Etosza to jeden z większych parków narodowych Afryki i obowiązkowy punkt zwiedzania w Namibii. Safari tutaj to ruletka: czasem emocjonujące spotkania ze zwierzętami, a czasem nie dzieje się za wiele. Samo życie!
Spis treści:
Nad oczkiem wodnym
Park Narodowy Etosza utworzono w 1907 r początkowo liczył ok. 100 tys km2, ale rząd RPA sukcesywnie zmniejszał go, oddając ziemię farmerom i dziś ma 22 tys km2. To wciąż ogromny teren zamieszkały przez tysiące różnych zwierząt (listę gatunków z ilościami znajdziesz TUTAJ), więc zobaczenie wszystkich ciekawych miejsc wymaga trochę czasu.
Tym razem nocowaliśmy na campingach Halali i Namutoni, gdzie atrakcji nie brakowało. Każde z miejsc ma podświetlane oczko wodne, do którego nocą przychodzą zwierzęta. Gdy wieczorem ugotowani upałem poszliśmy na basen, część grupy pobiegła nad oczko wodne.
I co się okazało? Przyszła rodzina chyba z 15 słoni, zajmując całą wodę dla siebie, potem kilka nosorożców, z boku wcisnęły się też żyrafy. Ale gdy tam dotarłam poza jednym szakalem nie było nikogo. Wszyscy w nabożnym skupieniu siedzą, patrząc na to oczko – bo kto wie co czeka nas za kilka minut.
Wyglądało to surrealistycznie: puste miejsce i ludzie z wstrzymanym oddechem. Emocje jak na grzybach! Choć czasem nawet w takim pozornie pustym miejscu wiele się dzieje (przeczytaj o Safari nad pustym oczkiem wodnym), to w nocy szanse na ciekawe obserwacje są dużo trudniejsze. Poszłam spać, bo czekało nas jeszcze poranne safari.
Słoń nad basenem
O 6 rano jest ciemno, przewodnik specjalną czerwoną latarką wyszukiwał kto stoi na poboczu (zobacz jak wygląda nocne safari!). Za wiele zwierząt nie było, za to zimno okrutnie! Dobrze, że na wyposażeniu aut są ciepłe koce z kapturami!
W południe wskakujemy do basenu, ale gdy się tak relaksujemy, słyszę okrzyki: „Elephant!”. Emocje ogromne, więc wszyscy zapomnieli, że przy zwierzętach krzyczeć nie należy. Wyskakuję z basenu: faktycznie, przy ogrodzeniu wędruje słoń, a potem zabiera się do zjadania trzcin! Obecność ludzi obok zupełnie mu nie przeszkadza!
Na wszelki wypadek obok płotu stoi strażnik parku, pilnujący raczej by emocjonujące spotkanie nie skusiło turystów do przejścia przez płot. Jak wiadomo ludzie dla selfie są w stanie zrobić wiele….
Hołd dla króla lwa
Za to popołudniowe safari dostarczyło emocji niebywałych! Najpierw podjechaliśmy do oczka Klein Fontein koło Namutoni. I ledwie kilka kilometrów od campu między krzakami czekał… lampart! Obrzucił nas spojrzeniem po czym znikł dosłownie wtapiając się w krzaki.
Potem dotarliśmy do oczka Chudop. To jedno z moich ulubionych, bo często jest tu sporo zwierząt.
– Widzisz lwa? – pyta nasz kierowca.
Nie widzę mimo wypatrywania wzroku. Dopiero po dłuższym czasie orientuję się, że to, co brałam za skałę – to jego tułów, a to co wyglądało jak kępa płowych traw – to jego grzywa. Lew spał w najlepsze.
Po pół godzinie przewrócił się na plecy i dalej chrapał. Po zrobieniu mu serii zdjęć zaczynam się rozglądać kto jeszcze jest w okolicy. Przy wodopoju zbierają się zebry, nieopodal przepycha się stadko perliczek. Jakiś samotny samiec kudu z charakterystycznie skręconymi rogami nieśpiesznie skubie listki akacji…
A lew śpi. Nagle, zza drzew wyłania się grupa słoni. Wędrują majestatycznie do wodopoju, kilka maluchów drepcze za mamami, a im bliżej wody tym szybciej wyciągają nogi by do niej wskoczyć. Zdegustowane żyrafy odchodzą z godnością. Stanowczo, małe słoniki chlapiące wodą dookoła, robią zbyt wiele hałasu! Po chwili całe stado jest w wodzie, z ulgą zmywając z siebie kurz i upał, a gdy wreszcie znudzi im się kąpiel, ruszają dalej przed siebie wzbijając tumany kurzu.
Tymczasem z drugiej strony naszego auta pojawiły się antylopy. Springboki, z charakterystyczną ciemną pręgą z boku, podszczypują żółte trawy.
– Zobacz, za chwilę wyczują lwa! – mówi przewodnik i w tym samym momencie jedno ze zwierząt zaczyna kręcić głową.
Po chwili całe stado z wyraźnym niepokojem przebiera nogami. Muszą dojść do wody, ale po drodze śpi lew. A jeśli tylko udaje?
Jedna po drugiej antylopa czujnie przechodzi, zatrzymując się na chwilę przed lwem i sprawdzając, czy aby na pewno się nie obudził. Wygląda to niezwykle, jakby każda z nich składała hołd królowi sawanny! Tym razem miały szczęście: władca przewrócił się na plecy i niczym gigantyczny kiciuś – spał w najlepsze dalej.
Telewizja dla geparda
Może warto zobaczyć co dzieje się gdzie indziej? Nie na ujechaliśmy 10 km gdy na drodze widzimy zbiegowisko aut.
– Gepardy! – mówi nasz kierowca. – Trzy, tu w buszu!
Są! Eleganckie, nieśpieszne, istna kocia arystokracja. Przeszły z jednej strony drogi na drugą i położyły się w trawie. Może będą polować, na razie poczekają, aż znudzą się ludziom.
Obok nich zbiera się coraz więcej aut. Zobaczenie geparda jest chyba jeszcze trudniejsze niż lamparta, bo po prostu jest ich mało a do tego są bardzo skryte. Dość powiedzieć, że na kilkanaście safari w Etoszy tylko raz zdarzyło mi się spotkanie tak blisko!
Tymczasem gepardy patrzą jakby od niechcenia na stado zebr, pasące się w dali.
– Oglądają telewizję. – śmieje się nasz kierowca. – Wiesz, taki relaks dla zabicia czasu!
Faktycznie wygląda to tak, jakby koty lustrowały stado od niechcenia, ot tak, bo miło jest popatrzeć na (przyszłe) pyszne danie. Hm, czyżby sawanna to był dla nich taki „Master Chef Channel”?
Emocjonujące spotkanie na dobranoc
Pora wracać na camping, bo bramę zamykają o zachodzie słońca. Gdy pełni wrażeń idziemy spać okazuje się, że to nie koniec atrakcji na dziś. Jeden ze słoni wyłamał ogrodzenie campu i w najlepsze zjada drzewa nie dalej niż 100 metrów od naszego namiotu!
Idę powiadomić strażników, ci tylko wzruszają ramionami.
– No te łajzy ciągle tu przychodzą. Zwłaszcza w porze suchej, bo tu dużo zielni.
Strażnicy radzą by spokojnie spać, nie drażniąc słonia światłem i nie mieć nigdzie na wierzchu owoców lub warzyw. Jestem potwornie zmęczona, cały dzień opowiadania, pobudka była przed świtem, marzę by otulić się śpiworem. Nim zasnę, słyszę na dobranoc głuchy odgłos łamanych gałęzi. Smacznego słoniu!
Rankiem okaże się jeszcze, że przy sąsiednich namiotach szakale czyściły miski, a stadko mangust koło recepcji żegna nas jakąś domową awanturą. Stanowczo, Etosza to miejsce, gdzie zawsze coś się dzieje, a bliskie spotkania ze zwierzętami bywają tu naprawdę emocjonujące!
Wybierasz się na safari? Przeczytaj o książce do identyfikacji zwierząt i roślin „Wildlife of Southern Africa„
(c) Anna Olej-Kobus | AfrykAnka.pl
Podoba Ci się ten wpis?
Będzie mi miło jeżeli postawisz mi kawę. Serdecznie dziękuję!