Zakochałam się w niej od pierwszego łyku. Cafe Touba to coś więcej, niż tylko kawa. Pochodzi z Senegalu, ale napijecie się jej też w Gambii, Gwinei Bissau i Maroko.
Spis treści:
Jedziesz do Gambii, Senegalu, Gwinei Bissau? Ten artykuł w formie PDF możesz wydrukować lub wgrać w telefon i zabrać ze sobą w podróż!
Święty i cafe Touba
Nazwa napoju pochodzi od miejscowości Touba. To drugie co do wielkości miasto Senegalu (mieszka tu ponad pół miliona ludzi!) jest jednocześnie świętym miejscem dla islamskiego bractwa muridów (Muridiyya) i miejscem gdzie jest pochowany sufijski święty Ahmadou Bamba Mbacké, założyciel tej wspólnoty.
Wedle tradycji tę kawę wprowadził Ahmadou Bamba Mbacké (1853–1927), gdy wrócił z wygnania w Gabonie w 1902 roku. Początkowo napój podawano z okazji ceremonii i specjalnych wydarzeń. Najważniejszą była doroczna pielgrzymka Grand Magal w Touba (gromadząca nawet 3 miliony wiernych!).
Co roku 18 dnia Safar, drugiego miesiąca kalendarza islamskiego, pielgrzymi gromadzą się w świętym mieście Touba w Mouride, aby uczcić życie i nauki Ahmadou Bamby.
Tajemnica pysznego smaku
Wyjątkowy smak zawdzięcza dodawaniu strączków drzewa Xylopia aethiopica zwanego popularnie Guinea pepper („gwinejski pieprz”) lub w języku wolof djar. Najpierw przyprawy miesza się z ziarnami kawy, najlepszy efekt osiąga się dodając do 80% ziaren kawy 20% nasion djar. Następnie uprażone ziarna mieli na proszek, a potem zalewa wrzatkiem i przelewa przez filtr.
Z czasem pyszna kawa trafiła – chciałoby się powiedzieć pod strzechy – ale w tym przypadku były to po prostu ulice. Co ciekawe w ostatnich latach coraz więcej osób pije cafe Touba: w Gwinei Bissau stała się najpopularniejszym napojem w kraju!
Spożywa się jej tak dużo, że koncern Nestlé odnotował znaczący spadek sprzedaży kawy rozpuszczalnej Nescafé. Zatem by konkukrować z lokalną cafe Touba, wprowadzono Nescafé Ginger & Spice (Nescafé z imiberm i przyprawami). Jednak trudno podrobić oryginalny smak prawdziwej Touba.
Kawiarnia jak perlica
Zwłaszcza, że nie sposób przegapić ulicznych kawiarni Touba. Od razu zwróciłam na nie uwagę: były niczym miniaturowe nakrapiane meczety. Wyglądały niczym abstrakcvyjne metalowe perlice. A gdy uważnie się im przyjrzałam, dostrzegłam że w tych kawiarniach pomalowane jest wszystko: nawet czajniki i kanistry z wodą!
Oczywiście zawsze jest też gdzieś przyczepiony portret Ahmadou Bamby, być może jego błogosławieństwo nadaje kawie dodatkowej wartości.
Prawda jest jednak taka, że cafe Touba ma charakterystyczny, słodko-korzenny smak. Można ją kochać lub znielubić od pierwszego łyku. Ja ją uwielbiam! Za ledwie 100 centów (jakieś 60 groszy) dostajesz kubek aromatycznego napoju. Zwykle na jednym nie poprzestaję. A do tego często sprzedawane są też ciasteczka: twarde, słodkie i niestety też pyszne…
Gdy masz ochotę na kawę, wystarczy się rozejrzeć. Bo poza tymi kawiarniami jest masa obnośnych sprzedawców z kawą w termosach. Stawiają kram na ziemi, wydobywają z torby kubki po czym z wprawą przelewają napój, by wydobyć pełnię jego smaku.
Jeśli trafisz do Afryki Zachodniej, koniecznie spróbuj tej kawy! Ponieważ jest robiona z przegotowanej wody więc nie trzeba obawiać się chorób. Natomiast lojalnie ostrzegam: od tego smaku można się uzależnić!
(c) Anna Olej-Kobus | AfrykAnka.pl
Podoba Ci się ten wpis?
Będzie mi miło jeżeli postawisz mi kawę. Serdecznie dziękuję!