Algieria to jedno z miejsc, gdzie usłyszysz tuareską muzykę. Od wieków była taka sama. Grana na imzad: tykwa, kijek i struna z końskiego włosia. Melodyka monotonna. Tak jak Sahara i jej bezkresna przestrzeń. Teksty opiewały urodę pustyni, tęsknotę i wędrówkę. Tuareski świat niezmienny od wieków.
Spis treści:
Początki tuareskiego bluesa
Życiorys Ibrahima Ag Alhabiby splata los Tuaregów i muzykę. Saharę od lat 70. ogarnęło powstanie Tuaregów, walczących o własne państwo. Brutalnie zdławione. Gdy Ibrahim miał 4 lata musiał oglądać egzekucję ojca. Jego życie odmienił film z Royem Orbisonem „Najszybsza strzelająca gitara” (The Fastest Guitar Alive).
Uznał, że zamiast strzelać lepiej tworzyć muzykę. Bywa bardziej niebezpieczna niż pociski. Pierwszą gitarę zbudował z puszki, drutu i… linki hamulca rowerowego. Gdy szkolił się w obozie rebeliantów w Libii, przypadkiem dostał gitarę elektryczną. To było jak objawienie. Zwłaszcza po wysłuchaniu przemyconych kaset z nagraniami Hendrixa, Presleya i Marleya.
Tak narodził się pierwszy zespół grający nowoczesną muzykę tuareską. Nie mieli oficjalnej nazwy, więc nazywano ich Kel Tinariwen, co w języku tamaszek znaczy Ludzie Pustyń.
Algieria – megagwiazdy w oazie
– Losy gitary na Saharze to wstrząsające historie. – mówi Artur Urbański z biura podróży Torre, organizujący od lat wyjazdy na Saharę. – Dziesięć lat temu, podczas powstania tuareskiego w Nigrze, wojska rządowe zabijały za posiadanie gitary. Bo to instrument wywrotowy! Gdy Bombino założył zespół, dwóch jego muzyków zastrzelono tylko za to, że mieli gitary w domu… Ale nowoczesnej muzyki tuareskiej nie dało się zatrzymać i dziś kultura Tuaregów jest nierozłącznie związana z gitarami.
– Każda oaza to zagłębie talentów. W osadzie Kidal na północy Mali wchodziło się do garażu, kilku kolesi coś brzdąkało, a po trzech latach się okazywało, że to jest muzyczna, megagwiazda! – wspomina Artur. – Tu w Djanet naliczyliśmy pięć znanych w świecie zespołów. W oazie, która ma 16 tys ludzi, a Tuaregowie są mniejszością! To ile by w Warszawie musiało być? Pięćset?
Razem z Arturem i tuareskimi muzykami przez kilka dni przemierzamy razem Saharę. Dla mnie to niezwykła okazja zobaczenia z bliska ich niezwykłego świata. Poczucia, że na pustyni wystarczy nam śpiwór, ognisko, samochód z pełnym bakiem i zapasem wody. I to naprawdę wszystko. No i jeszcze muzyka, towarzysząca nam każdego dnia.
Powiadają, że Tuaregowie mają w DNA zapis pięciolinii. Śpiewają w tamaszek, tuareskim języku o pisowni wywodzącej się z prastarych czasów. Choć zachwyciłaby niejednego designera, jej odczytanie jest prawdziwym wyzwaniem. Na piasku Mohammed zapisuje moje imię: ͦ I ͦ (Ana).
Tinariwen – muzyczna legenda
Najsłynniejszym jest właśnie Tinariwen (w tamaszek +IO:I ). Występują na największych imprezach tak samo jak u siebie: w tradycyjnych strojach, często boso, śpiewając w języku niezrozumiałym dla wielotysięcznej publiczności. Po czym wracają do domu.
Grają na pustyni, przy ognisku, dla znajomych… W jednej z piosenek pytają: „Pustynio, czy jest coś lepszego, niż być z przyjaciółmi i wierzchowcem? Przemierzyłem cały świat, lecz jak długo będę żyć, zawsze wrócę do ciebie” (Ténéré sastanàqqàm). To nie przebój pod publikę. To ich prawdziwe życie.
„Domówka” u Mohameda czyli współczesna muzyka tuareska nagrana w prywatnym domu w oazie w Djanet. Gdy chłopaki podłączyli piecyki – dali czadu!
A to jedno z moich ulubionych nagrań: „Tenere taqqim tossam„. „Tenere, zazdrosna pustynio, czyż nie widzisz? Jesteś skarbem… Widziałem cały świat, lecz kocham tylko ciebie„. Ten teledysk doskonale oddaje klimat tuareskiej muzyki i wędrowania przez pustynię. Zajrzyj też do wpisu z najciekawszymi nagraniami (i teledyskami) tuareskiej muzyki TUTAJ.
Algieria – zobacz więcej zdjęć i relację z „Muzycznej wyprawy z Tuaregami” z TORRE.
Przeczytaj wpis o Pustyni Tuaregów.
(c) AfrykAnka.pl
Podoba Ci się ten wpis?
Będzie mi miło jeżeli postawisz mi kawę. Serdecznie dziękuję!