Spływ Krutynią był wspaniałą przygodą – oto ciąg dalszy relacji! Pierwszą część opisu znajdziesz TUTAJ.
Spis treści:
Czwartek – 4 dzień spływu Krutynią
Dziś czeka nas przenoska w Spychowie przy malowniczej śluzie Lalka. Trzeba wnieść kajak na górę, a potem można go po piasku ściągnąć w dół. Niestety na naszą czwórkę oznacza to, że kajaki trzeba wypakować z ciężkich rzeczy, byśmy je udźwignęli.
Wpływamy do Zyzdrojowej Strugi gdzie witają nas czaple białe i siwe. Co chwila kolejne ptaki podrywają się do lotu. Wyglądają przepięknie! Na rzece jest nurt – w sam raz by się nie męczyć zbytnio wiosłowaniem 🙂
Stanica PTTK „Spychowo” wygląda na spory kombajn wypoczynkowy. Jest tu park linowy, sporo domków i restauracja. Tradycyjnie łączymy ładowanie telefonów z posiłkiem: tym razem były to opiekane ziemniaki z surówką (22 zł), popite bezalkoholowym piwem.
Gdy ruszamy dalej… utykamy w mulistym dnie! Po lewej stronie brzegu jest spory pas płycizny z mułem – płynąć tu lepiej trzymajcie się z dala od tego brzegu! W końcu udaje się nam opuścić zdradliwą mieliznę. Płyniemy wąską rzeczką, pan na pomoście mówi, ze w pobliżu jest sklep – robimy postój na zakupy (chleb, owoce, picie).
Rzeka dalej się rozszerza. Nad wodą stoją domy wypoczynkowe, w wodzie uwijają się kaczki i perkozy. Na jednym z pomostów widzimy kruka z metalu: chyba ma odstraszać ptasich gości.
Mijamy jez. Zdróżno: przy leśniczówce Koczek jest pole biwakowe ale… nie ma tu miejsca by powiesić hamaki. Znaczy są drzewa, ale w chaszczach nad samą wodą, lub daleko na skraju łysej polany. Jakoś to miejsce do nas nie przemówiło.
Choć jesteśmy zmęczeni – ruszamy dalej. Jez. Uplik ma brzegi pełne trzcin, krzaków i drzew rosnących na skarpie: ciężko znaleźć miejsce dla namiotu. W końcu kolejna polanka (do której prowadzi przecinka przez trzciny) okazuje się idealna.
Trawa wykoszona, jest nawet miejsce na ognisko. Co prawda ciężko wydobyć kajaki na skarpę (by je rozładować) – ale dajemy radę. Wieszam hamak i mam z niego piękny widok: perkoz rozcina nieruchomą wodę, słońce maluje złotem las na drugim brzegu. Na niebie migocą pierwsze gwiazdy…
Na kolację gotujemy makaron z pesto. Kajakarz to ma klawe życie!
Piątek – 5 dzień spływu
Wieczorem byliśmy tu sami, rano odkrywamy, że na pomoście obok jest wędkarz, a 200 m, dalej jest kolejna polana. Na której biwakuje sympatyczna para z psem, spotkana przez nas kilka razy na tym spływie. Wyruszyliśmy o 10.30 bo jak zwykle rano było tak ładnie, że nie mieliśmy ochoty się spieszyć.
Postanawiamy odwiedzić pole biwakowe w Zgonie i nabrać więcej wody, bo nie wiemy, gdzie przyjdzie nam spędzić kolejną noc. Jezioro Mokre jest przede wszystkim bardzo długie! Na początek robimy kąpiel przy skarpie za rezerwatem „Królewska Sosna”. A potem płyniemy i płyniemy te 8 km po jeziorze…. Na szczęście wiatr nam sprzyja i sprawnie docieramy na drugi koniec jeziora.
Na brzegu w kilku miejscach są tabliczki z zakazem biwakowania, ale jest też miejsce przeznaczone na legalne nocowanie. Przy moście przed kolejną śluzą robimy postój na jedzenie i kolejną kąpiel.
Następna przenoska to ledwie 15 metrów a do tego są tu drewniane pomosty do przeciągnięcia po nich kajaka.
Za przenoską zaś czeka malownicze jez. Krutyńskie. Na tym odcinku spodziewałam się tłumów (jest 15.00), ale jakoś wszyscy byli na wodzie wcześniej, bo płyniemy praktycznie sami. Czasem przy brzegu widać kajak, jakaś rodzina lub grupa przyjaciół się kąpie, ale generalnie – pusto i spokojnie. Choć jak twierdzi spotkany kajakarz: „przed południem to był tu armagedon – takie tłumy!”.
O 16.00 docieramy do Krutyni gdzie na tarasie nad rzeką są ładowarki przy stolikach. W restauracji Stanicy PTTK jemy pyszną sałatkę Haloumi (dała nam moc energii do wiosłowania!) idziemy na zakupy (do jedynego w Krutyni spożywczaka) i wracamy na rzekę.
Czeka nas tu Krutyński Piecek i piękny młyn. Niestety jest to też przenoska – 150 metrów. W ciągu dnia za 10 zł kajak ci przewiozą miejscowi wózkiem, ale jest 19.00 i wózki są przywiązane. Trzeba po raz kolejny kajak przenosić…
Szukamy miejsca na biwak: mijamy kilka polan z miejscami po ogniskach, niestety też ze sporą ilością śmieci wokół. To zresztą jedyne tak zaśmiecone miejsca na naszej trasie. Mijamy polanę zajętą przez ekipę buschcraftową (mają hamaki i tarpa – od razu ich polubiłam!). Kolejna polana jest wodopojem krów – obawiamy się, że o świcie będziemy mieć ich towarzystwo. Wreszcie znajdujemy idealną polankę, a ślady kajaków na brzegu dowodzą, że często zatrzymują się tu ludzie.
Niedaleko miejsca po ognisku stawiamy namiot, ja wieszam hamak przy rzece. Mam bajeczny widok na śpiące kaczki i gwiazdy. Wieczorem słychać porykiwanie jeleni i pohukiwanie sów. A może to były zupełnie inne zwierzaki?
Sobota 6 dzień spływu
Budzi mnie stukanie dzięcioła. Pojedyncze liście wirując opadają na wodę. Jesień idzie, nie ma na to rady…
Pierwsze kajaki widzimy około 9.00 – to ci, którzy zaczęli spływ o 7 rano, w samotności ciesząc się pięknem rzeki. Wkrótce na rzece jest już tłumny spęd. Płyniemy między (jeszcze) nielicznymi kajakami, odbijając w zarośniętą trzcinami strugę, wiodącą do jez. Duś.
Nad tym jeziorem w Wojnowie jest słynny żeński klasztor starowierów. Mniszek od dawna tu nie ma, cały teren to teraz miejsce wypoczynkowe, ale klasztor pozostał i warto go zwiedzić.
Gdy wracamy na rzekę czeka nas obiecany na weekend armagedon. Dziesiątki kajaków przed nami, dziesiątki za nami. Płynie się w tłumie i nie ma szans od tego uciec. Rację mieli ci, co zaczęli dziś dzień o świcie.
Dopływamy do Ukty – tu ja wysiadam, reszta ekipy płynie dalej. W Ukcie większość jednodniowych spływów się kończy, więc dalej rzeka znów zrobiła się piękna i kameralna…
Ruszam autostopem, by przebić się na jacht w Mikołajkach. Od Ukty to 15 km, trochę za dużo na spacer z workiem żeglarskim…
Tak skończyła się piękna przygoda na Krutyni – z przyjemnością wrócę na tą rzekę o innej porze roku. Na pewno będzie wyglądać równie fascynująco!
Koszt spływu (6 dni) to 362 zł (wynajem kajaków, noclegi, obiady i zakupy po drodze). Fakt – kilka razy nocowaliśmy na bezpłatnych polanach biwakowych, ale nawet gdyby nocować w stanicach PTTK – kwota nie wyszłaby znacznie wyższa. A wspomnienia mamy bezcenne!
Filmowe wspomnienie ze spływu:
Zajrzyj do relacji ze spływu Czarną Hańczą.
Na portalu Planeta Kobusów znajdziesz wpis ze spływu Krutynią z dziećmi.
Więcej o hamaku BushBed przeczytasz tutaj.
(c) AfrykAnka.pl
Podoba Ci się ten wpis?
Będzie mi miło jeżeli postawisz mi kawę. Serdecznie dziękuję!