Dojechaliśmy do Okaukuejo. Najpopularniejszy camping w Etoszy ma podświetlane oczko wodne i jest genialnym miejscem do obserwacji zwierząt. Tyle, że był styczeń, środek namibijskiego lata. A do tego samo południe. Upał dosłownie ścinał z nóg. Nie spodziewałam się, jak niesamowite safari przeżyję siedząc na ławce!
Spis treści:
Okaukuejo – kultowe miejsce w Etoszy
Grupa rozeszła się po obozie. Część wybrała ludzkie oczko wodne czyli basen, część poszła na zasłużony obiad, ktoś rozłożył się by podrzemać w cieniu.
Ja poszłam nad wodę zaopatrzona w zapas picia (zimne piwo to idealny kompan długich obserwacji przyrodniczych!). Bo tutejsze oczko wodne to ruletka. Może być tak, że będziesz siedzieć godzinę, dwie i nie zdarzy się nic. A może być tak, że nagle przyjdzie tu stado słoni na kąpiel!
Co tkają tkacze
Tym razem nie było nikogo. W styczniu wody jest wszędzie pod dostatkiem, więc zwierzaki miały w nosie to oczko wodne. Nie szkodzi. Siadłam na ławce obok drzewa o splątanych fantazyjnie gałęziach. Miałam ochotę po prostu posiedzieć i przez chwilę zupełnie nic nie robić. Idealny plan na leniwe popołudnie 🙂
Nieopodal wikłacze pracowicie rozbudowywały swe gniazdo. Te ptaki są niesamowite. Budują gigantyczne apartamentowce, w których może mieszkać nawet kilkuset lokatorów!
Największe gniazda osiągają ponad kilka metrów średnicy! Tkacze (angielska nazwa: sociable weaver) zawsze znajdą kolejne źdźbło do wetknięcia, co czasem prowadzi do katastrofy budowlanej. Gdy deszcz zmoczy gniazdo daje się tak ciężkie, że po prostu łamie gałęzie. Ptaki zaś po krótkim lamencie biorą się do odbudowy swego domu.
Tutejsze gniazdo jest w sam raz: raczej się nie zawali. Ptaki z bezustannym świergotem to wlatywały, to wylatywały ze środka. Przez chwilę je obserwowałam gdy nagle zdałam sobie sprawę, że to mnie ktoś obserwuje.
Dziób w dziób z dzioborożcem
Z kłębu gałęzi krzaka patrzył na mnie dzioborożec. Bywa nazywany „latającym bananem” z racji wielkiego, żółtego dzioba. Dzioborożce to też niesamowite ptaki, choć one akurat nie budują gniazd, lecz wykorzystują dziuple. Gdy połączą się w parę, pan dzioborożec swym masywnym dziobem zamurowuje w środku panią dzioborożcową.
Dzięki temu nie grożą jej żadne drapieżniki, a przez zostawiony otwór małżonek donosi jej jedzenie. Gdy maluchy się wykluję rodzice rozbijają wejście, po czym zamurowują je na nowo, by zabezpieczyć dzieci. Teraz oboje mają pełne dzioby roboty by je wykarmić!
Siedzący przede mną ptak (trudno powiedzieć, czy chłopak czy dziewczyna!) lustrował mnie przez chwilę, po czym uznał, że do niczego się mu nie przydam i z godnością wyszedł z gałęzi by przelecieć na sąsiednie drzewo ringwood tree. Słońce przeświecało przez jego dziób nadając mu czerwony kolor.
Mama agama i ptak Zorro
Gdyby jednak poczekał dłużej, zobaczyłby że na kamiennym murku oddzielającym oczko wodne od ludzi pojawiła się piękna agama. Cóż, chyba i tak nie jest w jego diecie. Agama wyglądała zjawiskowo: błękitna głowa i beżowy tułów w czerwono-brązowe wzorki.
Dopiero gdy przyjrzałam się jej z bliska, dostrzegłam jakie ma pazury! Szczerze mówiąc nie wiedziałam tego wcześniej. Co prawda agama jest wegetarianką, ale w suchych miesiącach pewnie musi wygrzebywać jedzenie spod ziemi, a wtedy takie pazury bardzo się jej przydają. Sądząc po tuszy ta chyba niebawem zostanie mamą.
Tymczasem oczko wodne wciąż było puste. Na horyzoncie pojawiło się kilka springboków. Antylopy z ciemną pręgą na boku z wolna szły do wody. Za kilka minut pewnie się rozgoszczą przy Okaukuejo.
Na drzewie obok przysiadł wikłacz maskowy. Te ptaki wyglądają jakby nosiły maskę Zorro! O ile tkacze są niepozornie szare, o tyle wikłacze maskowe trudno przeoczyć dzięki kanarkowemu upierzeniu. Ich technika budowy gniazd jest inna: najpierw plotą okrąg z traw zawieszony na gałęzi, a potem tak uzupełniają gniazdo kolejnymi trawami, aż powstanie wisząca kulka.
Sporo przy tym roboty, a jeśli dama ich serca nie zaakceptuje gniazda, muszą budować kolejne! Ten osobnik wpadł tu do bufetu. Drzewo „dzwoneczkowe” (ringwood tree) ma owoce w kształcie strączków. Badaczom pewnie przypominały dzwonki, stąd tak je nazwano. Nasiona jak widać mają swych amatorów!
Kraska – latający klejnot
Tymczasem w cieniu wielkiego gniazda tkaczy przysiadła kraska liliowopierśna. Ten ptak w locie wygląda jak mieniący się klejnot! Niegdyś była narodowym ptakiem Botswany, ale wygryzł ją z tej pozycji drop olbrzymi. Nie sądzę, by się tym przejęła!
Ten ptak jest równie piękny co waleczny. Zwykle gniazduje dziuplach, ale jak trafi się wysoka termitiera, potrafi zamieszkać na jej szczycie. A jak się nie trafi? Cóż, rozgląda się wtedy czy jest w okolicy wygodna dziupla. I potrafi przejąć dom sierpodudka lub błyszczaka!
Było ze 35 stopni, w cieniu niewiele mniej. Po chwili kraska przeleciała na splątane drzewo i siadła na gałęzi dysząc, by nieco się schłodzić.
Ja miałam coś lepszego. Kolejny łyk piwa przywrócił mi chęć do życia. Tymczasem w krzaku dyszał ktoś jeszcze. To biblibl czerwonooki. Uwielbiam jego angielską nazwę: red-eyed bulbul. Ma charakterystyczny żółty spód ogona i piękną czerwoną obwódkę wokół oczu. Najwyraźniej biedakowi też było bardzo gorąco. No ale piwa mu nie dam…
Tymczasem nad wodą…
Stadko antylop doszło wreszcie do wody i zaczęło pić. Powietrze było nieruchome od upału, światło beznadziejne (jak to w samo południe). Nic zatem dziwnego, że kilka osób które przyszło, rzuciło okiem na te puste oczko wodne i wróciło nad basen.
Doskonale ich rozumiem. Ale dla mnie te południe nad wodopojem w Okaukuejo jest jednym z piękniejszych wspomnień z safari.
Czasem warto posiedzieć nad pustym oczkiem wodnym. Bo w świecie przyrody nigdy nie będziecie sami. A splątane drzewo, w którego cieniu prowadziłam obserwacje wyglądało tak:
Więcej o campingach w Etoszy przeczytasz tutaj.
Zajrzyj, co warto zabrać na safari do Afryki (lista rzeczy).
(c) Anna Olej-Kobus | AfrykAnka.pl
Podoba Ci się ten wpis?
Będzie mi miło jeżeli postawisz mi kawę. Serdecznie dziękuję!