Czterdziestka – 5 rzeczy które zrobiłam

Wierz mi – czterdziestka to nowy początek. Bo w życiu jest zawsze coś nowego do odkrycia i niekoniecznie muszą to być nowe zmarszczki. Gdy skończyłam te czterdzieści lat zaczęłam nowy etap w moim życiu. I pomyślałam: co sprawia, że jestem szczęśliwa? John Lennon powiedział kiedyś:

Kiedy miałem pięć lat, mama mówiła mi, że szczęście jest kluczem do prawdziwego życia. Gdy poszedłem do szkoły, zapytali mnie, kim chcę być, gdy dorosnę. Odpowiedziałem: chcę być szczęśliwy. Powiedzieli mi, że nie zrozumiałem pytania„.

Ja pomyślałam, że to dobry moment, by zacząć realizować swe marzenia.

Czterdziestka – czas spełniania marzeń!

1. Wyruszyłam do Namibii. Do tej wyprawy zbierałam się… 15 lat. Bo daleko (fakt), bo drogo (zgadza się), bo czy na pewno warto? Rzadko jest tak, że wyprawa spełnia nasze marzenie, bo zwykle rzeczywistość im nie dorównuje. Tymczasem Namibia okazała się zjawiskowa! Ta wyprawa pokazała mi, że nie ma marzeń nie do spełnienia – trzeba tylko odważyć się je zrealizować (i odkładać przez dłuuugi czas pieniądze). Wyruszając w tę podróż nie miałam pojęcia, dokąd mnie ona zaprowadzi. (relacja z tej wyprawy jest tutaj). Dzięki niej napisałam pierwszą książkę o Namibii, a potem kolejną i z czasem stałam się przewodniczką po Afryce. Ale to bliżej 50. 🙂

Czterdziestka? Wyruszamy do Namibii! Wtedy jeszcze nie miałam pojęcia, jak bardzo Namibia zmieni moje życie.

Czterdziestka? Wyruszamy do Namibii! Wtedy jeszcze nie miałam pojęcia, jak bardzo Namibia zmieni moje życie.

Nasza pierwsza książka o Namibii...

Nasza pierwsza książka o Namibii…

... a potem kolejna.

… a potem kolejna.

2. Napisałam książkę. Z perspektywy czasu nie mogę uwierzyć, że przez tyle lat TAK BARDZO w siebie nie wierzyłam! Że wydawało mi się, że żeby napisać książkę to trzeba być – ja nie wiem – gigantem jakimś? Poetessą ze słowotokiem? Książki to piszą pisarze, ale JA? Ruda myszka, choć osobowością bogata i skrobiąca artykuły z wprawą pisarczyka gminnego… Ale żeby książkę? W życiu! Tej pierwszej: „Birma złota łza” poświęciłam pół roku życia, bo ten kraj jest piękny i tragiczny, a pisałam ją na świeżo po wybuchu Szafranowej Rewolucji. Próbując nie wpaść w patos i grafomanię, a jednocześnie poruszyć czytelnika, dać mu do myślenia, zainspirować i oczarować tym krajem.

Książka nagród nie zdobyła, końcówka nakładu wylądowała na wyprzedażach za 5 zł (a teraz jest nie do dostania), ale warto było. Po pierwsze – bo Birma jest warta wszystkiego, a po drugie: zrozumiałam, że nie muszę być gigantem i poetessą. Wystarczy, że dobrze opowiem historię. Trochę się tych książek od tamtej pory zebrało… Ciekawe, czy masz coś z tego na swej półce?

Nasze albumy i książki podróżnicze.

Nasze albumy i książki podróżnicze.

3. Zrobiłam kurs freedivingu czyli nurkowania na zatrzymanym oddechu. Kojarzysz „Wielki Błękit”? Jaques Mayol schodzący na jednym oddechu poza granice ludzkich możliwości? Zostawia Rosannę Arquette (Jacques! Ty durniu! TAKĄ kobietę zostawić?!) by zostać pod wodą z delfinami. Dobra – ja nie zamierzałam iść aż tak daleko, chciałam tylko zapewnić sobie większy margines bezpieczeństwa w nurkowaniu.

W sytuacji gdy zrobię wdech i okaże się, że z mojej butli nic nie leci, a partner nurkowy (małżonek) ugania się z aparatem za rybkami i nijak go nie dogonię by wziąć od niego powietrze, to żebym mogła wypłynąć na górę. I nagle odkryłam, że nurkowanie bez butli potrafi być cudowne. Medytacja w toni. I nie trzeba być mutantem, by przepłynąć basen bez płetw, a nawet dwie jego długości. Mój rekord (jak do tej pory) to 70 metrów. Być może nie uwierzycie ale KAŻDY może to zrobić (pod warunkiem, że umie pływać). A do tego freediving bardzo ładnie porządkuje w głowie. Okazało się, że czterdziestka to idealny wiek na taką przygodę!

Czterdziestka to nowy początek. Ja i Staś - gotowi płynąć po przygody!

Czterdziestka to nowy początek. Ja i Staś – gotowi płynąć po przygody!

4. Pomalowałam paznokcie na czerwono. Dobra, wiem, że to nie jest wyczyn, ale zbierałam się do tego… ROK! Jakoś nie mogłam się zdecydować, i chciałam i bałam się (czego?! qrczę, nie mogę sobie przypomnieć teraz!) i woziłam się, i kupowałam lakier po czym… odkładałam do szuflady, bo to nie ten odcień. OMG! Czterdziestka za mną – a ja się wożę z takim drobiazgiem?! Aż wreszcie trafiłam na ten jedyny. Ciemnoczerwony z brokatowym połyskiem. Taki, w którym poczułam się w 100% kobieco, seksownie, pięknie i szczęśliwie. Mała rzecz, a cieszy. Taki drobiazg, a dał mi odwagę do dalszego podążania za swymi pomysłami!

5. Odkryłam radość tworzenia biżuterii z koralików. To zupełnie inny rodzaj koncentracji i myślenia: do czerwonej papryczki lampwork dać koralik zielony czy czerwony i zielony? A jeśli zielony to pastylkę, dysk czy walec? A zapięcie do naszyjnika z łapaczkami czy zakręcane? Do szkła weneckiego dodać zawieszkę czy to będzie już za dużo? Podobno każdy z nas jest twórcą, tylko większość z nas dość szybko przestaje w to wierzyć.

Wróciłam do zabaw z dzieciństwa, tyle, że wtedy nie istniały tak piękne rzeczy. Czasem z sąsiadkami robiłyśmy „koło gospodyń miejskich”: na stole koraliki, wino, twórcze działanie i gadanie. Świetny czas dla nas! A efektem ubocznym tych spotkań były prowadzone przez 4 lata zajęcia dla dzieciaków w szkole, podczas których odkrywały ile radości daje tworzenie pięknych rzeczy.

Koło gospodyń miejskich w akcji!

Koło gospodyń miejskich w akcji!

Dzieci na warsztatach tworzyły istne cuda!

Dzieci na warsztatach tworzyły istne cuda!

Zanim nie zaczęłam - nie miałam pojęcia, że potrafię takie piękne rzeczy tworzyć.

Zanim nie zaczęłam – nie miałam pojęcia, że potrafię takie piękne rzeczy tworzyć.

Zajrzyj do wpisu „Liliowy kapelusz” i przekonaj się, że warto już dziś inaczej spojrzeć na siebie. Bez względu na to ile masz lat! Szybko zleciało – zobacz co zmieniło się po pięćdziesiątce oraz jak oswajam starość.


(c) AfrykAnka.pl

Podoba Ci się ten wpis?
Będzie mi miło jeżeli postawisz mi kawę. Serdecznie dziękuję!
Postaw mi kawę na buycoffee.to

Może Cię zainteresuje...

Zostaw komentarz