Nie wierzyć? Ale jak tak można? Przecież to jakby nie żyć!
Tu przed każdym domem, sklepem czy hotelem są ołtarzyki, na które co rano składa się ofiary, a dzieci od najmłodszych lat uczą się tańca, śpiewu, rysunku i muzyki, by sztuką zabawiały bóstwa. Jakiż inny może być sens naszego życia?
Przeczytaj o tradycyjnym tańcu kecak, symbolice znaków Adinkra z Ghany. Część zdjęć do tego wpisu zrobił Krzysztof Kobus / TravelNamibia.pl
(c) AfrykAnka.pl
Podoba Ci się ten wpis?
Będzie mi miło jeżeli postawisz mi kawę. Serdecznie dziękuję!