Spływ Czarną Hańczą – 4 dni przygody

Spływ Czarną Hańczą był dla mnie powrotem do czasów młodości. Ostatni raz na takim spływie byłam w czasach studenckich! I zamarzyła mi się znów taka włóczęga. Zatem w lipcu 2020 popłynęłam ku przygodzie.

Tu znajdziesz spis co zabrać na kajak (lista rzeczy na spływ)

Leśny odcinek spływu Czarną Hańczą.

Leśny odcinek spływu Czarną Hańczą.

Dzień 1, Maćkowa Ruda – Frącki (17 km)

W samo południe docieramy do wypożyczalni kajaków Sirocco. Wrzucamy do busika worki z rzeczami i z kajakami jedziemy na początek spływu do Maćkowej Rudy.

Serio? To wszystko ma się zmieścić w 2 kajaki?!

Serio? To wszystko ma się zmieścić w 2 kajaki?!

Tu czeka nas trudne zadanie: spakowanie wszystkiego w kajaki. Nie wiem czemu mimo wielu minimalistycznych wysiłków – zawsze tego bagażu jest taka fura! Prognozy na noc są burzowe, więc postanawiamy dotrzeć do stanicy „Frącki” i wziąć domki.

Tyle, że początek spływu nie jest łatwy: w niektórych miejscach jest tyle wodorostów, że kajak stoi w miejscu. Trzeba się namachać wiosłami! Nagrodą są widoki: za Wysokim Mostem rzeka płynie malowniczo przez las.

Tajemniczy podwodny świat...

Tajemniczy podwodny świat…

Razem z nami w kajaku płynął jeżyk :D

Razem z nami w kajaku płynął jeżyk 😀

Sławek (komandor naszego małego spływu) decyduje o postoju obiadowym w Bindużce. Miejsce jest urokliwe, a do tego na opustoszałej polanie płonie ognisko, więc możemy coś na nim upiec. Tyle, że przy pomostach komarów chmara, więc lepiej za długo tu nie czekać, tylko ruszać w drogę!

Bindużka, urokliwe miejsce na postój.

Bindużka, urokliwe miejsce na postój.

Szybki obiad na ognisku.

Szybki obiad na ognisku.

Szczerze mówiąc dotarliśmy do stanicy ostatkiem sił. Gdyby nie prognozowany deszczowy armagedon zatrzymalibyśmy się godzinę wcześniej na polanie „U Bociana”. Ale domki były zbyt kuszącą perspektywą 😀 Wieczorem jeszcze zrobiliśmy sobie ognisko i padliśmy jak koty…

Przystań "Frącki"

Przystań „Frącki”

Wieczorna herbata, w tle domek.

Wieczorna herbata, w tle domek.

Dzień 2, Frącki – Dworczysko (10,6 km)

Poranek przywitał nas kałużami i pięknym słońcem. Przed nami kolejny urokliwy dzień! Tyle, że wczorajsze machanie wiosłem dało nam we znaki, więc dziś snujemy się leniwie z nurtem.

Czasem spotykamy kogoś na szlaku.

Czasem spotykamy kogoś na szlaku.

W wielu miejscach na brzegu są wiaty piknikowe, miejsca na ognisko, toalety, zatem co jakiś czas robimy postój a to na jedzenie, a to by się rozprostować.

Urokliwa plaża - i jak tu nie stanąć na piknik?

Urokliwa plaża – i jak tu nie stanąć na piknik?

Momentami porośnięte trzciną brzegi wyglądają niczym rozlewiska Okawango. Rzeka tworzy plątaninę kanałów, można w nich czasem pobłądzić!

Jak nad Okawango!

Jak nad Okawango!

Czasem mamy malownicze trzciny.

Czasem mamy malownicze trzciny.

Pierwotnie chcieliśmy dopłynąć do pola „Dęby”, ale jest już 16.00, przed nami piękny odcinek przez las, lepiej dziś odpocząć i ruszyć jutro z rana z nowymi siłami.

Rozbijamy się na pustej polanie przed Dworczyskiem, po jakimś czasie przyjeżdża gospodarz, inkasuje po 10 zł od osoby i w tej cenie jeszcze dostaniemy drewno na ognisko! Z wysokiej skarpy widać, jak rzeka meandruje, jutro czeka nas sporo wiosłowania…

Panorama rzeki ze skarpy przed Dworczyskiem.

Panorama rzeki ze skarpy przed Dworczyskiem.

Słonce zachodzi...

Słonce zachodzi…

Biwak gotowy! Łucja śpi w namiocie :)

Biwak gotowy! Łucja śpi w namiocie 🙂

Ja i Łucja hamakujemy ;)

Ja i Łucja hamakujemy 😉

Dzień 3, Dworczysko – Przekop (23 km)

Jak to miało być? Że „w pięknym słońcu zobaczymy las”? No więc dziś pogoda się zbiesiła i choć powitało nas słońce to niebawem nadeszła tak okropna ulewa, że z Łucją wpłynęłyśmy kajakiem pod drzewo i czekamy, aż skończy się to oberwanie chmury.

Dopadła nas ściana deszczu...

Dopadła nas ściana deszczu…

A potem przyszło słońce!

A potem przyszło słońce!

Piękne widoki na rzece.

Piękne widoki na rzece.

Pogoda się zdecydowanie zmieniła, na przemian to ciepło to (częściej) zimno. Gdy zatem pojawiła się stanica „Jałowy Róg” (a w niej szansa na gorącą zupę!) – skusiliśmy się od razu. Jakby było nas więcej (i więcej czasu) to jeszcze można by tu zamówić banię. Zresztą ruskie banie są reklamowane wzdłuż całej trasy – kiedyś muszę się na nie skusić!

"Jałowy Róg" - trudno to miejsce przegapić.

„Jałowy Róg” – trudno to miejsce przegapić.

Okrągła bania nad Czarną Hańczą.

Okrągła bania nad Czarną Hańczą.

Tymczasem na wodzie czeka pokusa innego rodzaju. Kultowe „jagodzianki przy moście”. Za mostem jest trasa do granicy i na Białoruś, my skręcimy w prawo. Ale wcześniej – przybijamy i kupujemy po jagodziance. W wariancie tutejszym jest to ciasto jak pączek smażony na oleju, z jagodowym nadzieniem w środku. Jest moc (kalorii!) do dalszego wiosłowania!

Kultowe jagodzinaki - trzeba się skusić!

Kultowe jagodzinaki – trzeba się skusić!

Jest motywacja do płynięcia!

Jest motywacja do płynięcia!

Przed nami pierwsza ze śluz: „Sosnówka”. I przyjemna niespodzianka: z powodu COVID-19 śluzowanie jest bezpłatne. W środku masa kajaków, kto przy ścianach łapie się za łańcuchy, kto dalej – przytrzymuje się innych kajaków.

Tłum w "Sosnówce"

Tłum w „Sosnówce”

Otwarcie grodzi i woda wlewa się spienioną fontanną. Po kilku minutach jesteśmy znacznie wyżej i płyniemy do śluzy „Mikaszówka”. To jedyny odcinek gdzie jest naprawdę tłoczno, bo odległość między śluzami to raptem kilometr.

Za tą śluzą kończy trasy wiele jednodniowych spływów. My przybijamy do pomostu baru „U Mamy” i Sławek prowadzi nas na kartacze do sołtysa. Istotnie w domku Mikaszówka 7 (przy głównej drodze) jest dom sołtysa i domowa restauracyjka.

Komitet powitalny na jez. Mikaszówek.

Komitet powitalny na jez. Mikaszówek.

Ostatni odcinek wiedzie przez jezioro Mikaszówek i kanał „Przekop” do jeziora Mikaszewo. Przybijamy do polanki, gdzie co prawda stoją już namioty, ale i dla nas jest miejsce. Noc spędzamy na oglądaniu gwiazd i grzaniu się przy ognisku…

Płyniemy przez jezioro...

Płyniemy przez jezioro…

Nagroda - herbata na koniec dnia!

Nagroda – herbata na koniec dnia!

Polana biwakowa.

Polana biwakowa.

Mój namiot gotów do spania :D

Mój namiot gotów do spania 😀

Zachód słońca z hamaka.

Zachód słońca z hamaka.

Wieczorne ognisko.

Wieczorne ognisko.

Dzień 4 Przekop – Śluza „Paniewo” (7,5 km)

Rano przyjeżdża pan by pobrać opłatę (10 zł/os) po czym pojawia się pani z „ankami” czyli jagodziankami i serowiankami. Jeśli macie wybór: weźcie serowianki! Mniej ciasta, więcej pysznego nadzienia!

Rano jest rześko!

Rano jest rześko!

Szykujemy śniadanie.

Szykujemy śniadanie.

To już ostatnie kilometry naszego spływu. Ale nim miniemy jezioro, Sławek pokazuje nam kolejne miejsca biwakowe (po prawej stronie jeziora jest ich całkiem sporo). I przy jednym z nich przeczekujemy kolejną letnią burzę.

Chmury malownicze, ale burzowe!

Chmury malownicze, ale burzowe!

Przed nami kolejna śluza – „Perkuć”. Ponoć najpiękniejsza na całym szlaku! Potem płyniemy malowniczą częścią Kanału Augustowskiego gdzie w nieruchomej toni odbijają się drzewa…

Drzewa wyrastające z bali.

Drzewa wyrastające z bali.

Ostatnie kilometry spływu.

Ostatnie kilometry spływu.

Wpływamy na kolejne jezioro i docieramy do ostatniej śluzy: „Paniewo”. To jedyna podwójna śluza, gdzie podnosimy się na wysokość 6,5 metra! Nim ruszymy dalej – od pani na śluzie kupujemy jeszcze miód – w tak kapryśne i deszczowe lato trzeba korzystać z okazji!

Śluzy na Kanale Augustowskim to zabytek techniki.

Śluzy na Kanale Augustowskim to zabytek techniki.

W środku śluzy - widać jak zmieniamy wysokość!

W środku śluzy – widać jak zmieniamy wysokość!

Jesteśmy na górze!

Jesteśmy na górze!

Dla mnie i Łucji to już właściwie koniec – Basia i Sławek jeszcze jeden dzień będą na spływie. Dobijamy do karczmy „Starożyn” w Płasce, jemy zasłużony obiad, dzwonimy po odbiór kajaków. I jadąc do domu kombinujemy z Łucją jakby tu znowu się na taką włóczęgę kajakiem wybrać 😉

Łucja, jeż i ja :D

Łucja, jeż i ja 😀

Moskito Guard - sprzymierzeniec w walce z komarami!

Moskito Guard – sprzymierzeniec w walce z komarami!

Spływ Czarną Hańczą – ile to kosztuje:

dojazd Warszawa – Augustów – Warszawa (zrzutka na benzynę) 100 zł
nocleg domek Frącki 30 zł
nocleg pole biwakowe 10
nocleg pole biwakowe Przekop 10 zł
naleśniki i kawa 21
zakupy jedzenia 25 zł
kultowa jagodzianka przy moście 4 zł
śluzowanie 0 zł (normalnie 4,50 zł za kajak w 1 śluzie)
kartacz i herbata 10 zł
2 x serowianka (lokalne ciastko) 6 zł
miód leśny (1 l) 43 zl
pomidorowa i placki ziemniaczane 27 zł
wynajem kajaka 30 zł (przy 2 osobach do podziału) za dzień – 60 zł
transport baza Sirocco – Maćkowa Ruda 160 zł (do podziału na 4 os) – 40 zł
Transport Swarożyn – baza Sirocco 60 zł (do podziału na 2 os) – 30 zł
ŁĄCZNIE: 416 zł

Dla miłośników statystyki: 1 dzień spływu kosztował 104 zł (a jakby nie kupować miodu to jeszcze mniej!). W sumie to niewiele, za tak wspaniały odpoczynek i przygodę. Aby koszt był nieco niższy najlepiej płynąć w np. 3 kajaki: wtedy koszt dojazdu dzieli się na 6 osób.

Nasza ekipa: Sławek, Basia, Łucja i ja.

Nasza ekipa: Sławek, Basia, Łucja i ja.

UWAGA: śluzy są czynne 10-17.30 – trzeba być przed 17, żeby zdążyć się przeprawić.
Przeczytaj jak wykorzystać Hamak BushBed na mikrowyprawie nad Wisłą!
Tu jest wpis o hamaku – czyli jak spać by się wyspać.


(c) AfrykAnka.pl

Podoba Ci się ten wpis?
Będzie mi miło jeżeli postawisz mi kawę. Serdecznie dziękuję!
Postaw mi kawę na buycoffee.to

Może Cię zainteresuje...

Zostaw komentarz