Karakal przywarł na poboczu drogi. Najwyraźniej miał plany śniadaniowe, a my mieliśmy szczęście być we właściwym miejscu o właściwym czasie.
– Uważajcie! Za chwilę może zaatakować! – szepce nasz przewodnik Abdul, a my zamieramy, by przypadkiem nie przeszkodzić zwierzęciu w polowaniu.
– Game drive is a game. – powtarzają przewodnicy. Gdy ruszasz na safari nigdy nie możesz być pewnym, co się za chwilę zdarzy. Może spędzisz pół dnia na frustrującym szukaniu zwierząt, a może zobaczysz coś wyjątkowego. Nigdy się nie da przewidzieć, co na dziś zaplanowała dla ciebie Mama Natura!
Tego dnia pogoda nie była szałowa. Trochę niskich chmur ocierało się o brzegi krateru, skutecznie odcinając nas od słońca. Trawy mokre po deszczu pochylały się ku ziemi. Kilka antylop w oddali skubało poranny posiłek. Przed nami zatrzymał się kolejny samochód, a jego pasażerowie obserwowali przez dach skradającego się kota.
Karakal najwyraźniej planował atak na bociana białobrzuchego (Abdim’s stork), który nieświadom zagrożenia wydziobywał z traw owady, myszy i żabki. Co jakiś czas podnosił głowę, lustrował otoczenie, po czym wracał do swego posiłku. Tymczasem kot miał już opracowaną strategię.
Początkowo szedł w trawach, jednak po chwili wyszedł na drogę. Przez chwilę medytował między dwoma autami, po czym wykorzystując jedno z nich jako osłonę, podszedł drogą bliżej ptaka.
Cała jego sylwetka mówiła „Maksymalna koncentracja! Gotów do ataku” ale aby osiągnąć cel musiał podejść jeszcze bliżej. Gdy doszedł na wysokość bociana przywarł do ziemi, po czym przez kilka sekund uważnie się przyglądał. Wreszcie uznał, że to najlepszy moment.
Błyskawicznie pomknął ku bocianowi, który dostrzegł kota w momencie gdy ten zaciskał zęby na jego szyi. Ptak nie miał najmniejszych szans… Karakal powędrował z nim przez trawy, po czym schował posiłek za kamieniem i zaczął porządkować futro. Wyglądał niczym uroczy kot, choć chwilę wcześniej pokazał nam swój talent łowiecki.
– To samica w ciąży – ocenił Abdul. Teraz, gdy leżała na boku wyraźnie dostrzegliśmy jej zaokrąglony brzuch. Kotka przymknęła oczy. Być może miała nadzieję, że gdy je otworzy ludzie sobie pojadą, a ona będzie mogła zająć się swym śniadaniem. Tylko uszy czujnie chodzące w przód i tył zdradzały, że wcale nie jest taka zrelaksowana…
Tego dnia los jej sprzyjał. Będzie mieć dużo jedzenia, dzięki czemu jej młode mają większą szansę na udane przyjście na świat. Zwykle tylko jedno na dziesięć polowań kończy się sukcesem. Postanowiliśmy jej nie przeszkadzać. I choć żal nam było pięknego bociana – to przecież jej maluchy też potrzebowały jedzenia.
– Niesamowite! – gdy tylko odjechaliśmy, Abdul natychmiast podzielił się tą opowieścią z innymi przewodnikami. Zobaczyć karakala naprawdę nie jest łatwo! Choć nasz tropiciel był w Ngorongoro (i wielu innych parkach Tanzanii) niezliczoną ilość razy – to pierwszy raz widział polowanie tego kota.
Filmik z tego polowania udało się nakręcić Tomkowi:
A tak wyglądał nasz kot, gdy odpoczywał po polowaniu i czyścił swe futro (zwróćcie uwagę, jak cały czas nadsłuchuje, co dzieje się w okolicy!):
Przeczytaj o safari nad pustym oczkiem wodnym w Etoszy.
Nie zawsze polowanie się udaje: przeczytaj o spotkaniu ratela i lwicy.
Jak wygląda pustynne safari przeczytasz tutaj.
(c) AfrykAnka.pl
Podoba Ci się ten wpis?
Będzie mi miło jeżeli postawisz mi kawę. Serdecznie dziękuję!