Kaldera wulkanu Ngorongoro to jedyne takie miejsce na świecie. Zwierzęta żyją tu oddzielone od świata, niczym u Pana Boga za miedzą. Tyle, że dostanie się tutaj okazało się wyzwaniem…
Spis treści:
Droga z piekła rodem
Wstajemy przed wschodem słońca. Ostrożnie odchylam wejście namiotu… W nocy odwiedziło nas stado bawołów (tak, tych groźnych z wielkiej piątki, zabójczych i morderczych!), które łąkę między namiotami uznały za świetne pastwisko. Na szczęście rankiem nie ma po nich śladu.
Pierwsze promienie wyzłacają trawy i drzewa. Czas ruszać na spotkanie z przygodą! Tyle, że dostanie się do kaldery wulkanu okazuje się niezłym wyzwaniem! Samochód ślizga się po gliniastej drodze, wreszcie utykamy w korku.
Przed nami auto wpadło do rowu odwadniającego blokując przejazd, teraz wszyscy muszą je wydobyć, albo nikt nie zjedzie na dół! Nasz kierowca klnie ze złości. Jeszcze kilka tygodnie temu była tu normalna szutrówka, ale ktoś wpadł na „świetny” pomysł „ulepszenia” drogi.
Czyli jakiś szwagier miał spychacz, inny dostęp do ciężarówki i zrobili drogę, która po deszczach jest śliska i niebezpieczna. Podobno to pierwszy etap remontu… Mieli ROK bez turystów by to zrobić, więc oczywiście zrobili to w najgorszym momencie, gdy ludzie zaczęli przyjeżdżać na sylwestra, a deszcze zaczęły padać…
Zaskakujące zebry
W końcu udaje się nam bezpiecznie zjechać. Pogoda nie rozpieszcza: o krawędzie wulkanu ocierają się chmury, słońce nie może się zdecydować czy będzie nam towarzyszyć. To nie jest najlepszy czas na epickie zdjęcia, ale z drugiej strony: każde safari to niespodzianki. Oczekuj nieoczekiwanego!
Pierwszą niespodzianką okazał się… karakal. Ogromnie rzadko udaje się spotkać tego kota, my mieliśmy szczęście zobaczyć jego polowanie (opis znajdziesz TUTAJ). Kolejnym nieoczekiwanym widokiem były… zebry. Bo niby zwierzak to pospolity (choć bardzo fotogeniczny!), ale czasem zaskakuje. Jak zebra, która czochrała się o kamień – faktycznie brzucha sobie inaczej nie podrapie…
Inna miała ciekawą barwę pasków. Na pyszczku normalne czarne, na tułowiu – dziecięco-brązowe. Bo małe zebry często mają paski brązowe, dopiero z czasem stają się one czarne. Styczeń to czas, gdy rodzi się wiele maluchów. Jedna z zebr była w końcówce ciąży, inna karmiła swe młode.
Gdzie kryją się słonie?
Gdy patrzyłam na Ngorongoro z punktu widokowego zastanawiałam się, jak mogą tu przetrwać słonie? Z góry bowiem wnętrze krateru wyglądała na puste, płaskie pastwisko. Jednak im niżej jesteś, przestrzeń ogromnieje, odkrywając swe sekrety.
Bo oto z sawanny wjeżdżamy w las. Las jak z baśni o tropikalnych gąszczach! Przy drodze olbrzymi figowiec dąży ku nieśmiertelności kolejnymi pnączami. Nieopodal widać drzewo gorączki o żółtej korze (fever tree). Rośnie w wilgotnych miejscach i pierwsi Europejczycy byli przekonani, że to właśnie te drzewo przenosi malarię.
Na drogę wybiega stado koczkodanów, dyskutując o czymś zawzięcie. Przystajemy by zrobić im zdjęcia i w tym momencie z zielonej gęstwiny wychodzą słonie. Za każdym razem zachwycają mnie tak samo. Matka stada ma tylko jeden kieł.
– Być może drugi jej się złamał? – zastanawia się nasz przewodnik.
Kolosy co jakiś czas wychodzą z krateru Ngorongoro, wędrując sobie tylko znanymi szlakami. Szacuje się, że na stałe żyje tu jakieś 300 słoni. Imponująca liczba, biorąc pod uwagę, że tego lasu nie jest wcale tak dużo…
Narodziny gnu
Po chwili zostawiamy las za sobą i mijamy jeziora, nad którymi zawsze coś się dzieje. Choć akurat nad jednym panuje senna atmosfera. Stado lwów śpi na brzegu. Z oddali wyglądają jak wielkie, szare kamienie, ale stojące nieopodal antylopy wolą nie ryzykować.
Kilka minut później widzimy noworodka gnu. Urodził się dosłownie pięć minut temu, jego matka jeszcze nie urodziła łożyska. Maluch na chwiejnych nogach stawia swe pierwsze kroki. Za kilka minut będzie umiał galopować w tempie dorosłych – od tego zależy jego przetrwanie! Tymczasem z traw wystaje głowa szakala. Malucha nie zaatakuje, jego matka jest zbyt niebezpieczna, ale łożyskiem nie pogardzi…
W kraterze są też ogromne antylopy elandy. Z wagą dochodzącą do tony nie muszą się nikogo obawiać, choć jak rodzą się im młode – muszą mieć oczy dookoła głowy, by nie stracić ich w polowaniu lwów.
Ptasi raj
Krater jest też ptasim azylem (naliczono tu ponad 500 gatunków!). Widzimy zachwycające gracją żurawie: w pewnym momencie jeden z ptaków napuszył wszystkie pióra by strząsnąć krople wody. Wyglądał zjawiskowo!
Drop olbrzymi (najcięższy z współcześnie latających ptaków – 18 kg!) wędruje dostojnie, nie wchodząc w paradę czapli siwej. Czaple białe natomiast co jakiś czas przysiadają to na słoniu, to na bawole, by mieć lepszy punkt obserwacyjny!
Brązowa waruga czyści pióra: bardzo lubię te ptaki, w wielu miejscach są uważane za zwiastunów szczęścia, ale nie w Tanzanii. Tu uważa się, że przynoszą pecha…
Chmury powoli zbierają się na horyzoncie, co nie przeszkadza flamingom. Deszcz czy słońce, tu znajdą sporo jedzenia! Za to ibisy pracowicie porządkują pióra: od szybkości lotu zależy czasem życie, więc stosowna toaleta piór jest robiona w każdej wolnej chwili!
Skrzydlaci rozbójnicy
Nie samym zachwytem nad przyrodą człowiek żyje – pora na obiad. Nasz przewodnik jedzie do punktu piknikowego nad Hippo Pool. Hipopotamy skryły się w dali, za to gdy tylko wyjęliśmy stół i krzesła, pierzaści rozbójnicy przystąpili do abordażu.
Oczywiście wiemy, że ptaków karmić nie wolno, więc każdy pilnuje swego talerza, tyle, że atak następuje dosłownie z wszystkich stron. Między nogami plączą się perlice, nasz samochód obsiadają kolejne łakomczuchy.
Pamiętacie taką piosenkę: „Widziałem orła cień”? No więc cień był błyskawiczny i należał do kani egipskiej. Gdy na talerzu pojawiło się mięso, ptak porwał je w ułamku sekundy! Jeśli zatem nie jesteś wegetarianinem – najlepiej obiad zjeść w aucie!
Pożegnanie z kraterem
Kilka godzin safari zleciało zbyt szybko. Wyjeżdżając mam niedosyt, ale to u mnie stan permanentny: bez względu na to ile czasu jestem wśród zwierząt, zawsze mam ochotę zostać dłużej.
Co ciekawe miałam wrażenie, że tym razem (styczeń 2021) krater był dość… pusty. Naprawdę nie wiem jak naliczono tu te tysiące zwierząt, bo miałam wrażenie, że spotykamy tylko pojedyncze osobniki. Z drugiej strony: to ogromna przestrzeń a do wielu miejsc dojechać autem się nie da.
Na koniec zatrzymujemy się jeszcze w dwóch miejscach na kalderze. Prosty kamienny obelisk postawiono w miejscu, gdzie jest pochowany niemiecki przyrodnik Bernhard Grzimek (jego filmy o Serengeti i Ngorongoro zmieniały podejście ludzi do natury) i jego syn Michael, który zginął w wypadku awionetki właśnie nad Ngorongoro.
Drugim jest punkt widokowy: w dole rozciąga się ogromna, na pozór pusta, przestrzeń. Wspaniały świat, który na chwilę pokazał nam swoje cuda. Jeśli tu traficie – przeczytajcie też skromną tablicę obok. Wypisano na niej nazwiska rangerów, którzy oddali swe życie chroniąc tutejszą przyrodę…
Krater Ngorongoro – fakty i cyfry
- Ngorongoro jest jednym z Siedmiu Naturalnych Cudów Afryki (pozostałe to: Kilimandżaro, Wielka Migracja w Serengeti, Sahara, Wodospady Wiktorii, Delta Okawango, Rafa Koralowa Morza Czerwonego).
- Wnętrze kaldery uchodzi za największe na świecie (ok. 260 km2), jej długość to ok. 18 km.
- Dno krateru jest na 1800 m n.p.m. wysokość ścian to ok 600 m.
- Wschodnie ściany krateru są wyższe i mają roczne do nawet 1200 mm, podczas gdy zachodnie ściany mają opady do 600 mm.
- Wbrew powszechnej opinii zwierzęta wychodzą czasem z Ngorongoro, jedynie nosorożce są pilnowane przez
- strażników, by nie opuszczały bezpiecznego miejsca.
- Szacuje się, że w kalderze jest ok. 25 000 zwierząt ( 7,000 gnu 6,000 hiena cętkowana, 4,000 zebr, 3,000 elandów, 3,000 gazel, 300 słoni, ponad 55 lwów, 30 czarnych nosorożców i wiele innych zwierząt jak koby, antylopy, szakale i hipopotamy)
- Naliczono tu ponad 500 gatunków ptaków: od wielkich strusi, sekretarzy, flamingów i żurawi aż po malutkie żołny i zimorodki.
- W kraterze nie ma żyraf, dla których zbocza są zbyt strome do wędrówki.
- Nie wolno nocować w kalderze – można tu tylko wjechać na kilkugodzinne dzienne safari.
Co warto zabrać na safari do auta przeczytasz TUTAJ porady jak zachować się na safari TUTAJ. Przeczytaj wpis o szczepieniach dla podróżnych.
I dwie nagrody dla tych, którzy doczytali do końca 😀 Film z zebrą drapiącą się po brzuchu:
Oraz film pokazujący pierwsze minuty noworodka gnu. Żyj długo i szczęśliwie maluchu!
(c) Anna Olej-Kobus | AfrykAnka.pl
Podoba Ci się ten wpis?
Będzie mi miło jeżeli postawisz mi kawę. Serdecznie dziękuję!