Spływ Czarną Hańczą był dla mnie powrotem do czasów młodości. Ostatni raz na takim spływie byłam w czasach studenckich! I zamarzyła mi się znów taka włóczęga. Zatem w lipcu 2020 popłynęłam ku przygodzie.
Spis treści:
Tu znajdziesz spis co zabrać na kajak (lista rzeczy na spływ)
Dzień 1, Maćkowa Ruda – Frącki (17 km)
W samo południe docieramy do wypożyczalni kajaków Sirocco. Wrzucamy do busika worki z rzeczami i z kajakami jedziemy na początek spływu do Maćkowej Rudy.
Tu czeka nas trudne zadanie: spakowanie wszystkiego w kajaki. Nie wiem czemu mimo wielu minimalistycznych wysiłków – zawsze tego bagażu jest taka fura! Prognozy na noc są burzowe, więc postanawiamy dotrzeć do stanicy „Frącki” i wziąć domki.
Tyle, że początek spływu nie jest łatwy: w niektórych miejscach jest tyle wodorostów, że kajak stoi w miejscu. Trzeba się namachać wiosłami! Nagrodą są widoki: za Wysokim Mostem rzeka płynie malowniczo przez las.
Sławek (komandor naszego małego spływu) decyduje o postoju obiadowym w Bindużce. Miejsce jest urokliwe, a do tego na opustoszałej polanie płonie ognisko, więc możemy coś na nim upiec. Tyle, że przy pomostach komarów chmara, więc lepiej za długo tu nie czekać, tylko ruszać w drogę!
Szczerze mówiąc dotarliśmy do stanicy ostatkiem sił. Gdyby nie prognozowany deszczowy armagedon zatrzymalibyśmy się godzinę wcześniej na polanie „U Bociana”. Ale domki były zbyt kuszącą perspektywą 😀 Wieczorem jeszcze zrobiliśmy sobie ognisko i padliśmy jak koty…
Dzień 2, Frącki – Dworczysko (10,6 km)
Poranek przywitał nas kałużami i pięknym słońcem. Przed nami kolejny urokliwy dzień! Tyle, że wczorajsze machanie wiosłem dało nam we znaki, więc dziś snujemy się leniwie z nurtem.
W wielu miejscach na brzegu są wiaty piknikowe, miejsca na ognisko, toalety, zatem co jakiś czas robimy postój a to na jedzenie, a to by się rozprostować.
Momentami porośnięte trzciną brzegi wyglądają niczym rozlewiska Okawango. Rzeka tworzy plątaninę kanałów, można w nich czasem pobłądzić!
Pierwotnie chcieliśmy dopłynąć do pola „Dęby”, ale jest już 16.00, przed nami piękny odcinek przez las, lepiej dziś odpocząć i ruszyć jutro z rana z nowymi siłami.
Rozbijamy się na pustej polanie przed Dworczyskiem, po jakimś czasie przyjeżdża gospodarz, inkasuje po 10 zł od osoby i w tej cenie jeszcze dostaniemy drewno na ognisko! Z wysokiej skarpy widać, jak rzeka meandruje, jutro czeka nas sporo wiosłowania…
Dzień 3, Dworczysko – Przekop (23 km)
Jak to miało być? Że „w pięknym słońcu zobaczymy las”? No więc dziś pogoda się zbiesiła i choć powitało nas słońce to niebawem nadeszła tak okropna ulewa, że z Łucją wpłynęłyśmy kajakiem pod drzewo i czekamy, aż skończy się to oberwanie chmury.
Pogoda się zdecydowanie zmieniła, na przemian to ciepło to (częściej) zimno. Gdy zatem pojawiła się stanica „Jałowy Róg” (a w niej szansa na gorącą zupę!) – skusiliśmy się od razu. Jakby było nas więcej (i więcej czasu) to jeszcze można by tu zamówić banię. Zresztą ruskie banie są reklamowane wzdłuż całej trasy – kiedyś muszę się na nie skusić!
Tymczasem na wodzie czeka pokusa innego rodzaju. Kultowe „jagodzianki przy moście”. Za mostem jest trasa do granicy i na Białoruś, my skręcimy w prawo. Ale wcześniej – przybijamy i kupujemy po jagodziance. W wariancie tutejszym jest to ciasto jak pączek smażony na oleju, z jagodowym nadzieniem w środku. Jest moc (kalorii!) do dalszego wiosłowania!
Przed nami pierwsza ze śluz: „Sosnówka”. I przyjemna niespodzianka: z powodu COVID-19 śluzowanie jest bezpłatne. W środku masa kajaków, kto przy ścianach łapie się za łańcuchy, kto dalej – przytrzymuje się innych kajaków.
Otwarcie grodzi i woda wlewa się spienioną fontanną. Po kilku minutach jesteśmy znacznie wyżej i płyniemy do śluzy „Mikaszówka”. To jedyny odcinek gdzie jest naprawdę tłoczno, bo odległość między śluzami to raptem kilometr.
Za tą śluzą kończy trasy wiele jednodniowych spływów. My przybijamy do pomostu baru „U Mamy” i Sławek prowadzi nas na kartacze do sołtysa. Istotnie w domku Mikaszówka 7 (przy głównej drodze) jest dom sołtysa i domowa restauracyjka.
Ostatni odcinek wiedzie przez jezioro Mikaszówek i kanał „Przekop” do jeziora Mikaszewo. Przybijamy do polanki, gdzie co prawda stoją już namioty, ale i dla nas jest miejsce. Noc spędzamy na oglądaniu gwiazd i grzaniu się przy ognisku…
Dzień 4 Przekop – Śluza „Paniewo” (7,5 km)
Rano przyjeżdża pan by pobrać opłatę (10 zł/os) po czym pojawia się pani z „ankami” czyli jagodziankami i serowiankami. Jeśli macie wybór: weźcie serowianki! Mniej ciasta, więcej pysznego nadzienia!
To już ostatnie kilometry naszego spływu. Ale nim miniemy jezioro, Sławek pokazuje nam kolejne miejsca biwakowe (po prawej stronie jeziora jest ich całkiem sporo). I przy jednym z nich przeczekujemy kolejną letnią burzę.
Przed nami kolejna śluza – „Perkuć”. Ponoć najpiękniejsza na całym szlaku! Potem płyniemy malowniczą częścią Kanału Augustowskiego gdzie w nieruchomej toni odbijają się drzewa…
Wpływamy na kolejne jezioro i docieramy do ostatniej śluzy: „Paniewo”. To jedyna podwójna śluza, gdzie podnosimy się na wysokość 6,5 metra! Nim ruszymy dalej – od pani na śluzie kupujemy jeszcze miód – w tak kapryśne i deszczowe lato trzeba korzystać z okazji!
Dla mnie i Łucji to już właściwie koniec – Basia i Sławek jeszcze jeden dzień będą na spływie. Dobijamy do karczmy „Starożyn” w Płasce, jemy zasłużony obiad, dzwonimy po odbiór kajaków. I jadąc do domu kombinujemy z Łucją jakby tu znowu się na taką włóczęgę kajakiem wybrać 😉
Spływ Czarną Hańczą – ile to kosztuje:
dojazd Warszawa – Augustów – Warszawa (zrzutka na benzynę) 100 zł
nocleg domek Frącki 30 zł
nocleg pole biwakowe 10
nocleg pole biwakowe Przekop 10 zł
naleśniki i kawa 21
zakupy jedzenia 25 zł
kultowa jagodzianka przy moście 4 zł
śluzowanie 0 zł (normalnie 4,50 zł za kajak w 1 śluzie)
kartacz i herbata 10 zł
2 x serowianka (lokalne ciastko) 6 zł
miód leśny (1 l) 43 zl
pomidorowa i placki ziemniaczane 27 zł
wynajem kajaka 30 zł (przy 2 osobach do podziału) za dzień – 60 zł
transport baza Sirocco – Maćkowa Ruda 160 zł (do podziału na 4 os) – 40 zł
Transport Swarożyn – baza Sirocco 60 zł (do podziału na 2 os) – 30 zł
ŁĄCZNIE: 416 zł
Dla miłośników statystyki: 1 dzień spływu kosztował 104 zł (a jakby nie kupować miodu to jeszcze mniej!). W sumie to niewiele, za tak wspaniały odpoczynek i przygodę. Aby koszt był nieco niższy najlepiej płynąć w np. 3 kajaki: wtedy koszt dojazdu dzieli się na 6 osób.
UWAGA: śluzy są czynne 10-17.30 – trzeba być przed 17, żeby zdążyć się przeprawić.
Przeczytaj jak wykorzystać Hamak BushBed na mikrowyprawie nad Wisłą!
Tu jest wpis o hamaku – czyli jak spać by się wyspać.
(c) AfrykAnka.pl
Podoba Ci się ten wpis?
Będzie mi miło jeżeli postawisz mi kawę. Serdecznie dziękuję!