Jak schudłam 14 kg czyli 1 rok z LadiesGym

Gdy koleżanka Anka namawiała mnie na treningi z LadiesGym miałam milion wymówek. Bo w mojej dzielnicy jest trochę bezpłatnych zajęć fitness, bo są ze trzy siłownie plenerowe, bo nie mam pieniędzy…

Motywacja do zmiany

Ale zaraz: na bezpłatne zajęcia nie chodzę, bo nie pasują mi terminy, siłownie plenerowe też omijam bo za zimno/gorąco/pada/nie chce mi się. Nie mam pieniędzy? No na pewno nie mam w nadmiarze, ale czyż MOJE zdrowie nie jest bezcenne?

Zacznijmy od początku. Zaczęłam tyć po trzydziestce, gdy połamałam kostkę, co skreśliło mi sporo aktywności do końca życia. Potem ciąże, małe dzieci, dużo pracy przy komputerze. Ani się obejrzałam, jak waga pokazała +86 kg. Przeraziłam się, że za chwilę będzie +90, +100… OK, mogę afirmować swe ciało, ale moja kostka w tej kwestii jest nieugięta: każdy kilogram więcej – to kłopot z chodzeniem.

Ja w 2016 r. Jest nad czym pracować :D

Ja w 2016 r. Jest nad czym pracować 😀

Na kolejnej konsultacji u ortopedy (gdy skarżyłam się na kłopoty z chodzeniem), lekarz spytał: A rozważała pani redukcję wagi? Wtedy zrozumiałam, że albo schudnę, albo przestanę chodzić. Tyle, że minęło kolejne pół roku użalania się nad sobą i nic nie robienia. Aż pewnego dnia Anka powiedziała mi, że chodzi na treningi LadiesGym i daje jej to pozytywną energię.

LadiesGym

Miałam 51 lat i wiedziałam, że sama z siebie nie schudnę. W końcu wybrałam się na trening próbny. Paula pokazał mi ćwiczenia w obwodzie, ale tym co mnie zauroczyło była atmosfera w klubie. Bo nie było tu onieśmielających mega smukłych dziewczyn, które chcą zrzucić kilka mikrogramów. Były normalne, fajne kobietki, z którymi się super czułam. I już wiedziałam, że chcę tu zostać na dłużej!

Z Martyną - po treningu :)

Z Martyną – po treningu 🙂

Do treningów na co dzień motywują mnie trenerki LadiesGym. Dziewczyny z pasją, i uśmiechem. Wspierające, pokazujące kolejne ćwiczenia i autentycznie cieszące się z naszych postępów. Uwielbiam atmosferę tutaj: bez napinki, za to pełną radości. Tak po prostu. Nie na darmo o tym miejscu mówi się, że jest to Klub Szczęśliwych Kobiet (a nie kolejny fitness!). Czasem organizowane są tematyczne wykłady, czasem wspólne wyjścia.

Chodziłam na treningi różnie. Czasem dwa, czasem cztery razy w tygodniu. Niekiedy wyjeżdżałam (taką mam pracę!) – i wtedy starałam się nadrobić treningi przed lub po wyjeździe. Gdy miałam ochotę poćwiczyć – szłam na trening obwodowy, ale do wyboru były też zajęcia tematyczne (i na niektóre zapisywałam się od razu, co też motywowało do ćwiczeń!).

Grafik zajęć i wykładów.

Grafik zajęć i wykładów.

Waga powoli spadała, ale co ważniejsze: zmieniała się moja sylwetka. Ubywało centymetrów tu i tam, czułam się ze sobą coraz lepiej. Zmieniło się też sporo w mojej głowie. Teraz, gdy jestem zestresowana nie sięgam po batonika (przeczytaj o trojańskich koniach w zakupach!), tylko puszczam sobie muzykę i ćwiczę. Poznałam tyle nowych ćwiczeń, że starczy mi na kilka lat!

Trening w plenerze.

Trening w plenerze.

Co zmieniłam w głowie?

Powiadają, że przy odchudzaniu wszystko zaczyna się głowie. Sporo w tym racji. Zaczęłam myśleć o tym co jem. Okazało się, że często wystarczy mi mniejsza porcja, niż zwykle nakładałam. I nie jestem głodna! Nauczyłam się też, że lepiej jest  regularnie jeść małe posiłki, niż głodować a potem rzucać się na jedzenie.

Znacząco zmniejszyłam też ilość… piwa. W Afryce, gdy jest gorąco (a najczęściej jest BARDZO gorąco) najprościej jest wypić zimne piwo. Tyle, że jak w ciągu dnia jest ich 3-4, to robi się sporo kalorii. Teraz zwykle piję wodę z cytryną, a piwo od czasu do czasu jako nagrodę 😉 No i od roku nie słodzę herbaty ani kawy. Trochę to trwało, nim się przyzwyczaiłam.

Można cieszyć się życiem (i jedzeniem!) oraz schudnąć!

Można cieszyć się życiem (i jedzeniem!) oraz schudnąć!

Niestety nie mogę wam powiedzieć, że jest jakaś magiczna formuła. Typu natka pietruszki + sok z selera i schudniesz 10 kg w miesiąc. W cuda nie wierzę, ale jak głosi napis w sali Ladies Gym: „Sukces to suma drobnych kroków.” Ja w ciągu roku pożegnałam 14 kg i co najmniej 12 cm w talii.

Co nie mniej ważne – stałam się silniejsza fizycznie. Wreszcie zdobyłam najwyższą wydmę pustyni Namib w Sossusvlei – Big Daddy (+300 metrów po miękkim piasku!).

Dzięki dziewczyny!

Dzięki dziewczyny!

W marcu 2020 miałam poprowadzić wiosenną grupę do Afryki i od kwietnia wrócić na treningi. Pandemia koronawirusa zmiotła wszystkie plany. Około 2500 siłowni i klubów fitness stanęła przed wizją bankructwa, trenerki i trenerzy masową dostają wypowiedzenia (wg danych Polskiej Federacji Fitness pracę może stracić 80 tys osób!). Ale dziewczyny z LadiesGym nie zostawiły nas. Prowadzą dla klubowiczek treningi on-line, motywując nas do ćwiczeń na FB.

W LadiesGym są też zajęcia z zumby!

W LadiesGym są też zajęcia z zumby!

Trening on-line z Moniką - był wycisk! :)

Trening on-line z Moniką – był wycisk! 🙂

W mojej branży (szeroko rozumiana turystyka) też jest teraz masakra piłą łańcuchową. Nie wiadomo, kiedy będzie można podróżować, odwołano nam warsztaty i pokazy, sprzedaż książek spadła. Ale wiem jedno – z treningów nie zrezygnuję. I choć on-line to nie to samo co spotkania w sali, na razie nie mamy innego wyjścia.

Mam nadzieję, że niebawem znowu spotkamy się na sali!

Mam nadzieję, że niebawem znowu spotkamy się na sali!

Jeśli macie takie miejsce, na którym wam zależy: wesprzyjcie je teraz. Opłaćcie składki, podtrzymujcie kontakt, abyście miały gdzie wrócić, kiedy nastaną normalne czasy. Trzymam kciuki za was. Nie poddawajcie się.

Każdy moment jest dobry – by zawalczyć o siebie!

A tu zobaczcie film, pokazujący jak wyglądają treningi i spotkania w LadiesGym:

Zajrzyj na stronę klubu tu lub kliknij w banner poniżej.

Zajrzyj na mój kalendarz spotkań


(c) AfrykAnka.pl

Podoba Ci się ten wpis?
Będzie mi miło jeżeli postawisz mi kawę. Serdecznie dziękuję!
Postaw mi kawę na buycoffee.to

Może Cię zainteresuje...

Zostaw komentarz