Gdy Jane Goodall zaczynała obserwacje szympansów, mogła się do nich zbliżyć na 100 m. W lesie Kibale zwierzęta się na tyle oswoiły, że pozwalają ludziom na dużo bliższy kontakt (o pierwszym spotkaniu przeczytasz tutaj).
Spis treści:
Poranek w lesie
Przez otwarte okno słyszę budzący się las. Cykady, świerszcze tworzą tło miarowego cykania. Na to nakładają się głosy ptaków. U-u-u-u – pojedynczy głos kukułki. Tiii-tiii – wysokie tony złotokosa tworzą melodię, na to nakłada się miarowe łiwit, łiwit. Dziesiątki ptasich głosów tworzą poranny hymn.
Chciałoby się napisać: „powitalny dla słońca”, ale przed świtem obudziły mnie grzmoty. Jest listopad, pogoda zmienna i wygląda na to, że natura szykuje nam potop. Ale skoro tu dotarliśmy, trzeba ruszyć przez las Kibale na spotkanie z (dalekimi) kuzynami!
Na początek przyjeżdżamy do siedziby Parku Narodowego Kibale, gdzie czeka nas krótka odprawa. Sprawdzenie, czy mamy wykupione permity, wpisanie się do księgi wyjść (UWAGA: imię i nazwisko jakie wpiszesz będzie potem w pamiątkowym dyplomie!) oraz przypomnienie zasad spotkania ze zwierzętami.
Żadnego naśladowania ich odgłosów, żadnego jedzenia w ich pobliżu, żadnego dotykania. Zrozumiano? Kiwamy głowami potakująco.
Sekrety lasu Kibale
Zostajemy podzieleni na kilkuosobowe grupy i każda wyrusza swoim szlakiem przez las. Nasza przewodniczka Anette chwilę rozmawia przez walkie-talkie.
– Hm, mam dla was informację, że na razie nie wiem gdzie są szympansy. Wszystkie grupy ich szukają.
Szukamy zatem i my. Wędrujemy ścieżkami, mijamy ogromne, prastare drzewa. W pewnym momencie Anette pokazuje drzewo z przedziwną wypustką. Coś jak konar, ale ma ledwie pół metra długości. Skojarzenie jednoznaczne.
– To drzewo-mężczyzna! – śmieje się nasza przewodniczka – jedyne takie w całym lesie!
Kilka razy mijamy istne strumienie mrówek, przecinające nasz szlak. Za każdym razem przewodniczka nas uprzedza by szybciej przejść, a potem tupiemy i skaczemy, by mrówki z nas spadły. Choć i tak kilka nas dopadło.
W pewnym momencie widzimy spróchniałe deski. Coś jakby… pomost? Okazuje się, że trwają właśnie prace nad odbudową kładki. Ale to mordercza praca – każdą deskę i gwóźdź trzeba wnieść daleko w las. Nie wygląda na to, aby szybko udało się skończyć naprawę. Czyż jednak nie jesteśmy tu dla przygody?
Jak dostrzec szympansa?
Wreszcie trafiamy na stado prowadzone przez Efuzi (z Kanyantare community). Szympansy skryły się wysoko w drzewach. Co chwila lecą na ziemię ogromne figi, niczym bomby zrzucane z góry.
Niekiedy słychać szum wody spadającej na liście. Złoty deszcz przepięknie wyglądał pod słońce. Z tym, że nie była to woda. Szympansy regularnie obsikiwały swój teren, za nic mając obecność ludzi na dole…
Tu pora na wyjaśnienie: o ile goryle żyją w kilku rodzinach w pobliżu siedziby parku (więc każda grupa turystów obserwuje „swoją” grupę goryli, więcej we wpisie tutaj), o tyle szympansy są nieprzewidywalne. I zwykle udaje się odnaleźć tylko jedno ich stado, co oznacza, że wszyscy – tak skrupulatnie podzieleni rano na grupy – spotkali się teraz pod tym samym drzewem.
Spotkanie z szympansami to highlight wyjazdu. Super przygoda. Niesamowite doświadczenie. Tyle, że gdy małpy siedzą w koronie drzew – ledwo je widać! Frustracja narastała i dawała się wyczuć wręcz namacalnie.
– Enfuzi był sierotą, bo jako dziecko stracił matkę – opowiada mi Anette, która od 5 lat pracuje w parku. – To samiec alfa, teraz ma 28 lat. Jest w najlepszym wieku, a jak będzie mieć szczęście dożyje do 55 lat. Cała społeczność Kanyantare ma 120 osobników zaś społeczność Buraiga to 182 osobniki.
Tyle, że aby znaleźć jedzenie, grupa musi się podzielić na dużo mniejsze, dlatego tu na drzewach widzimy jakieś 20 zwierząt.
Pogoń przez las
Nagle – poruszenie. Enfuzi postanowił nas zaszczycić swoją obecnością! Po chwili sunie przez las, a turyści usiłują za nim nadążyć, starając się jak najmniej hałasować. Co jest rzecz jasna niemożliwe, gdy ze 40 osób przedziera się na przełaj przez krzaki. Wreszcie Enfuzi siada.
Emocje ludzi w zenicie. Każdy chce zrobić zdjęcie, stanąć jak najbliżej (pamiętając o tych 8 metrach obowiązkowego dystansu, ale i tak finalnie odległość skraca się do połowy). Samiec popatrzył wokół, podłubał w uchu, poiskał się spokojnie, ziewnął kilka razy po czym… położył się spać! 40 obiektywów śledziło każdy jego ruch.
Nie wyglądało na to, że szybko wstanie, więc wracamy pod drzewo. Szympansy wciąż są wysoko. Szanse na dobre zdjęcie – praktycznie zerowe.
I nagle ktoś zauważył motyla. Wystarczyło uważnie rozejrzeć się wokół i nagle, w kilka minut dostrzegliśmy ze 6 różnych gatunków. Olbrzymich niczym dłoń, różnobarwnych, zjawiskowo pięknych! Zleciały się do leżących na ziemi fig niczym barwne klejnoty. Zajmują nas przez kilka minut (a licznik spotkania z szympansami nieubłaganie odmierza czas!).
Kto tu rządzi?
Anette pyta, czy chcemy wrócić do naszego śpiącego królewicza? W sumie czemu nie? Przedzieramy się kilkadziesiąt metrów tylko po to, by odkryć, że samiec chwilę wcześniej umknął w las. Szczęśliwie dla nas na ziemię schodzi Ntare. Jego imię oznacza „dzielny jak lew”. Ma 35 lat i jest trzecim w rankingu samców obserwowanego przez nas stada. Obrzucił nas spojrzeniem i pomknął przed siebie. Nie ma co za nim gonić – w lesie nie mamy szans!
Tymczasem obok nas pojawiły się komary. Małe i ciche, ani je widać, ani słychać. Ale ich zlekceważenie może kosztować sporo zdrowia! Dobrze, że przed wyjściem wszyscy się posmarowaliśmy repelentami (ja tradycyjnie Moskito Guard 🙂
Kręcimy się pod drzewami trochę bez celu, bo zwierzęta znowu są za wysoko. Ale Anette dostała cynk od innej przewodniczki, że na ziemię zszedł Rukara.
Szympans ma 32 lata i niezły temperament! Gdy robimy mu zdjęcia nagle demonstruje nam swoją siłę. Wali pięściami w drzewo aż zadudniło, po czym trzęsie gałęziami. Po czym – jakby nigdy nic – siada i zaczyna się iskać. Łypie na nas spod oka, czy zrozumieliśmy lekcję jakiej nam udzielił? Chociaż w stadzie to nie on rządzi – ale jakby co – w lesie góruje nad nami i mamy się go słuchać!
Fotografowanie zajmuje nas bez reszty. Serio już koniec? Godzina minęła zbyt szybko! O ile do stada szliśmy z półtorej godziny, o tyle do drogi docieramy w 30 minut. Kierowcy przywieźli pamiątkowe dyplomy. Wręczanie, oklaski, pożegnanie i napiwki dla przewodniczek. Wyruszamy dalej, pełni emocji i wspomnień. Ciekawe, czy szympansy też o nas rozmawiały?
A co do pogody: zagrzmiało, zachmurzyło się, ale nie padało!
Jeśli wybierasz się na tropienie szympansów w Kibale, pamiętaj, że trekking bywa czasem długi i uciążliwy. Znajomy przewodnik opowiadał, że dojście do stada zajęło im 4 godziny! Ja na tą wędrówkę zawsze biorę kijki do nordic walking: po pierwsze pomagają w marszu, po drugie czasem łatwiej utrzymać równowagę w śliskim błocie.
Przed wyprawą do Ugandy zajrzyj do wpisów:
- co spakować w podróż (lista rzeczy),
- jakie buty na trekking,
- przed spotkaniem z gorylami – informacje praktyczne,
- szympansy z Kibale (i czego się tam spodziewać!)
- Zjeść rolexa, popić Nilem – czyli o jedzeniu w Ugandzie
Przeczytaj jak wygląda nocne safari w Namibii.
(c) Anna Olej-Kobus | AfrykAnka.pl
Podoba Ci się ten wpis?
Będzie mi miło jeżeli postawisz mi kawę. Serdecznie dziękuję!