Jak hamak Bushmen trafił do Buszmenów

Kalahari, Namibia

– Ale to utrzyma człowieka? – Ana z niedowierzaniem bierze w dłoń karabinek.
– Bez problemu! Ten hamak utrzyma 200 kilo, czyli nawet kilka osób! – zapewniam i na dowód kładę się w hamaku. Nie sądziłam, że zrobię tym takie wrażenie!

"Ale to się nie zarwie?" - Ana na początku była ciut sceptyczna.

„Ale to się nie zarwie?” – Ana na początku była ciut sceptyczna.

Prawdziwi Buszmeni

Do wioski Ju/’Honasi-San na Kalahari wracam od lat. To pierwsza z wiosek kulturowych w Namibii, gdzie ludzie dzielą się swymi tradycjami: my możemy zobaczyć jak to dawniej bywało, a oni zarabiają na utrzymanie.

Można się zżymać, że to „nie autentyczne”, że „cepelia na pokaz”, ale prawda jest taka, że wśród ludu San (Buszmeni, oni sami wolą by nazywać ich San) nie ma już ludzi nieskontaktowanych. Żyjących w zgodzie z tradycją, tak jak przed wiekami. Zostali zmuszeni do porzucenia życia łowiecko-zbierackiego i osadzeni na miejscu.

San to jedni z najmilszych ludzi na świecie, choć ich historia bywała tragiczna.

San to jedni z najmilszych ludzi na świecie, choć ich historia bywała tragiczna.

Współczesna wioska.

Współczesna wioska.

Zbudowano im studnie i szkoły, domy z blachy falistej i drogę. Polować nie mogą, bo ich dawne ziemie to parki narodowe albo prywatne farmy. Wędrować też za bardzo się nie da, bo przestrzeń dzielą płoty i granice. Dlatego w 2008 roku powstała ta wioska kulturowa, gdzie San odtwarzając dawny świat, mogą czuć się naprawdę dumni ze swego dziedzictwa. O tej wiosce napiszę niebawem więcej (obiecuję!), dziś chcę wam opisać ostatnie spotkanie.

Plac zabaw przed szkołą.

Plac zabaw przed szkołą.

W wiosce kulturowej

Kalahari w tej części to busz a nie „porządna” pustynia, a w listopadzie wokół jest pełno zieleni. W popołudniowym świetle bierzemy udział w pokazie tworzenia biżuterii z nasion i skorupek strusich jaj, myśliwi pokazują nam jak się poluje, opowiadając o oryginalnych technikach tworzenia strzał.

Babcia uczy malucha jak zrobić otwór w skorupkach strusich jaj.

Babcia uczy malucha jak zrobić otwór w skorupkach strusich jaj.

Najbardziej ekologiczna biżuteria świata!

Najbardziej ekologiczna biżuteria świata!

A potem czas na śpiewy i transowe tańce, w czasie których do dziś starszyzna łączy się z duchami przodków, by pomogli uleczyć, rozwiązać problem, zesłać swe błogosławieństwo…

Tańce i śpiewy pomagają wejść w trans.

Tańce i śpiewy pomagają wejść w trans.

Kontakt z duchami przodków jest bardzo ważny w kulturze San.

Kontakt z duchami przodków jest bardzo ważny w kulturze San.

O świcie wyruszamy przez busz: wśród San rzeczą normalną jest, że zna się zastosowanie nawet i 200 roślin. I choć Kalahari oznacza „Wielkie pragnienie”, to ich niesamowita wiedza o przyrodzie pozwalała im przetrwać przez wieki.

Kalahari w porze suchej...

Kalahari w porze suchej…

...i w listopadzie. Kontrast jest niesamowity!

…i w listopadzie. Kontrast jest niesamowity!

Naszą przewodniczką i tłumaczką jest Ana. To właśnie ona zobaczyła mnie o poranku w hamaku i nie mogła się nadziwić, czemu nie spałam w namiocie?
– Ana, jak skończymy wędrówkę po buszu to sama się przekonasz, czy w hamaku jest wygodnie! – śmieję się do niej gdy ruszamy z całą grupą.

San pokazują nam rośliny chroniące przed komarami, kamforowce, których wywar rozgrzewa mięśnie, wielką bulwę pełną soku ratującą przed pragnieniem. Gdy skończyliśmy spacer, Ana nieśmiało pyta, czy może iść do naszego obozu? Bo ten hamak jest taki dziwny…

Ana pokazuje nam jadalne bulwy...

Ana pokazuje nam jadalne bulwy…

A potem robi z ich kłącza koronę - wygląda jak bogini buszu.

A potem robi z ich kłącza koronę – wygląda jak bogini buszu.

Najlepszy plac zabaw

– Dookoła latają komary. A ja nie mam liści by je odgonić. Więc chowam się przed nimi w hamaku. – uzupełniam gestami opowieść, zaś Ana tłumaczy me słowa zebranym wokół, bo oczywiście wszyscy chcieli zobaczyć moje spanie. Otwieram suwak moskitiery i pokazuję na karabińczyk: – To taki bardzo mocny metal. Może utrzymać nawet 200 kilo, to jest trzy takie osoby jak Ana. Materiał hamaka choć jest tak cienki, też jest bardzo mocny. I mogę w nim wygodnie się położyć. A jak zapnę suwak, to mnie żaden komar nie dopadnie!

San obserwują jak leżę w hamaku.

San obserwują jak leżę w hamaku.

Na dowód wchodzę do środka. W oczach San widzę rozbawienie, bo niby mi wierzą, ale hamak to nie może być wygodne spanie! Zatem proponuję, by sami się przekonali. Najpierw wchodzi Ana i aż zanosi się ze śmiechu. Delikatnie ją bujam.
– I jak? – pytam.
– Kadżia! – woła co znaczy: super, spoko, świetnie. To jedno z niewielu słów San, których się nauczyłam. – Miłi a! (Dziękuję!)

Moskiteira przekonała Anę, choć i tak woli tradycyjne metody ochrony przed komarami.

Moskiteira przekonała Anę, choć i tak woli tradycyjne metody ochrony przed komarami.

Ana w hamaku. Pod spodem widoczny sling czyli mini-hamak na rzeczy.

Ana w hamaku. Pod spodem widoczny sling czyli mini-hamak na rzeczy.

Ana wychodzi a jej miejsce zajmuje nasz przewodnik ze spaceru po buszu. Też jest pod wrażeniem, choć myślę że dla niego musi to być dziwne uczucie. O ile pół Azji i Ameryki Południowej buja się na co dzień, o tyle tutaj jest to zupełnie nieznane. Koncepcja, że można wygodnie spać w hamaku brzmi jak herezja. Miejscowi śpią na materacach lub wprost na ziemi (przykrytej kocem lub kawałkiem materiału), a turyści mają w namiotach łóżka lub materace. Hamak z moskitierą był dla nich zupełną nowością.

Po dorosłych hamak przejęły na dzieci. Przez kilkanaście minut kolejne maluchy miały ogrom frajdy: jedne siedząc w środku, a pozostałe bujając je z entuzjazmem. Choć Buszmeni są niezwykle pogodnymi ludźmi, to jeszcze nigdy nie widziałam ich aż tak radosnymi!

Kolejne maluchy wchodzą do środka.

Kolejne maluchy wchodzą do środka.

Czas na bujanie!

Czas na bujanie!

Chyba mu się tu podoba.

Chyba mu się tu podoba.

Bushmen trafia do domu

– Ten hamak wymyślił i zaprojektował człowiek z firmy Bushmen. Tak! Nazywa się tak jak wy, bo jesteście dla niego wzorem. Jesteście prawdziwymi mistrzami przetrwania i szanujecie przyrodę. – gdy to powiedziałam, byli wręcz wzruszeni. Ja także.

Ludzie San przez wiele dziesięcioleci byli traktowani jako „dzicy”, „ludzie buszu”, choć mogliby być przykładem zrównoważonego życia w zgodzie z przyrodą. To, że w dalekiej Polsce ktoś ich docenił, było dla nich niesamowitym przeżyciem.

Zaczynamy pakowanie.

Zaczynamy pakowanie.

Gdy kolejny szkrab gramolił się z hamaka, pomyślałam, że zostawię tu mój JungleSET. Będą mieć nie tylko pamiątkę mej wizyty, ale też świetny plac zabaw, bo nie sądzę, by ktoś odważył się w nim spać. Pokazałam Anie jak odpiąć i zapiąć karabińczyki, jak zawiesić hamak między drzewami.
– Nie zmieści się! – zdaniem San worek od hamaka był zdecydowanie za mały.
– Damy radę! – śmieję się. – To jakby wąż wchodził do nory, musicie go powoli wkładać do środka.

Pakujemy "węża" do pokrowca.

Pakujemy „węża” do pokrowca.

Zmieścił się!

Zmieścił się!

Po chwili nasz „wąż” jest już cały w pokrowcu. Do kolejnego spakowaliśmy sling (czyli mini-hamak, jaki wiesza się pod głównym hamakiem na bagaż i akcesoria) i taśmy do rozwieszania, po czym wręczyłam im to wszystko w jednym worku.

Pakowanie slinga było dużo prostsze.

Pakowanie slinga było dużo prostsze.

Gdy Ana z przyjaciółkami szły do wioski pomyślałam, że szkoda iż chłopaki z Bushmena tego nie widzą. Ich hamak – inspirowany światem Buszmenów – trafił właśnie pod strzechy na Kalahari.
Bushmen wrócił do domu.

Powró do wioski

Powró do wioski

Więcej o tym hamaku firmy Bushmen jest we wpisie o Jungle SET
Za co kocham spanie w hamaku? Dużo by pisać, ale w największym skrócie za WOLNOŚĆ i BLISKOŚĆ NATURY.

Nie sądzę, by Buszmeni zakochali się w hamakach tak jak ja – jeśli trafisz do nich, najlepszym prezentem będą owoce i wór z cebulą. Serio. Kalahari to jałowe miejsce, a do sklepów mają naprawdę daleko (od tej wioski ze 2 godziny jazdy). Więcej o wioskach kulturowych na stronie Living Museums in Namibia.

Ta historia zdarzyła się podczas prowadzonej przeze mnie wyprawy  TORRE  w listopadzie 2022

Buszmeni – gdzie ich spotkać w Namibii?

Zachód słońca w naszym obozie.

Zachód słońca w naszym obozie.

Moje łóżko na Kalahari. Słońce wstało - czas ruszać dalej!

Moje łóżko na Kalahari. Słońce wstało – czas ruszać dalej!


(c) AfrykAnka.pl

Podoba Ci się ten wpis?
Będzie mi miło jeżeli postawisz mi kawę. Serdecznie dziękuję!
Postaw mi kawę na buycoffee.to

Może Cię zainteresuje...

Zostaw komentarz