El Molo – tajemniczy lud znad jeziora Turkana

Tak naprawdę nawet nie wiadomo ilu ich jest. Wedle jednych spisów liczba El Molo sięga tysiąca osób, wedle innych pozostało ich około dwustu. Najbardziej tajemniczy lud Kenii żyje w pustynnym krajobrazie nad jeziorem Turkana.

El Molo to piękni i dumni ludzie.

El Molo to piękni i dumni ludzie.

Tańcząc nad szmaragdowym morzem

Jezioro wygląda bajecznie. Woda zachwyca odcieniami błękitu i turkusu, aż chce się w niej zanurzyć. Ale to dość ryzykowny pomysł, bo w jeziorze są krokodyle. Dużo milsze są spotkania z flamingami, które żerują przy brzegu. Określenie jeziora morzem jest uzasadnione bo ma ponad 250 km długości i do 60 km szerokości. Witajcie nad największym słonowodnym jeziorze Afryki!

Panorama jeziora, po prawej stronie wioska El Molo.

Panorama jeziora, po prawej stronie wioska El Molo.

To właśnie tu żyją El Molo, którzy żyją tylko w dwóch wioskach. Wedle statystyk jakie znalazłam w jednej mieszka 150 osób a w drugiej około 70. Jadąc autem widzimy kopulaste domki na wyspie. Za chwilę popłyniemy tam łodzią, ale nim to się stanie trafiamy w środek imprezy! Dziś wszak 8 marca, Dzień Kobiet, zatem panie Turkana i El Molo zebrały się na brzegu, by razem świętować!

Dopytujemy się, czy możemy dołączyć? Ależ tak, zapraszamy! I już po chwili śpiewamy i tańczymy razem z nimi. Kobiety zdjęły naszyjniki i założyły nam na szyje – co byśmy wyglądały stosownie pięknie w tak uroczystym dniu. Wspólna zabawa trwa dłuższy czas: co skończymy jedną piosenkę – to kobiety zaczynają kolejną!

Nim się rozstaniemy kupimy od nich jeszcze naszyjniki i podarujemy im 5000 kes (równowartość 50 USD) by miały za co dalej świętować. Mam wrażenie, że to spotkanie ucieszyło je tak samo jak nas.

W wiosce El Molo

Łódź skacze przez fale. Dziś wieje, więc nie płynie się łatwo, ale nasz sternik mógłby żeglować tu z zamkniętymi oczami. Po chwili przybijamy do brzegu.

Uważa się, że El Molo migrowali w dół do obszaru Wielkich Jezior około 1000 roku pne z Etiopii. Ze względu na suche środowisko, w którym się znaleźli, zostali zmuszani do porzucenia rolnictwa na rzecz rybołówstwa przybrzeżnego. El Molo w języku Samburu oznacza „ludzi, którzy jedzą ryby”. Życie El-Molo zależy od jeziora, dlatego bardzo cierpią z powodu rosnącego zanieczyszczenia Turkana. Ich główna dieta opiera się na rybach, a czasami krokodylach, żółwiach i innych dzikich zwierzętach.
Kenya, El Molo Tribe, Atlas of Humanity

Wioska El Molo na wyspie.

Wioska El Molo na wyspie.

Chaty z liści palm tworzą jasne plamy w księżycowym krajobrazie. Za nimi widać kamienne zbocze wzgórza, wokół bezkres i pustka. I turkusowe morze, gdzie jak wierzą El Molo – żyje bóg.
– Dlatego wszystkie wejścia domów są skierowane ku wodzie. – wyjaśnia przewodnik.
Nie do końca zgadza się to z faktami, ale tym gorzej dla faktów.

– Mężczyźni są rybakami. – mówi przewodnik. – W jeziorze jest 46 gatunków ryb: tilapia, tigerfish, sum, kolczak, no i okoń nilowy, który może mieć nawet 100 kg!
Efekt połowów widać na dachach, gdzie suszą się rozcięte ryby. Co jakiś czas podlatują do nich kury i skubią ile się da, nim zostaną przegonione.

Dla tego chłopca wioska jest całym jego światem.

Dla tego chłopca wioska jest całym jego światem.

Kurnik.

Kurnik.

Suszenie ryb na słońcu.

Suszenie ryb na słońcu.

Ryby to podstawa diety tutejszych ludzi.

Ryby to podstawa diety tutejszych ludzi.

Tu na razie jest ściernisko…

Kopulaste chatki wyplecione z liści palm dają schronienie przed wiatrem i wszechobecnym słońcem. Zaglądam do wnętrza domu. Powiedzieć, że jest w nim skromnie, to nic nie powiedzieć. Tutaj życie jest codzienną sztuką przetrwania.

Uświadamiam sobie, że każdy element do zbudowania domu – został przywieziony z lądu. Przecież na wyspie nie ma drzew! To znaczy rosną niewielkie drzewka, otoczone rybackimi sieciami, by je ochronić przed apetytem kóz! Ale nim zaczną dawać cień (o gałęziach do budowy nie wspominając) minie jeszcze wiele lat.

Koza usiłuje dobrać się do drzewa...

Koza usiłuje dobrać się do drzewa…

Szkielet chaty.

Szkielet chaty.

Ale na lądzie też pustynny krajobraz – to znaczy, że po materiał budowlany musieli jechać do ujścia rzeki, kilka kilometrów stąd. A rzeka oczywiście jest okresowa, to znaczy, że szans na wodę pitną tam nie ma. Zatem choć jezioro jest słone od występujących w nim minerałów, to El Molo przystosowali się do picia tej wody, rozcieńczając ją z wodą słodką.

W środku wioski widzę blaszany domek. Napis dumnie głosi: „Baraka Shop” (Sklep Błogosławieństwo), obok zieloną farbą dopisano M-Pesa. Przelewy mobilne, bo w całej Kenii wszędzie prześlesz (i odbierzesz) pieniądze komórką. A jak ją naładować, gdy w wiosce nie ma prądu? Baterie słoneczne! Słońca wszak tu nie brakuje. Dzięki temu można też słuchać malutkich radyjek.

Sklep "Błogosławieństwo".

Sklep „Błogosławieństwo”.

Dzięki bateriom słonecznym można słuchać radia.

Dzięki bateriom słonecznym można słuchać radia.

Wyspa ma pustynny krajobraz.

Wyspa ma pustynny krajobraz.

El Molo czystej krwi

– Wszystkich El Molo jest ponad 3500 tysiąca. – mówi nasz przewodnik. – Ale tylko jakieś 30 osób to są „prawdziwi” El Molo. Bo reszta zmieszała się z innymi ludami: Samburu, Turkana, Gabra, Rendille.

Dla etnografów to niezły galimatias, bo jak tu teraz odróżnić kto jest czystej krwi? Przez stulecia ludzie tworzyli mieszane etnicznie małżeństwa, nie istnieją tu księgi rodowe, nie ma chyba szans na ustalenie genetycznej prawdy. Ale być może nie ma to znaczenia? Być może być prawdziwym el Molo to po prostu żyć w tej społeczności, według ich tradycji.

Kobiety cieszą się ze spotkania (i mają nadzieję, że coś kupimy!)

Kobiety cieszą się ze spotkania (i mają nadzieję, że coś kupimy!)

Za wizytę w wiosce zapłaciliśmy po 2000 Kes (ok. 20 USD) od osoby. Pieniądze są ponoć przeznaczane na potrzeby całej społeczności: leki, naprawy łodzi, edukacja. Ale oczywiście na ziemi już leżą kramy z pamiątkami. Może się skusimy? Ceny do negocjacji.

Dopiero potem uświadamiam sobie, że „wspólne pieniądze” – to pieniądze którymi rządzą mężczyźni. U El Molo, jak u wielu innych ludów, patriarchat trzyma się mocno. Zatem sprzedaż pamiątek to dla kobiet być może jedyna szansa zarobienia własnych pieniędzy.

Doskonałą pamiątką są naszyjniki.

Doskonałą pamiątką są naszyjniki.

Skorupy żółwia - takiej pamiątki NIE WOLNO przywozić do Polski.

Skorupy żółwia – takiej pamiątki NIE WOLNO przywozić do Polski.

Tyle, że i tradycje się zmieniają. Niegdyś, by zostać wojownikiem młody człowiek musiał zabić hipopotama. Dziś wszelkie polowania są w Kenii zakazane. Zmienia się też ich otoczenie. Kiedyś do przechowywania wody lub mleka służyły tykwy, dziś dużo praktyczniejsze na wodę są plastikowe kanistry.

Rybackie sieci (niegdyś wyplatane z włókien palm) obecnie są z sztucznych włókien. I choć niektórzy wciąż wyruszają na połowy na tratwach z pni palm, to znacznie wygodniej łowi się z dużych łodzi z włókna szklanego.

Tykwy są piękne, ale kanistry bardziej pojemne.

Tykwy są piękne, ale kanistry bardziej pojemne.

Tradycyjna tratwa i współczesna łódź.

Tradycyjna tratwa i współczesna łódź.

Ale są rzeczy niezmienne. Takie jak imponujące kołnierze z koralików, noszone przez tutejsze kobiety. Im szersza i misterniejsza kryza – tym piękniejsza. Do tego w święto zakłada się dekorację na głowę. Tutejsze kobiety wyglądają zjawiskowo!

Dekoracje z koralików wyglądają zjawiskowo!o

Dekoracje z koralików wyglądają zjawiskowo!

Im więcej koralików - tym piękniej!

Im więcej koralików – tym piękniej!

Nosi się po kilka naszyjników.

Nosi się po kilka naszyjników.

Dodatkową ozdobą są plastikowe bransolety.

Dodatkową ozdobą są plastikowe bransolety.

Nogi też są ozdobione!

Nogi też są ozdobione!

A tu przykład innego naszyjnika.

A tu przykład innego naszyjnika.

Wspólna modlitwa

Gdy dopływamy z powrotem do lądu okazuje się, że kobiety, z którymi wcześniej tańczyliśmy, modlą się teraz w kościele. Wchodzimy do środka. Wokół ołtarza tańczą wspólnie El Molo i Turkana. Ich barwne pareo powiewają na wietrze.

Za nimi wymalowano scenkę prawie biblijną: dwóch młodzieńców w szatach do ziemi błogosławi kobiety wokół. Młodzieńcy (podobno jest to wizerunek Boga w dwóch postaciach) są biali, kobiety ubrane dokładnie tak, jak śpiewające przy ołtarzu niewiasty.

Kobiety tańczą wokół ołtarza.

Kobiety tańczą wokół ołtarza.

Nie wypada odjeść bez pożegnania. W przerwie modlitw w mocno kulejącym swahili mówię, że nazywam się Ana. Przyjechaliśmy z Polski. Kochamy to miejsce. Tu skończyły mi się słówka więc poprosiłam jedną z pań o pomoc w tłumaczeniu.

My, kobiety z Polski jesteśmy szczęśliwe, że mogłyśmy świętować z wami. Łączy nas wiele, łączy nas to, że jesteśmy kobietami. Z naszego kraju pochodził papież Jan Paweł II. I znam tylko jedną modlitwę w swahili, ale chcę się nią z wami podzielić. Po czym zaśpiewałam początek „Baba yetu” a kobiety w kościele zaśpiewały ze mną. Cudowne uczucie bycia razem. Chyba nawet nie fałszowałam za bardzo 😉


(c) AfrykAnka.pl

 

 

Podoba Ci się ten wpis?
Będzie mi miło jeżeli postawisz mi kawę. Serdecznie dziękuję!
Postaw mi kawę na buycoffee.to

Może Cię zainteresuje...

Zostaw komentarz